środa, 30 lipca 2014

Rozdział 52

Poprzedni rozdział się wam spodobał?
Okej, czas na następny.
____________________________________

***oczami Harry'ego***
- Będziesz grzeczna - sam nie wiem czy było to pytanie czy raczej stwierdzenie ale nie dałem jej czasu na odpowiedź, mój język znów wylądował na jej cipie i początkowo delikatnie penetrował jej wnętrze. Rose wydawała z siebie ciche pomruki. Brałem jej cipę językiem coraz bardziej zachłannie, ona się szarpała z rozkoszy ale jednak nie mogła przeze mnie zmienić pozycji, była skazana na moją łaskę i niełaskę. Przerwałem gdy jej pomruki przemieniły się w jęki popatrzyłem na nią, wiedziałem ze gdyby miała wolne ręce przyciągnęłaby mnie i zaczęła namiętnie całować więc zbliżyłem się do jej twarzy i nie myliłem się już po kilku sekundach nasze języki spotkały się w namiętnym pocałunku. Zacząłem schodzić niżej i niżej tak że w końcu byłem z językiem na jej piersiach, jej ciało poruszało się. Próbowała wyswobodzić chociaż jedną rękę ale nie miała na to szans.
- H-Hazz - jęknęła głośno a ja się zaśmiałem.
- Cicho bądź! - przerwałem i mocno włożyłem w nią palce, chciałem być delikatny ale obudził się we mnie stary Styles więc zacząłem nimi szybko poruszać i głęboko.
Poczułem uścisk na dłoni co mnie bardzo zdziwiło.
- Sam bądź cicho - syknęła i rzuciła mną na łóżko wyciągając moją dłoń, nie mogłem uwierzyć w to że udało jej się wyciągnąć tą rękę jednak druga ręka i nogi ciągle miała przywiązane - rozwiąż mnie - jej to był oschły, nie wiedziałem czy chce uciec czy jednak nie.
- Nie - zaśmiałem się a ona zbliżyła twarz do mojej na tyle na ile mogła a resztę odległości sam jej pomogłem zmniejszyć choć nie wiedziałem co ona chce zrobić. Jednak delikatnie przygryzła moją wargę po czym włożyła do ust język. Poczułem przyjemne ciepło w podbrzuszu i sam zacząłem ją namiętnie całować.
- Rozwiążesz mnie? - tym razem nie żądała ale zrobiła słodkie oczka - Proooooszę - mrugała i słodko się uśmiechała więc odpiąłem jej drugą rękę.
- Lepiej? - zaśmiałem się i rzuciłam się na nią.
- Tak o wiele, teraz mogę zrobić tak - objęła mnie za szyję i przyciągnęła blisko siebie.
- Cieszę się - nogami wyswobodziłem jej stopy, o dziwo szybko mi to poszło.
- Bałeś się o mnie?
- Tak - nie wiem dlaczego, ale jej nie potrafiłem okłamać. Choć kiedyś na takie pytanie skłamałbym odpowiadając "tak" to tym razem była to szczera prawda - nawet nie wiesz jak bardzo myślałem że zwariuje....
- Przecież jestem dużą dziewczynką - leżeliśmy spokojnie na łóżku starając się uspokoić swoje oddechy, Rose położyła głowę na moim ramieniu teraz spoglądała na mnie.
- Jesteś moją dziewczynką, dla mnie będziesz zawsze małą niewinną dziewczynką niezależnie od tego ile osób zabijesz, ile osób będzie widziało twoje drugie oblicze.
- Hazz, na prawdę nie musisz się martwić.
- Musze, jesteś ze mną i będę się martwił. Zresztą nie tylko ja się martwiłem - pomimo że nie powiedziałem o kim mówię to ona głośno przełknęła ślinę.
- Nie rozmawiajmy o niej.
- Ja wiem że zniknęła i jej nie  było, ale jednak...
- Hazz proszę - cicho szepnęła.
- Dobrze, spokojnie kochanie - zacząłem głaskać ją po głowie by się uspokoiła, poczułem jak jej ciało robi się lżejsze. Zasypiała, jednak wiedziałem że jeszcze nie śpi.

***oczami Amandy***
- Rob jak mogłeś na to pozwolić?! Jak mogłeś!!? To mała dziewczynka! - wrzeszczałam na niego a on nic sobie z tego nie robił, siedział tylko na kanapie i palił kolejnego papierosa.
- Uspokój się Ami!
- Nie mów mi co mam robić! Pozwoliłeś mojej małej dziewczynce!
- Amanda! Kurwa, zostawiłaś ją! Miałaś ją gdzieś przez tyle lat. Wtedy gdy Cię potrzebowała! Teraz jest już dorosła i żadne z nas nie ma wpływu na to co ona robi.
- Ale to mała dziewczynka!
- Amanda! Siadaj! Już! - krzyknął i delikatnie acz skutecznie popchnął mnie na kanapę.
- Siedzę! Lepiej, Ci?!
- Może! A teraz masz - podał mi szklankę a w niej whisky - pij!
- Nie chce - próbowałam odstawić ale on tylko spojrzał na mnie.
- Pij - stwierdził krótko.
Chwyciłam szklankę i szybko wypiłam trunek, od razu się trochę rozluźniłam.
- A teraz posłuchaj. Rose to duża dziewczynka, teraz jest niezależna i nikt na nią nie wpłynie a zwłaszcza matka, której nie było.
- To było dla jej bezpieczeństwa.
- Może i tak, ale teraz za późno by było okej. Musisz się z tym pogodzić i starać się zyskać jej zaufanie. Nie żądaj by od razu było super zajebiście - mówił spokojnie patrząc przed siebie, mój brat nigdy nie utrzymywał kontaktu wzrokowego w trakcie rozmowy. Nie był też miły czy delikatny, wszystkim mówił wszystko prosto z mostu nawet jeśli miało by to tą osobę bardzo zranić.


________________________________________
10 komów = NEXT
Okej, tym razem nie +18, ale mam nadzieję że przeczytaliście i że się wam spodobało.
Piszcie jak wam się podoba.

czwartek, 24 lipca 2014

siepomaga #1

Hej postanowiłam że zrobię coś pożytecznego... Wchodzi was tu dość trochę, mam nadzieję że kogoś ruszą historie które będę opisywała. Postanowiłam że będę zamieszczała co najmniej jeden taki artykuł na miesiąc
Pomóżmy potrzebującym z SiePomaga...
____________________________________

Wanda

Rodzice małej Wandy przeżyli szok gdy choroba bez pytania weszła do ich domu, zaatakowała ich małą kochaną córeczką. Pomyślmy jak my byśmy się poczuli gdyby podczas zabawy z bratem/siostrą czy też synem/córką zauważyli na jego oczku plamkę. Pewnie najpierw nie zwrócilibyśmy na nią uwagę, ale potem zaczęlibyśmy się martwić. Co byśmy gdybyśmy od lekarza usłyszeli "Nowotwór złośliwy oka – siatkówczak – w zaawansowanym stadium." Za pewne nie bylibyśmy szczęśliwi, część z nas by się załamała a część walczyła tak jak i walczą rodzice Wandzi.
Gdybyście od lekarza, który leczy wasze ukochane maleństwo usłyszeli "Będzie trzeba amputować oko" - WALCZYLIBYŚCIE! Walczylibyście jak lwy by ocalić niczemu nie winne dziecko. Oni też walczą, znaleźli w Wielkiej Brytanii lekarza i szpital który pomoże im wyleczyć córeczkę...
Ale... Przecież zawsze jest jakieś "ale", oczywiście że i tym razem jest a co innego mogło by nim być jak nie pieniądze?
Koszt leczenia Wandzi może wynieść nawet 300 000 złotych! To bardzo duża suma pieniędzy, z której większość już posiadają. Pozostało niewiele bo niespełna 20 000 zł, a w tym możemy i POWINNIŚMY pomóc im my - ZWYKLI ludzie, którzy posiadają serce.

Ale jeśli kogoś interesuje pomoc niech wejdzie na stronę - http://www.siepomaga.pl/f/fundacja-siepomaga/c/1505 - i wszystkiego się dowie.

Rozdział 51 (+18!)

Za nami 1/2 setki... Z tej "rocznicy" i z okazji 4 urodzin zmieniłam tło bloga. Podoba wam się nowe?
A teraz miłego czytania kochane mordki <333
PS. To jest +18 i jak to określiła moja BFF "mocna +18" więc:
WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ, ZA SZKODY PSYCHICZNE, MORALNE, FIZYCZNE I WSZELKIE INNE NIE ODPOWIADAM.
Dla osób o mocnych nerwach.
I jak zazwyczaj piszę że +16 to teraz zostawiam +18, choć według kilku osób powinno to być nawet +21 :P
_______________________________________

***oczami Harry'ego***
- Rose - krzyknąłem jeszcze raz, tym razem bardziej szczęśliwy - Rose! Rose! Rose! - powtarzałem i mocno ją trzymając w pasie sprawdzałem czy nic jej nie jest.
- Harry uspokój się - zaśmiała się a ja aż poczułem przyjemne ciepło, mocno ja przyciągnąłem do swojego ciała i starałem się nie puścić - ej bo mnie udusisz - zachichotała.
- Nie prawda, chyba że ze szczęścia. Bałem się o ciebie! Po raz pierwszy się o kogoś tak martwiłem! Nie wiedziałem czy... Ja.... Ty... - sam nie wiem co chciałem powiedzieć, wiedziałem natomiast że w tym momencie byłem najszczęśliwszym facetem na świecie - głodna? - zapytałem uświadamiając sobie że gdy my jedliśmy ona była tam.
- Nie, nawet nie.
- Siadaj. Jedz - usiadłem na kanapie a ją posadziłem sobie na kolana podając półmisek sałatki ze stołu, zaśmiała się ale wzięła go ode mnie i zaczęła jeść. Szybko uporała się z sałatką więc poprosiłem El by podała sok, który też wypiła bez gadania.
- Lepiej Ci Hazz? - zaśmiała się patrząc na mnie, miała taki dobry humor.
- Dobry humorek?
- Eee... Nie - stwierdziła - ty tak na mnie działasz - szepnęła mi do ucha co sprawiło że po moich plecach przeszły przyjemne dreszcze.
- Dobra, to może my pójdziemy do siebie Rose jest na pewno zmęczona - stwierdziłem i wstałem z kanapy biorąc ją na ręce.
- Bardzo - szepnęła mi na ucho i oparła głowę o moje ramię - ale jeszcze wcześniej szybki prysznic bo nie chce śmierdzieć tym gównem - jęknęła wciągając zapach, zrozumiałem że nie poczuła mnie ale Wito i aż mnie przeszedł zimny dreszcz jak tylko ona zaśnie to pójdę do niego i mu przywalę za dotykanie mojej dziewczyny - spokojnie, zapomnijmy o tym dniu - szepnęła, musiała poczuć jak pulsują mi żyły i napinają mięśnie.
- Yhym - jęknąłem starając się uspokoić, otworzyłem drzwi do sypialni a potem do naszej łazienki i sadzając ją na szafce zapytałem - wanna czy prysznic - wskazała na prysznic więc odkręciłem wodę ustawiając temperaturę, wyciągnąłem z szafki ręcznik i powiesiłem go obok kabiny. Podszedłem do niej i ściągnąłem jej strój tak że została w samej bieliźnie - weź prysznic a ja przygotuję ci łóżko bo trochę je rozwaliłem ze złości i stresu - zaśmialiśmy się oboje a ona skoczyła do kabiny. Poszedłem w tym czasie do sypialni i poprawiłem rozwalone poduszki, podniosłem kołdrę z podłogi i położyłem ją na łóżko, zasłoniłem żaluzje w oknach bo już zaczynało świtać więc inaczej nie mogłaby zasnąć. Ściągnąłem z siebie ubrania i założyłem bokserki i t-shirt. Usiadłem na łóżku i obróciłem się w stronę drzwi, ujrzałem jak wychodzi ubrana w seksowną czarną koronkową bieliznę tak jak by miała nadzieję że ona na mnie nie zadziała tak samo jakby jej wcale nie założyła. Postanowiłem jednak że dam jej się wyspać więc przymknąłem oczy i położyłem się na łóżku jednak ona nie chciała spać położyła się na mnie tak że jej krocze znajdowało się na moim. Starałem się z całych sił być asertywny i nie dać się temu co we mnie się budziło, jednak jej pojedyncze ciepłe pocałunki na mojej szyi sprawiły że typowo męska część mojego ciała i umysłu, pragnąca wyłącznie zaspokojenia seksualnego się obudziła. Moja dłoń zaczęła zjeżdżać z jej tali niżej aż na pośladki, oderwałem rękę i włożyłem palec do buzi by przestać myśleć o tym co moglibyśmy robić, jednak jej pocałunki i delikatne podgrzanie mojej szyi sprawiło że ręka znów wylądowała na jej pośladkach lekko odsuwając majtki tak bym mógł spokojnie wodzić palcem po nich i nie tylko.
- Nie - mówi i wstaje ze mnie, sądziłem że idzie spać ale ona klęka nad moim kroczem i ściąga moje bokserki chwytając mojego penisa i nim początkowo delikatnie i powoli później coraz szybciej poruszając, po chwili włożyła go sobie do buzi i seksownie poruszając całym ciałem sprawiała że przechodził mnie dreszcz. Jej usta w połączeniu z dłonią sprawiły że po moim ciele latały miliony. Oderwała się na chwilę a ja wstałem i stanąłem przed łóżkiem, ona do mnie podeszła i kontynuowała przerwaną przed chwilą czynność. Moja głowa odchyliła się lekko do tyłu z rozkoszy a z ust wydobywały się pojedyncze ciche westchnięcia rozkoszy, zaczęła mojego penisa wkładać bardziej, czasem delikatnie podgryzała jego końcówkę. Moje biodra samoistnie zaczęły się poruszać, ona ruszała głową coraz szybciej a ja biodrami co sprawiło że w pewnym momencie wszedł w jej usta za głęboko jednak nie skończyła czynności tylko zaczęła go masować i oblizywać wokoło a potem ponownie włożyła go sobie do ust, przytrzymywałem jej głowę nawet nie wiem kiedy zacząłem popychać ją bardziej w swoją stronę.
Przerwałem jej i położyłem ją na łóżku, ściągnąłem jej majtki i polizałem pośladki oraz cipę. Podniosłem ją i postawiłem na podłodze tyłem do mnie, jej dłonie znalazły się na stoliku nocnym a ja mocnym pchnięciem wszedłem w nią od tyłu, mocno poruszałem się trzymając ją w biodrze, cicho mruczałem. Przygryzłem nawet swoją koszulkę by nie zacząć wydawać z siebie innych odgłosów.
- Pieprz mnie Harry! Pieprz - słyszałem jak krzyczy, dziękowałem Bogu że zamontowałem tu sobie dźwiękoszczelne ściany -  O kurwa! Pieprz! Harry! Pieprz! Mnie! - krzyczała i jęczała na przemian a ja wiedziałem że się jej podoba - Ty kutasie! Pierdol mnie! Pierdol! - jej jęki były coraz głośniejsze a ja czułem że za chwilę doję, wyszedłem więc z niej i rzuciłem delikatnie na łóżko namiętnie całując. Po krótkiej chwili odepchnęła mnie tak że znów stałem na dywanie a ona klęknęła tym razem obok mnie, nie na łóżku ale obok mnie i znów wzięła mojego penisa do ust, poruszała się delikatnie nie tak nachalnie jak przedtem.
- Och baby - dawno jej tak nie nazywałem, ale to było piękne, tym razem nie krzyczała bym tak jej nie nazywał ale nawet się uśmiechnęła i zaczęła poruszać szybciej - Tak baby, dajesz mała, jeszcze baby - krzyczałem a moja ręka wylądowała z tyłu jej głowy, chwyciłem jej włosy delikatnie i tym razem z większym umiarem zacząłem pociągać ją jeszcze bardziej do mnie tak że zaczęła brać coraz więcej "mnie" do ust. Gdy poczułem że jeszcze chwila i dojdę pociągnąłem ją lekko za włosy tak by się oderwała ale bym nie zrobił jej krzywdy, popatrzyła na mnie zdziwiona a ja jedną ręka podniosłem ją i położyłem na łóżku. Ściągnąłem jej majtki i wszedłem na łóżko tak by móc być blisko jej cipy językiem, splunąłem odrobiną śliny na jej pośladki i delikatnie jednym palcem rozsmarowałem ją aż do jej kobiecości, cicho jęknęła więc powtórzyłem czynność po czym bez ogródek wszedłem w nią palcami ale już po kilku "pchnięciach" wyszedłem a ona jęknęła pod wpływem utraty przyjemności, jednak nie na długo pozostawiłem ją nie zaspokojoną bo przybliżyłem swoje usta i nachalnie wepchnąłem w nią język co sprawiło że wydała kilka jęków i przekleństw równocześnie. Gdy zaczęła głośno i bez przerwy jęczeć to się oderwałem.
- O jea Rose, oje baby - szepnąłem i wszedłem w nią swoim kutasem - O jea! - krzyczałem i robiłem kolejne mocne pchnięcia, Rose pojękiwała i przeklinała na przemian, objąłem ją w pasie i kładąc się na łóżku posadziłem ją na sobie. Chwyciłem w pasie i zacząłem poruszać w górę i w dół, po pewnej chwili ona sama poruszała się a moje biodra wraz z nią. Słyszałem jej jęki, niektóre stłumione przez przygryzanie wargi.
- O fuck! Harry! O fuck - krzyczała gdy zacząłem poruszać się jeszcze szybciej, mój przyjaciel z niej "wypadł" ale ona szybko włożyła go na swoje miejsce delikatnie przejeżdżając po nim swoimi mokrymi palcami a ja znów mocno ruszałem biodrami. Po chwili z niej wyszedłem a ona chciała go włożyć z powrotem.
- O nie baby, zrób mi teraz loda - szepnąłem a ona zniżyła się wystawiając blisko mojej twarzy swój tyłem i znów wzięła go do ust tym razem poruszała się delikatnie ale za każdym razem przygryzała jego końcówkę. Gdy zrobiła to po raz kolejny mocno walnąłem ją w tyłek i znów nałożyłem na siebie tak by móc w nią wejść. Rozpiąłem jej biustonosz i ściągnąłem jej go rzucając gdzieś na drugi róg pokoju, jej piersi zaczęły pocierać o moją klatkę piersiową, podniecało mnie to tylko bardziej więc wyszedłem z niej.
- Klękaj, ręce na poduszki - rozkazałem a ona tak zrobiła po czym mocno i brutalnie w nią wszedłem.
- O fuck! Harry! Ty! Pierdolony! Gnoju! - krzyczała między jękami rozkoszy! - Pierdol! Mnie! Pierdol! - moje ruchy może i były mocne i brutalne, ale były przepełnione pożądaniem, pożądaniem jej. Poczułem jak jej soki wypływają a moje były bardzo blisko jednak nie wlałem ich w nią, wyszedłem z niej i rozchylając jej nogi zacząłem bawić się swoim penisem a po chwili moja sperma spływała po jej tyłku i kobiecości, delikatnie ją rozsmarowałem po tyłku i obróciłem ją tak by leżała na plecach, jej oddech był szybki tak samo jak mój.
- Teraz to zjedz - powiedziałem spokojnie i położyłem jej własną dłoń na jej cipie i delikatnie nią przejechałem tak by cześć spermy się na niej osadziła po czym położyłem dłoń na jej ustach a ona posłusznie zlizała - teraz sama - powiedziałem a ona powtórzyła czynność - jeszcze raz! Aż nie powiem skończ! - może było to bardziej zachowanie Harry'ego zanim ją poznałem, ale ona nie krzyczała i nie uciekała więc pozwoliłem sobie zakończyć to co zacząłem - skończ - stwierdziłem po kilku kolejnych liźnięciach - reszta dla mnie - powiedziałem a ona nie zdążyła zapytać o co mi chodzi bo moja głowa już była w jej kroczu, delikatnie pieściłem jej łechtaczkę oblizując resztę naszych wspólnych płynów, zacząłem bawić się jej wargami sromowymi a ona wydawała ciche stęknięcia co mi się spodobało się więc kontynuowałem zabawę  tym że jedną dłoń położyłem na jej piersiach które na przemian pieściłem. Znowu wydawała z siebie ciche jęki, spróbowała mnie odepchnąć.
- O nie mała, nie ma mowy - zaśmiałem się spoglądając na nią na chwilę po czym wróciłem do poprzedniej czynności. Spróbowała zacisnąć nogi ale jej nie pozwoliłem - leż! Spokojnie! - krzyknąłem i wstałem w komodzie miałem sznury i kajdanki wziąłem dwa małe kawałki sznura i dwie pary kajdanek. Obróciłem nas tak by było mi ją swobodnie zapiąć po czym przytwierdziłem jej ręce do dwóch kolumn łóżka przy zagłówku a nogi w wielkim rozkroku przywiązałem do kolumn po przeciwnych stronach - teraz się zabawimy tak jak tatuś chce - sama wyzwoliła we mnie lwa. Trochę się bała i szarpała ale uciszyłem ją namiętnym pocałunkiem, nie zamierzałem jej skrzywdzić, chciałem tylko wrócić do seksu do jakiego byłem przyzwyczajony. Co ją trochę uspokoiło.

_____________________________________
Okej wiem jestem zboczona 
:P Ale ja tu o 23 wypiłam 2 mocne kawy by dla was pisać.
Potem jak dostałam 10 prośbę o scenę +18 lub brutalną to poszła do barku po wino. I po 2 lampce byłam w stanie zacząć pisać. Nie miałam dziś natchnienia na +18 ale alkohol wszystko potrafi... Więc proszę bardzo. Jeśli kogoś ten rozdział odrzucił to przepraszam no ale... Wiecie jak bywa :P
Całuski i idźcie spać, bo ja jeszcze nie idę. Spróbuję coś jeszcze napisać.
Zna ktoś dobrego nie drogiego psychiatrę dla mnie? Albo ktoś mi jakiegoś zafunduje bo mnie nie stać a by się przydał jak widać!

środa, 23 lipca 2014

4 lata - 5 miesięcy - 50 rozdziałów

Hej kochani to taka luźna notatka na 4 "urodzinki", blog ma już, albo dopiero 5 miesięcy. Napisała (no napisałyśmy bo początkowo nie ja, albo inaczej nie tylko ja pisałam)...
Jest 22:4222 lipca i zaczynam pisać tą notatkę, ciekawe o której skończę... W czasie gdy ją piszę staram się ogarną 10 innych rzeczy xD

Nie sądzicie że czas tak szybko leci? Przypomnijmy sobie jak zaczynaliśmy - What Make You Beautiful - jak pragnęłyśmy by ta piosenka leciała częściej. Jak się cieszyłyśmy z każdego plakatu, z każdego zdjęcia na okładce.
No ale właściwie czym się różni u nas 2010 rok od 2014?
Czy był koncert - NIE...
Czy chłopcy odwiedzili nasz kraj - Nie... Albo... Może jednak... Hmm... Nie...
Ale ja wam powiem czym, według mnie każda z nas która jest directionerką rok, dwa, trzy, cztery jest silniejsza.
Mam wrażenie, przynajmniej po mojej osobie to czuję że spotykamy się z mniejszymi hejtami niż na początku, ludzie bardziej szanują nas i chłopaków.
Teraz pomyślmy o tym jak silne jesteśmy, przecież rok w rok jest nas więcej ! <3
Trzy lata temu gdy powiedziałeś "One Direction" wielu ludzi mogło cię zapytać "Kto?" a teraz? Teraz każdy wie, co prawda nie którzy porównują ich do Biebera, niektórzy hejtują ale jednak wszyscy wiedzą!
Mówią "muzyka dla udupów" ale gdy na ESCE robią jakiś dzień z 1D i puszczają choćby One Thing to ludzie nucą to pod nosem !

Z czym wam się kojarzy 2012 rok?
Mi z wieloma momentami z chłopakami, blond pasmem Zayn'a.... Ogolonym na łyso Liam'em.
BRIT Awards 2012. Z nagrodą dla WMYB jako dla najlepszego singla. Z innymi licznymi nagrodami - najlepszy artysta, najlepszy album, najlepszy singiel, najlepszym nowym artystą, najlepszym artystą UK & Irlandii. (Mającym najlepszych fanów) I wieloma innymi...

Z Take me home i z Live While we're young


Z 18 urodzinami Harry'ego :P

Tak, te lata były szalone ale czy nie piękne? Nasze zjazdy - te większe i mniejsze. Te na których było nas 15 i te na których było nas w setkach.
Ale chłopacy nie zawsze muszą być szczęśliwi, nie zawsze muszą iść uśmiechnięci i mówić "Jest okej!".
Przecież oni też czasem "obrywają"... Nie raz widziałyśmy jak płaczą, np. jak jakaś "fanka" na koncercie krzyknęła Niall'owi że jest brzydki :C



Gdy byli w Afryce kręcąc "One Way or Another" na akcje Red Nose Day






Ale także w innych sytuacjach gdy po prostu emocje, życie wszystko przytłaczało...










Nie żądajmy od siebie byśmy były silne, bo nie zawsze musimy. Czasem nawet nasi idole płaczą w takich chwilach włączmy sobie Little Things lub Moments i po prostu pozwólmy łzą płynąć...

Teraz mamy już 2014 rok, mamy kolejną - 3 już trasę chłopaków i nowy album Midnight Memories oraz kolejne hity jak Best Song Ever z najdłuższym teledyskiem, w kształcie "filmu" czy Story of my life w którym chłopacy (sorry "mężczyźni") pokazali nam kawałek swojego życia...
A także You & I którego teledysk zadedykowany jest nam.... Oraz piosenka, którą zadedykowali fanką które potrzebują pomocy - tną się, myślą o śmierci ect. czyli Diana.

Mamy cudowych idioli którzy o nas dbają i nas kochają, racja może czasem porąbanych ale NASZYCH. Pamiętajmy o tym przez następny rok i kolejne cztery a nawet czterdzieści cztery lata...


Nasi kochani wariaci, którzy za każdą z nas oddali by życie...

Pisząc to wylałam morze łez, ale co tam :** Kocham was, miłej nocki DOBRANOC (choć nie idę spać)...
100 lat <333333
Tak jak przypuszczałam, przed północą nie skończyłam. Już 15 minut po niej :C
Miało być o północy ale będzie 15 minut po niej. Kocham was i mam nadzieję że będziemy trwali razem dłużej.
Mamy już 4 lata.... A blog posiada 50 rozdziałów :P 
1000000 lat kochane siostrzyczki *-*
A przy okazji: Spamujmy na tt #Midnight1DMemories  #4YearsOfOneDirection #1YearOfBSE

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 50

Tak wiem znowu długo czekaliście... Przepraszam. A teraz miłego czytania :)
______________________________________

***oczami Harry'ego***

Siedziałem i patrzyłem na własny talerz, czułem na sobie wzrok wszystkich w pomieszczeniu, to było takie... Dziwne? Sam nie wiem, w każdym bądź razie bardzo nienormalne czułem się jak osaczony.
- Coś nie tak? Wyglądam inaczej - zapytałem przyjaciół, bo właściwie przy stole siedzieli tylko przyjaciele. W tym domu nigdy nie jadł nikt nie ważny, nikt kogo nie lubiliśmy.
- Harry zmieniłeś się - powiedział Niall przełykając kolejną porcję.
- To znaczy? - dopytywałem - Zestarzałem się? Wyskoczyły mi zmarszczki? Jestem wyższy?
- Nie, nie w takim sensie się zmieniłeś. Jesteś dla niej bardzo czuły i opiekuńczy.
- Dla Rose? - skinienie głową mi wystarczyło, chodziło mu, właściwie im wszystkim o nią - przecież jest moją dziewczyną, jaki mam dla niej być w takim razie?
- Harry posłuchaj siebie - zaśmiał się Louis którego od razu skarciła wzrokiem El, niby była równie ważna co my jednak ciągle pozostawała dziewczyną i choć Lou często się jej słuchał to czasami nie zgadzał się z nią, tak jak w tym momencie - El uspokój się, mówię tylko że to już nie ten sam Styles.
- Nie ten sam którym był jak ją poznał? - zapytała albo stwierdziła sam nie wiem.
- Dokładnie - odpowiedział po czym kontynuował - gdy ją poznałeś zależało ci tylko na tym by mieć kolejną niunię którą będziesz mógł rządzić, bić i gwałcić - chciałem mu przerwać by się z tym nie zgodzić, jednak on uciszył mnie ręką a ja stwierdziłem że ma rację. - Gwałciłeś ją i biłeś. Poniżałeś, była "tylko kolejną niunią" która nic nie znaczy. Wiesz taką na kilka tygodni, góra pół roku. Nie szanowałeś jej, była Ci obojętna, albo przynajmniej chciałeś by była obojętna i starałeś się odepchnąć uczucia. Gdy ją przywiozłeś to zamknąłeś ją w pokoju, kazałeś jej sobie sprzątać i gotować - kontynuował a ja widziałem jak Eleanor pociera ręce, jak patrzy to na niego to na mnie z niepokojem. - Gdy uciekła stąd i przez przypadek wylądowała w domu w którym mieliśmy akcję, wtedy byłeś z inną laską w pokoju - poczułem że w moich oczach zbierają łzy - gdy tam weszła to się wkurwiłeś. Zacząłeś ją bić, kopać i przeklinać. Do domu przyniosłeś ją w ciężkim stanie, ale miałeś to w dupie. Gdyby umarła po prostu byś gdzieś podrzucił jej ciało - powiedział a ja teraz nie wytrzymałem, ale nie wkurwiłem się na niego co było dziwne, a co dziwniejsze wkurwiłem się na samego siebie. W moich oczach od dawna wzbierały łzy, teraz na siłę szukały ujścia. Przed oczami miałem obrazy jej ciała wtedy, całego w sińcach. Doskonale pamiętam jej strach, bała się mnie a to zaczęło mnie zmieniać. Lou miał raję, wcześniej starałem się odepchnąć od siebie uczucia bo twierdziłem że nie mogę kochać i być kochanym jednak... Jednak ona mnie zmieniła, teraz kochałem i byłem kochany. Zdenerwowany wstałem od stołu tak że krzesło poleciało na podłogę a stół się zachwiał, wszyscy popatrzyli na mnie przez krótką chwilę a potem na Lou, w ich spojrzeniach można było wyczytać złość, litość, strach o niego i... Co dziwne czułem się tak jakby oni wszyscy chcieli mi to powiedzieć ale nie mieli odwagi.
Poszedłem do sypialni a po policzku pociekły mi pojedyncze łzy, zacząłem się zastanawiać czy takie życie jest dla mnie, teraz gdy mam kogoś na kim mi zależy mógłbym z tym zerwać i po prostu wyjechać. Oczywiście traciłbym przyjaciół, ale zyskał bezpieczeństwo dla Rose, chodziłem po pokoju od jednej ściany do drugiej, mijały minuty a ja ciągle tylko myślałem.
Wyszedłem z pokoju po niespełna piętnastu minutach.
- Masz rację - powiedziałem i popatrzyłem na Lou, wszyscy siedzieli przy stole i o czymś rozmawiali - zmieniłem się i pokochałem kogoś choć zawsze myślałem że to niemożliwe.
- Nigdy nie mów nigdy - powiedziała Perrie.
- I teraz gdy zrozumiałem to wszystko zastanawiam się nad... odejściem - gdy wypowiedziałem ostatnie słowo wszystkie pary oczu skierowały się na mnie, choć przedtem patrzyli się na mnie co jakiś czas to teraz przestali nawet mrugać.
- Pojebało cię?!
- Co ty kurwa odpierdalasz?!
- Weź idź się napij! A potem pierdol głupoty!
- Ciebie totalnie pojebało?!
Krzyknęli niektórzy z nich a reszta ciągle się na mnie tylko patrzyła.
- Nie, ja mówię poważnie - tylko tyle zdążyłem powiedzieć bo dostałem w twarz od Eleanor, zresztą Louis też dostał.
- Pojebało Cię?! Tak kurwa zmieniłeś się! Ale my ci tego nie powiedzieliśmy po to byś spakował się i wyjechał! Tylko żebyś się ogarnął! Nie nie chodzi mi o to że masz znowu byś dla niej takim sukinsynem jak wcześniej ale o to że nie musisz umierać ze strachu za każdym razem jak Ci zniknie z oczu! Ucieczka od tego wszystkiego nie ma sensu, to i tak cię znajdzie a jeśli odejdziesz od nas albo tu wrócisz albo dołączysz do kogoś innego! Więc kurwa masz - ona nie mówiła tylko krzyczała, ale podała i kieliszek wódki - napij się i przestań odpierdalać głupoty!
- Ja.... - chciałem się odezwać i powiedzieć że mówię poważnie ale tylko znowu oberwałem w twarz.
- Powiedziałam zamknij się! Wiem kurwa że tu rządzisz ale zaraz sam będziesz potrzebował karetki jak nie przestaniesz pierdolić głupot!
- El, ja - znów spróbowałem ale tym razem nie oberwałem w twarz, choć może tylko dlatego że Lou ją chwycił.
- Słyszysz się?! Odpierdala Ci?! Poza tym zastanów się czy ona by odeszła z tobą.
- Kocha mnie, chciała tego więc tak.
- Tak kocha cię. Tak C-H-C-I-A-Ł-A - podkreśliła każdą literę z osobna, robiąc między nimi przerwę - tego, ale to było zanim sama wróciła. Teraz nie odejdzie, gdyby dalej tego chciała nie pakowała by się w to gówno! - krzyknęła a ja usłyszałem odgłos zamykanych drzwi, słyszałem trzy osoby a raczej koki trzech osób, wziąłem głęboki oddech.
- Siema szefie - powiedział ktoś za moimi plecami.
- Hej - odpowiedziałem od niechcenia i ciągle patrzyłem się na El, w tym momencie poczułem na swoim ciele ręce, małe damskie ręce - Rose! - krzyknąłem i ją objąłem mocno.
- Tak ja - zaśmiała się, a w mojej głowie zaczął odbijać się echem ten słodki głosik.

______________________________________
\10 kom NEXT
Jestem po czwartej nie przespanej nocy, choć dziś już w ogóle nie spałam bo dziewczynki których pilnowałam czekały aż przyjedzie tata którego od tygodni nie widziały, więc nie zmrużyły oka choć leżały w łóżkach od 22:40... Aż do 4:50 a potem już nie szłam spać bo o 6 jechałam do domu więc przepraszam za wszelkie błędy :)
10 kom NEXT 

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 49

Hej, wiem że obiecałam wam że rozdziały będą częściej nawet z tego powodu pożyczyłam laptopa od chłopaka by móc pisać wszędzie ale jednak jest teraz u mnie bratanica i kurwa prawie w ogóle nie mam dostępu do tego laptopa. Na telefonie się źle pisze, a na kompie nie mam kiedy bo całe dnie siedzimy poza domem... No cóż, miałam nowy telefon to ona na nim ciągle i wszędzie siedziała, teraz na laptopie...
Na prawdę postaram się jak najczęściej ale nie wiem jak często dam rade :C
_________________________________________________

***oczami Rose***
- Przepraszam coś się stało? - zapytała barmanka, która właśnie weszła do łazienki. Popatrzyła na mnie spokojnie i usiadła na przeciw mnie.
- Tak, przepraszam...
- Spokojnie, rozumiem cię - powiedziała i podciągnęła rękaw tak że zobaczyłam tatuaż, nasz tatuaż.
- Jak to? Skąd wiedziałaś?
- Domyśliłam się, pamiętam Layle... To... Hm...
- Oferma...? - zaśmiałam się a ona razem ze mną.
- No tak, więc nie powiesz im?
- Zwariowałaś, jednym z nas zostaje się do końca.
- No tak...
- A ty od kiedy jesteś u nas? - zapytała, zaczynając poprawiać włosy.
- Od zawsze. Jestem córką Amandy.
- Amanda była moją szefową, bardzo nam jej brakuje. Przykro mi że - zaczęła.
- Spokojnie. Poza tym okazuje się że - chciałam jej powiedzieć, ale skoro już nie należała do nas to coś musiało się stać - wszystkim jej brakuje.
Przysunęła się bliżej i poprawiła moje włosy.
- Będzie dobrze, teraz weź głęboki oddech i wyjdź do nich bo zaczną myśleć że uciekłaś.
- Dziękuuuuję - chciałam powiedzieć jej imię ale nie wiedziałam jak się nazywa.
- Mandy, Mandy Preskot - zaśmiała się i mnie popchnęła w kierunku drzwi - a teraz już uciekaj.
Zrobiłam tak jak powiedziała, wzięłam kilka głębokich wdechów i otworzyłam drzwi a zaraz przed nimi stał policjant.
- O, a już myślałem że pani uciekła - zaśmiał się i uderzył długopisem o notes.
- Nie... Nie, ja przepraszam ale musiałam ochłonąć. To chyba za dużo jak na jeden dzień.
- Tak rozumiem, ale musimy jeszcze zrobić rysopis i skończyć przesłuchania - gdy mówił o rysopisie to o mało nie zemdlałam.
- Yhym - szepnęłam i usiadłam na kanapie.
Policjant jeszcze przez chwile postał po czym usiadł niedaleko mnie.

***oczami Harry'ego***
- Liam!
- Co jest?
- Wróciła? - zapytałem po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny. Bałem się, każdej sekundy bałem się jeszcze bardziej.
- Nie, jeszcze nie.
- Gdzie ona jest? - zapytałem coraz bardziej zdenerwowany.
Chodziłem zdenerwowany z kąta w kąt i starałem się by niczego nie rozwalić, Amanda poszła już do bazy przed kilkoma a nawet kilikonastoma minutami. Usiadłem spokojnie w fotelu i powoli się kręciłem, to w jedną to w drugą stronę. Zacząłem przekładać wszystko co mam na biurku, po to by zając wolny czas jednak mimo wszystko ciągnęło się to w nieskończoność.
- Hazz! - krzyknęła Pezz.
- Wróciła? - wybiegłem jak poparzony z gabinetu i wpadłem prosto na nią.
- Nie, kolacja - zaśmiała się i machnęła ręką w stronę jadalni.
- Nie jestem głodny.
- Ale musisz zjeść. Nic jej nie jest, za nie długo tu wejdzie.
- Jesteś pewna...? - trochę stwierdziłem a trochę zapytałem.
- Za chwile wejdzie tymi drzwiami, cała i zdrowa. Usiądzie z nami przy stole lub na kanpie i będziemy się śmiać.
- Perrie, proszę cię. Nie zjem niczego. Niczego nim ona tu nie wejdzie.
- Harry! Kurwa! Siadaj! Do! Tego! Pieprzonego! Stołu! I! Jedz! Tą! Cholerną! Kolację! - krzyknęła i popchnęła mnie w kierunku stołu.
- Uspokój się, już jem - zaśmiałem się lekko i wziąłem talerz.
- No i dobrze - szepnęła i usiadła obok mnie, wiedziałem że chciała pilnować bym zjadł. Ale nawet to nic nie da.

***oczami Rose***
Siedziałam na kanpie jakiś czas, ani ja ani policjant się nie odzywaliśmy. W pewnym momencie zobaczyłam jak Mandy wychodzi.
- Przepraszam ale musze się przewietrzyć - powiedziałam w pewnym momencie i wstałam, chciał wstać ale ręką pokazałam by został. Jednak, wiedziałam że nie mam aż tak dużo czasu jak by się mogło wydawać. Gdy tylko stracił mnie z oczu przyśpieszyłam i już po chwili byłam na dworze.
- Mandy! - krzyknęłam a dziewczyna się odwróciła i lekko uśmiechnęła. Zobaczyłam że jeden z "chłopaków" wujka Rob'a się przy niej zatrzymał.
- Cześć mała, wskakuj i zwiewamy. Hazz wariuje - zaśmiał się a ja trzasnęłam drzwiami. Gdy siedziałam już z tyłu samochodu zobaczyłam gliniarza, który właśnie wyszedł z klubu i zaczął się rozglądać.

_______________________________________
10 komów NEXT!
Wiem długo czekaliście ale w końcu jest kolejny rozdział.
Przepraszam tak długo.
Teraz postaram się dodać szybciej rozdziały... Jednak są wakacje...
Więc wiecie :C
Kocham was, i dziękuję za wszystkie komentarze.

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 48

Jak tam pierwsze dni wolności? Jak świętowaliście zakończenie roku? Mam nadzieje że nie stęskniliście się za kolejnym rozdziałem za bardzo. W dalszym ciągu nie czuje się najlepiej ale już nie tak źle. A teraz miłego czytania *.*
___________________________________
***Rose***
- Czy Wito coś pani zrobił?
- Nie.
- Czy próbował panią zgwałcić?
- Nie.
- Czy zmuszał panią do picia?
- Nie.
- Czy mógł pani dosypać coś do drinka.
- Nie... Raczej nie... Nie wiem.
- A kręci się pani w głowie, mdli panią?
- Proszę pana, tu porwali człowieka na moich oczach a pan się pyta czy mi się kręci w głowie? Tak kręci mi się w głowie z tego wszystkiego.
- Dobrze, ma pani rację to było głupie pytanie. A czy pamięta pani w co byli ubrani?
- Eee - mój głos się zachwiał - nie za bardzo, z jednej strony jestem pijana. Z drugiej to jest tu ciemno.
- Dobrze no ale może choć jakaś małą rzecz?
- No... Jego ochroniarze mieli skórzane kurtki a on białą bawełnianą koszulę... A i oblał się sokiem porzeczkowym, więc ma plamę na lewy boku.
- Dobrze, a barman?
- No... E... - zachwiałam się bo wiedziałam że miał własne ubranie i fartuszek ale nie pamiętałam co - był ubrany jak tamci - wskazałam na pozostałych barmanów.
- Dobrze, Pitty idź sprawdź czy coś zauważyli i zapytaj o monitoring - pokazał na liczne kamery, szkoda że nie wiedział że nie działały, a te które działały mają czyste taśmy.
Patrzyłam się na to wszystko i z trudem powstrzymywałam śmiech, policjanci którzy po woli odkrywali że nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Ich złość gdy dowiedzieli się że większość kamer nie działa, zdenerwowanie gdy wyszli z kantorka z przekonaniem że zepsuła się nagrywarka i przez to nic się nie nagrało. I to że ja jedyna znałam prawdę a grałam małą niewinną dziewczynę, która znalazła się tu przez przypadek.
- A pani, jak się nazywa?
- E-emily - jęknęłam, wyrwał mnie z zamyślenia i o mało nie powiedziałam swojego prawdziwego nazwiska - Emily Count - dopowiedziałam, a on zanotował w notesie.
Popatrzyłam na ludzi, którzy wychodzą z klubu byli dziwnie... Zmieszani, niektórzy rozglądali się w poszukiwani kogoś kto by im wytłumaczył co się dzieje. Inni nie wiedząc co zrobić stali z policjantami i czasem odpowiadali na ich pytania kiwają głową.
- Ile ma pani lat? - zapytał policjant i zamachał mi ręką przed oczyma.
- Przepraszam, muszę iść do łazienki - powiedziałam i zaczęłam odchodzić. Musze się stąd jak najszybciej wydostać.
- Poczekam tu na panią - powiedział i usiadł na kanapie, jeden z barmanów przyniósł mu szklankę coli. I odszedł. Weszłam do łazienki i usiadłam na blacie przy umywalce tak by móc spokojnie patrzeć w lustro. Poprawiłam i tak już za mocno wytuszowane rzęsy, przejechałam elinerem po powiece by kreska była ciemniejsza. Szybko nałożyłam na usta balsam po czym czerwoną szminkę. Patrzyłam na swoje odbicie i sama się nie poznawałam, ale jednak im dłużej pozostawałam z policjantami w jednym pomieszczeniu tym gorzej. Siedziałam na blacie i jak głupia wgapiałam się w lustro, nie wiem dlaczego czułam się tak źle w końcu już nie raz uczestniczyłam w takich akcjach. Jednak tym razem miałam wielu ludzi na których mi zależało.

***oczami Harry'ego***
Dlaczego ja się na to zgodziłem, dlaczego pozwoliłem jej tam zostać samej czy nie dość się już dziś o nią namartwiłem. Najpierw siedziałem w samochodzie i jak jakiś idiota patrzyłem się na drzwi licząc na to że sama wyjdzie i zakończy tą pieprzoną akcje. A potem zgodziłem się by ona sama, całkowicie bezbronna została tam z tymi pieprzonymi policjantami.
- Harry!?! - krzyknął Liam i mną potrząsnął.
- Co jest? Wróciła!?
- Harry ogarnij się! Ona jest dobra, widziałeś jak sobie potrafi radzić. Da rade.
- Ale ona tam jest! Co byś zrobił gdybyśmy tam zostawili Sop! Całkiem samą, bez wsparcia. Bez broni.
- Nooo - jęknął.
- Właśnie, więc proszę Cię!
- Uspokójcie się! Obaj! - wrzasnęła Perrie.
- Nie wrzeszcz!
- To weźcie się uspokójcie. Nic jej nie będzie, jest dużą dziewczynką.
Może i oni wszyscy mieli rację ale. Ale ja się o nią bałem, dla mnie była małą kochaną dziewczynką, w dodatku taką która kilka godzin wcześniej dowiedziała się że jej martwa matka jednak nie jest martwa tylko się ukrywała przez wiele lat. Zdenerwowany poszedłem do swojego gabinetu, usiadłem na fotelu przy biurku i zacząłem patrzeć na jej zdjęcia.
Wszyscy moi znajomi, nawet ja zastanawialiśmy się jakim cudem Liam, Louis czy Zayn potrafili się zakochać tak bardzo, potrafili kochać i szanować swoje dziewczyny. A teraz, teraz ja sam byłem tak zakochany.
- Harry? - usłyszałem niepewny damski głos, ten sam który cały dzień chodzi mi po głowie.
- Tak?
- Gdzie moja córka?
- Teraz to panią obchodzi? - warknąłem i na nią popatrzyłem - Rose, jest bezpieczna. Ze mną zawsze będzie bezpieczna.
- Wiem, wiem. Chciałam ją tylko przeprosić, wytłumaczyć to wszystko - powiedziała - mogę usiąść?
- Tak, proszę.
- Muszę z nią porozmawiać. Gdzie ona jest?
- Dalej w klubie - szepnąłem.
- Co?! - krzyknęła i popatrzyła na mnie groźnym wzrokiem.
- Słucham? - popatrzyłem na nią spokojnie.
- Przepraszam, zapomniałam że nie mam tu już żadnych praw, przywileji.
- Tak, więc jak pani chce to proszę tu siedzieć i czekać. Jak nie to tam są drzwi - wskazałem na drzwi po czym na półkę - a tam tajne przejście.
_________________________________________________
10 komów NEXT.
Piszcie jak wam się podoba. Sądzicie że dzieci Rose jeszcze wrócą?

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 47

Za wszystkie błędy przepraszam ale pisze na telefonie. 8 komów NEXT. Miłego czytania.
______________________________________
***oczami Rose***
Walnęłam mu jeszcze kilka razy, gdyby nie to że ktoś mnie odciągnął oderwał by jeszcze trochę. Początkowo chciałam walnąć osobie która mnie odciągnęła ale zobaczyłam że to El, wiec się rozluźniłam.
- Hej - powiedziałam i poprawiłam strój.
- On jeszcze żyje? - zaśmiała się dziewczyna.
- Tak. Znaczy chyba tak.
- To tak czy chyba tak? - zapytał Lou który podszedł do chłopaka z sznurem i taśma.
- Tak żyje. Nie chciałam go zabić, znaczy jeszcze nie. Miał tylko pożałować i zrozumieć kto rządzi.
- Dobra, no to zbieramy cie Wito - zaśmiał się i podszedł do faceta. Związał mu ręce z tyłu, potem związał mu nogi i zakleił usta, teraz najgroźniejszy facet Londynu wyglądał jak przestraszony kurczak aż mi się śmiać chciało.
- Zbieramy się? - zapytałam i zobaczyłam wybierającą Sophie.
-Rose, boshe Rose ty żyjesz - krzyknęła i mnie mocno przytiliła - miałaś tam wrócić, o mało nie zwariowaliśmy.
- Przepraszam. Ale popatrz jak on teraz niewinnie wygląda - zaśmiałam się.
- Kto go pobił? Lou? - zapytała patrząc na bruneta.
- Nie ja. Rose nim tu przyjechaliśmy. Jeszcze trochę i by go zabiła. Ale on też jej przywalił jak widzę - pokazał mój policzek a ja przypomniałam sobie jak bardzo boli.
- Co on Ci zrobił?
- Nic takiego - zaśmiałam się -potrzebujemy stąd coś jeszcze?
- Nie raczej nie ale barmana trzeba się pozbyć - jęknęła i w tym momencie usłyszeliśmy policję - bo wezwał psy - dodała a ja pogoniłam Lou i El którzy od razu wsadzili do samochodu Witaj raczej wpakowali na tylne siedzenia i przykuki do siedzenia.
- Idę po chłopaków, Sop idziesz? - kiwnęła głowę i pobiegła ze mną.
- Harry - krzyknęłam widząc jak mój ukochany okłada barmana.
- Rose. Boshe ale mnie przestraszyłaś.
- Już jestem, bierz go do auta i wiejcie!
- A ty?
- Co on powiedział policji? -zapytałam szybko bo w mojej głowie ułożył się plan.
- Że jest bójka, że Wito wyszedł z jakąś dziewczyną.
- A ktoś was widział?
- Nie. I kamery też nie działają - zaśmiał się - wszystko to atrapy, tego to się nie spodziewałam.  Na wszelki wypadek.
- I tak podrąbałam nagrania z innych kamer, w pokojach i w łazienkach. Ale te na sali na prawdę nie działają. A na marginesie, jestem Ruth. Potem pogadamy.
- Okej. Więc ja zostane i powiem że jestem tu przejazdem, powiem że Wito mnie pobił.
- Rose...
- Harry nie kłóć się tylko wiej!
- Rose ale...
- Wiej. Kocham cię - pocałowałam go namiętnie i popchnęłam w kierunku drzwi - Sop weź go - krzyknęłam.  Liam w tym czasie wyniósł barmana na zewnątrz. Widziałam jak wkłada go do samochodu. A potem jak odjeżdżają.
Po kolejnych minutach zobaczyłam radiowozy, przyjechały aż trzy. Ludzie tańczyli wiec nic nie widzieli, poza tym jesteśmy a raczej byliśmy doskonale przygotowani i nie robiliśmy takiej akcji po raz pierwszy więc wszyscy doskonale wiedzieliśmy jak kończyć takie akcje.
- Witamy, gdzie jest barman? - zapytał jeden z policjantów. Jakiś pijany chłopak wzruszył ramionami a ja zapłakana podbiegłam do policjanta.
- Co się stało? - zapytał inny policjant, gdyż tamten zaczął szukać barmana.
- To Wito. On mnie zaczął bić - płakałam, starałam sie niesamowicie by płakać ale się nie śmiać.
- Nic pani nie jest? Wezwać pogotowie?
- Nie trzeba. Tylko on... - szlochałam i starałam się jak najdłużej przeciągać bo im dalej odjadą moi tym lepiej.
- Co on?
- No bo to było tak - zaczęłam i znów się rozpłakałam - przyjechałam się rozerwać. Mama nie wie że tu jestem. Nie może się dowiedzieć - znowu wybuchłam płaczem całkiem mi się ta zabawa podobała - no i piłam przy barze. No i on przyszedł i zaczął mi stawiać drinki i w ogóle.
-Dobrze ale co on zrobił tam na dworze? - zapytał spokojnie policjant.
- No mówię. No więc on mi stawiał te drinki i w ogóle. Tańczyliśmy trochę się macaliśmy. No i on potem chciał iść do niego, ja nie chciałam wiec poszłam tańczyć. Wróciłam to wypiliśmy po drinku. Poszłam do ubikacji a jak wróciłam to chciał wychodzić więc z nim poszłam. No i... on tam mnie uderzył - pokazałam policzek tak by móc zerknąć na zegar.
- Dobrze i co było dalej?
- No ten policzek zaczął mnie bardzo boleć - co prawda oni już dawno byli u nas, ale bardzo podobała mi się ta zabawa. W dodatku jest tu ciemno a ja mam mocny makijaż więc portret pamięciowy nic nie da gliniarzą nawet gdyby chcieli mnie znaleźć.
- Taaak - przeciągnął by mnie zachęcić do mówienia.
- No i chciał mnie wrzucić to samochodu ale wybiegł barman. Odciągnął go a mi kazał uciekać. Wbiegłam tu, do łazienki i się zamknęłam. Ale... ale jak wyszłam to oni jeszcze byli i Wito go kopał a potem wsadził do samochodu i odjechał - zaczęłam płakać najbardziej jak umiałam, skupiłam się tylko na płaczu - on mnie chciał uratować a teraz może zginąć - teraz płakałam tak że żaden z nich nie mógł do mnie przemówić.
_____________________________________
8 komów NEXT
Jak sądzicie ci zrobi Rose?
8 komów NEXT

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 46

No i jest kolejny rozdział, mam nadzieję że wam się spodoba...! Czytajcie. Obserwujcie. Komentujcie.
___________________________________
***oczami Ruth***
Wiedziałam że muszę działać, poczekałam umówione dwie minuty i wyszłam. Zobaczyłam jak Sop odciąga facetów ale za dobrze to jej nie szło, ciągle ich widziałam. Jednak oni mogli nie widzieć nas, gdyby ogłuszyć lub jakoś uspać i wynieść to sprawa stała by się banalnie łatwa. Jednak nie mogłam teraz nic zrobić. Nie wiedziałam jak miałabym to przekazać Rose, Sop lub chłopaką.
- Już czas - powiedziałam gdy Harry odebrał, już po pierwszym dzwonku.
- Za minutę - powiedział i rozłączył się. Nie miałam pomysłu co mogę zrobić poszłam więc w stronę brunetki i natrętnego gnoja.
- Twoja mama żyje - powiedziałam zupełnie spokojnie.
- O co wam wszystkim chodzi do kurwy! - próbował krzyknąć Wito jednak nikt go nie usłyszał.
- O nic - zaśmiała się Rose i zatkała mu usta - spokojnie kotku.
- Brawo mała.
- Dzięki ale nie mała. Wito spokojnie, przecież tu jestem - zaśmiała się.
- Kim ty jesteś? - szepnął.
- Twoją śmiercią - szepnęła mu do ucha - a ty jesteś trupem.
- Mike! Rob! - krzyknął ale jej ręką stłumiła ten głos przez co wydawało się że to bardziej ich igraszki.
- Ogłusz go, będzie spokój.
- Nie Hazz chce go żywego a.po takiej ilości alkoholu może nam tu paść.
- Mogą go zauważyć.
- Musimy coś zrobić. Masz rację ale nie możemy go ogłuszyć.
- Co wy?
- Zamknij się - powiedziałyśmy obie.
- Dla kogo wy...?
- Tak jak mówiła Ci ta ślicznotka na samym początku, jestem laską Harry'ego.  Dałeś się podejść jak małe dziecko.
- Ty... Ty suko!
-Tak już to nie raz słyszałam. Ale, wiesz zabijałam jeszcze zanim z nim byłam więc to że teraz jesteśmy razem to nic nie zmienia. I tak byłbyś trupem.
- Rose nic ci nie jest? - usłyszałem głos loczka a potem zobaczyłam go jak przytula dziewczynę.
- Ej może się zwijajmy nim się ochroniarze zorientują?
- Gdzie Sop? - zapytał przerażony.
- Tańczy z tymi których tu nie chcemy.
- Co?! Idę tam.
- Nie... Czekaj, ona m racje. Najpierw wyniesiemy go i przekażemy Lou i El. Potem uratujemy Sop, przez minutę sobie poradzi.
- Dobra. Macie minute, ja pilnuje. Niech Rose udaje że idą do niego.
- Okej - złapała go pod ramię i szybko ruszyła do drzwi.

***oczami Rose***
Był ciężki ale nie za bardzo, przynajmniej miałam dość siły by go utrzymać.
- Ratunku -szepnął gdy byliśmy koło baru. Lekko go kopnęłam bo nie miałam ochoty zbierać go z podłogi.
- Szefie coś nie tak? - zapytał barman.
- On się po prostu boi że go w łóżku wykończe - zaśmiałam się i pocałowałam faceta. Czułam na sobie zazdrosny wzrok Hazzy, wiedziałam że pęka mu teraz serce. Ale mi też pękało bo wolałam całować jego. Chciałam całować tylko jego. Jednak musiałam to zrobić. Musiałam pocałować Wita.
- Na pewno? - zapytał a ja znowu go delikatnie kopnęłam.
- Tak. Z takim ogniem... Do jutra - powiedział i wyszedł ze mną z klubu.
- Brawo.
- Zbiłaś mnie suko - szepnął.
- No i... co z tego? - zaśmiałam się mu w twarz a on wymierzył mi prosto w policzek - co to było?
- Mnie się nie da upić. Szybko trzeźwieje.
- Co z tego jedna tabletka działa lepiej niż tysiąc drinków - zaśmiałam się i pomachałam mu opakowaniem przed oczyma.
-Ty...
- Tak ja. Ale uważaj bo i tak mogę ci zrobić krzywdę.
- Chyba śnisz, nic mi nie zrobisz - zaśmiał się i jeszcze raz mi przywalił. Tym razem zapiękło bardziej aż chwyciła się za policzek - mówiłem. Jestem nieśmiertelny.
- Chyba nie - powiedziałam i mu przywaliłam, z nosa pociekła mu krew.
- Ty...
- Tak ja - zaśmiałam się i dałam mu po raz kolejny w twarz.
- Ty...
- Wysłowisz się w końcu? - zapytałam i popchnęłam go lekko - to za to obmacywanie - przywaliłam mu w jeden policzek - a to za całowanie mnie - przywaliłam mu w drugi policzek - a to za to że mój facet musiał patrzeć na to że Cię całuje - przywaliłam mu w kroczę.
___________________________________
3...2...1... jak wam się podobało? Piszcie co sądzicie.
Przepraszam za błędy ale pisze na telefonie.