***oczami Harry'ego***
- Rose... Rose kochanie - szeptałem jej do ucha by się obudziła, zamykała się czasem w moim gabinecie i pomimo że wszyscy wiedzieliśmy gdzie jest by odespać kilka nieprzespanych nocy to nikt z nas nie wchodził tam by obudzić mamę bliźniaków gdy te potrzebowały przewinięcia lub nakarmienia. Doskonale radziliśmy sobie z wszystkimi zadaniami, więc gdy tylko mogliśmy odciążaliśmy ją od niektórych zadań. Jednak to ona w nocy wstawała gdy któryś z maluchów płakał, to ona jeździła z nimi do lekarzy bo nikomu z nas nie pozwalała. Było tak od ponad czterech miesięcy, od kiedy dwa małe diabełki pojawiły się w naszym domu. Delikatnie odepchnęła mnie ręką i przewróciła się na drugą stronę, kanapa była mała więc bałem się że spadnie, jednak tak dobrze zapoznała z nią że nie było szans by okazała się ona za mała - Rose, kochanie obudź się - spróbowałem jeszcze raz.
- Daj mi spokój - burknęła i naciągnęła koc na głowę.
- Rose, chodź do łóżka - szepnąłem wkładając pod nią ręce by ją przenieść. Ona miała zbyt mało siły by móc to zrobić samej, nie spała od kilku dni bo Gemma była chora, od zawsze to ona więcej chorowała. Za to Ros biegła do niej za każdym razem gdy ta tylko cicho stęknęła przez sen co sprawiało że w trakcie jej choroby prawie nie spała. Tej nocy postanowiłem wyłączyć elektroniczną nianię w naszej sypialni, przecież ona musiała w końcu się normalnie wyspać. Poza ty wszyscy podsuwali mi tą propozycję od kilku dni, w końcu w rozpaczy na spędzenie kolejnej nocy w pustym łóżku bo ona zapewne byłaby w pokoju maluchów lub tu na kanapie, postanowiłem przyjąć ich propozycję i wyłączyłem urządzenie które mogło przerwać jej sen, oczywiście nie poinformuję jej o tym ponieważ od razu by je uruchomiła.
- Yhy - szepnęła i objęła mnie mocno za szyję bym spokojnie mógł ją przenieść do sypialni, delikatnie ułożyłem ją na łóżku. Podszedłem do szafki i upewniłem się że diabelne urządzenie jest wyłączone po czym szybko sprawdziłem czy maluchy na pewno spokojnie śpią, gdy byłem już pewny że wszystko jest w porządku wróciłem do śpiącej dziewczyny i delikatnie wślizgnąłem się pod kołdrę.
- Hazz? - szepnęła wtulając się we mnie.
- Tak?
- Nie odejdziesz ode mnie?
- Nie kochanie, dlaczego o to pytasz? - myślałem że coś odburknie ale ona podniosła się i popatrzyła na mnie po czym spuściła wzrok.
- Moja mama odeszła. Prawie straciłam córeczkę... Teraz mam ciebie, boje się że znikniesz. Gdy śpię to śnią mi się koszmary. Że cię tracę - mówiła spokojnie, ale wiedziałem że w jej oczach zbierają się łzy - boje się że będę złą mamą, złą dziewczyną. Że mnie wyrzucisz, co gorsze wyrzucisz mnie z dziećmi bo powiesz że nie są twoje - teraz emocje wezbrały w niej górę a po policzkach pociekły jej łzy, przytuliłem jej i otarłem pierwsze łzy.
- Spokojnie, nie opuszczę cię. Kocham cię - pocałowałem jej i pociagnąłem bardziej w dół by położyła się na łóżku - a teraz śpij kochanie.
- Pójdę do małych.
- Nie - powiedziałem stanowczo, dawno nie używałem tego tonu w stosunku do niej, właściwie to tylko kilka razy na początku naszej niefortunnej znajomości go użyłem, wtedy miała się mnie bać teraz tego nie chciałem, nie potrzebowałem, pragnąłem tylko jej szczęścia. Skuliła się i cicho zaszlochała - idź spać kochanie, ja tam przed chwilą byłem i wiem że wszystko jest w porządku - spróbowałem jej przytulić, ale mój poprzedni ton wystraszył ją za bardzo, bała się mnie. Znowu, tak jak na początku bała się mnie - Rose spokojnie, to ja Harry - próbowałem ją uspokoić jednak to nic nie dawało.
- Mój Harry tak do mnie nie mówi - powiedziała patrząc na mnie a ja poczułem ukłucie w sercu. Miała rację, nie powinienem tak do niej mówić. Nie tym tonem, nie do kobiety mojego życia.
- Przepraszam Rose - mocno ją do siebie przyciągnąłem, czułem jaj jej małe ciało się trzęsie jednak nie mogłem pozwolić jej się odsunąć ode mnie, nie jej, nie teraz gdy postąpiłem tak głupio.
- H-harry - jęknęła cicho.
- Rose, przepraszam kocham cię. Nie chciałem cię przestraszyć, chciałem tylko byś została w łóżku. Byś zasnęła - szepnąłem jej do ucha a jej ciało powoli zaczęło się odprężać. Chciałem by czuła się przy mnie bezpieczna, by nie płakała i by się nie bała.
Po pół godzinie spała spokojnie jak aniołek, mocno wtulona w moje muskularne ciało. Spokojny o nią opadłem na poduszkę i zamknąłem oczy, zasypiałem w akompaniamencie jej płytkich, spokojnych oddechów i miarowego bicia serduszka, jej serduszka.
***
Wstałem gdy Rose jeszcze spokojnie spała, jej oddech był miarowy i spokojny. Włosy delikatnie opadały na poduszki i mój tors, zamknięte oczy po raz pierwszy od dawana nie otwierały się niezliczoną ilość czasu w trakcie nocy. Wiedziałem że będzie wściekła gdy dowie się o tym co zrobiłem jednak jej spokojny sen, chociaż przez jedną noc był w stanie wynagrodzić mi to że nieźle będzie się po mnie darła i mnie biła. Te kilka godzin w trakcie których jest w stanie odciąć się od całego świata, od problemów i chorób były warte nie małej awantury z jej strony.
- Hazz - cichy szept dobiegł od strony drzwi, stał w nich Lou trzymający Theo.
- Co jest? - starałem się być spokojny.
- Idziemy na spacer z dzieciakami. Będziemy za godzinę, to tak żebyście się nie martwili jeśli w tym czasie Rose się obudzi - miał ochotę się zaśmiać ale nie zrobił tego.
- Okej, a może mi ktoś przynieść kawe i laptopa? Nie chce wstawać żeby jej nie obudzić a popracowałbym, nie wiem ile jeszcze będzie spać - posłałem przyjacielowi pełne podziękowania spojrzenie, za to że ktoś z nich nie przespał za bardzo tej nocy.
Po kilku minutach w pokoju był Zayn wręczający mi komórkę, laptopa, ładowarkę i kubek gorącej kawy.
- Dzięki - szepnąłem a on tylko kiwnął głową i po cichu wyszedł z pokoju spokojnie zamykając drzwi.
_______________________________________________
15 komów = NEXT
To jak wam się podoba rozdział?
Mam nadzieje że choć troszkę <3
Dzięki za wejścia i komy :***
Kocham was