wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 48

Jak tam pierwsze dni wolności? Jak świętowaliście zakończenie roku? Mam nadzieje że nie stęskniliście się za kolejnym rozdziałem za bardzo. W dalszym ciągu nie czuje się najlepiej ale już nie tak źle. A teraz miłego czytania *.*
___________________________________
***Rose***
- Czy Wito coś pani zrobił?
- Nie.
- Czy próbował panią zgwałcić?
- Nie.
- Czy zmuszał panią do picia?
- Nie.
- Czy mógł pani dosypać coś do drinka.
- Nie... Raczej nie... Nie wiem.
- A kręci się pani w głowie, mdli panią?
- Proszę pana, tu porwali człowieka na moich oczach a pan się pyta czy mi się kręci w głowie? Tak kręci mi się w głowie z tego wszystkiego.
- Dobrze, ma pani rację to było głupie pytanie. A czy pamięta pani w co byli ubrani?
- Eee - mój głos się zachwiał - nie za bardzo, z jednej strony jestem pijana. Z drugiej to jest tu ciemno.
- Dobrze no ale może choć jakaś małą rzecz?
- No... Jego ochroniarze mieli skórzane kurtki a on białą bawełnianą koszulę... A i oblał się sokiem porzeczkowym, więc ma plamę na lewy boku.
- Dobrze, a barman?
- No... E... - zachwiałam się bo wiedziałam że miał własne ubranie i fartuszek ale nie pamiętałam co - był ubrany jak tamci - wskazałam na pozostałych barmanów.
- Dobrze, Pitty idź sprawdź czy coś zauważyli i zapytaj o monitoring - pokazał na liczne kamery, szkoda że nie wiedział że nie działały, a te które działały mają czyste taśmy.
Patrzyłam się na to wszystko i z trudem powstrzymywałam śmiech, policjanci którzy po woli odkrywali że nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Ich złość gdy dowiedzieli się że większość kamer nie działa, zdenerwowanie gdy wyszli z kantorka z przekonaniem że zepsuła się nagrywarka i przez to nic się nie nagrało. I to że ja jedyna znałam prawdę a grałam małą niewinną dziewczynę, która znalazła się tu przez przypadek.
- A pani, jak się nazywa?
- E-emily - jęknęłam, wyrwał mnie z zamyślenia i o mało nie powiedziałam swojego prawdziwego nazwiska - Emily Count - dopowiedziałam, a on zanotował w notesie.
Popatrzyłam na ludzi, którzy wychodzą z klubu byli dziwnie... Zmieszani, niektórzy rozglądali się w poszukiwani kogoś kto by im wytłumaczył co się dzieje. Inni nie wiedząc co zrobić stali z policjantami i czasem odpowiadali na ich pytania kiwają głową.
- Ile ma pani lat? - zapytał policjant i zamachał mi ręką przed oczyma.
- Przepraszam, muszę iść do łazienki - powiedziałam i zaczęłam odchodzić. Musze się stąd jak najszybciej wydostać.
- Poczekam tu na panią - powiedział i usiadł na kanapie, jeden z barmanów przyniósł mu szklankę coli. I odszedł. Weszłam do łazienki i usiadłam na blacie przy umywalce tak by móc spokojnie patrzeć w lustro. Poprawiłam i tak już za mocno wytuszowane rzęsy, przejechałam elinerem po powiece by kreska była ciemniejsza. Szybko nałożyłam na usta balsam po czym czerwoną szminkę. Patrzyłam na swoje odbicie i sama się nie poznawałam, ale jednak im dłużej pozostawałam z policjantami w jednym pomieszczeniu tym gorzej. Siedziałam na blacie i jak głupia wgapiałam się w lustro, nie wiem dlaczego czułam się tak źle w końcu już nie raz uczestniczyłam w takich akcjach. Jednak tym razem miałam wielu ludzi na których mi zależało.

***oczami Harry'ego***
Dlaczego ja się na to zgodziłem, dlaczego pozwoliłem jej tam zostać samej czy nie dość się już dziś o nią namartwiłem. Najpierw siedziałem w samochodzie i jak jakiś idiota patrzyłem się na drzwi licząc na to że sama wyjdzie i zakończy tą pieprzoną akcje. A potem zgodziłem się by ona sama, całkowicie bezbronna została tam z tymi pieprzonymi policjantami.
- Harry!?! - krzyknął Liam i mną potrząsnął.
- Co jest? Wróciła!?
- Harry ogarnij się! Ona jest dobra, widziałeś jak sobie potrafi radzić. Da rade.
- Ale ona tam jest! Co byś zrobił gdybyśmy tam zostawili Sop! Całkiem samą, bez wsparcia. Bez broni.
- Nooo - jęknął.
- Właśnie, więc proszę Cię!
- Uspokójcie się! Obaj! - wrzasnęła Perrie.
- Nie wrzeszcz!
- To weźcie się uspokójcie. Nic jej nie będzie, jest dużą dziewczynką.
Może i oni wszyscy mieli rację ale. Ale ja się o nią bałem, dla mnie była małą kochaną dziewczynką, w dodatku taką która kilka godzin wcześniej dowiedziała się że jej martwa matka jednak nie jest martwa tylko się ukrywała przez wiele lat. Zdenerwowany poszedłem do swojego gabinetu, usiadłem na fotelu przy biurku i zacząłem patrzeć na jej zdjęcia.
Wszyscy moi znajomi, nawet ja zastanawialiśmy się jakim cudem Liam, Louis czy Zayn potrafili się zakochać tak bardzo, potrafili kochać i szanować swoje dziewczyny. A teraz, teraz ja sam byłem tak zakochany.
- Harry? - usłyszałem niepewny damski głos, ten sam który cały dzień chodzi mi po głowie.
- Tak?
- Gdzie moja córka?
- Teraz to panią obchodzi? - warknąłem i na nią popatrzyłem - Rose, jest bezpieczna. Ze mną zawsze będzie bezpieczna.
- Wiem, wiem. Chciałam ją tylko przeprosić, wytłumaczyć to wszystko - powiedziała - mogę usiąść?
- Tak, proszę.
- Muszę z nią porozmawiać. Gdzie ona jest?
- Dalej w klubie - szepnąłem.
- Co?! - krzyknęła i popatrzyła na mnie groźnym wzrokiem.
- Słucham? - popatrzyłem na nią spokojnie.
- Przepraszam, zapomniałam że nie mam tu już żadnych praw, przywileji.
- Tak, więc jak pani chce to proszę tu siedzieć i czekać. Jak nie to tam są drzwi - wskazałem na drzwi po czym na półkę - a tam tajne przejście.
_________________________________________________
10 komów NEXT.
Piszcie jak wam się podoba. Sądzicie że dzieci Rose jeszcze wrócą?

10 komentarzy: