czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 46

No i jest kolejny rozdział, mam nadzieję że wam się spodoba...! Czytajcie. Obserwujcie. Komentujcie.
___________________________________
***oczami Ruth***
Wiedziałam że muszę działać, poczekałam umówione dwie minuty i wyszłam. Zobaczyłam jak Sop odciąga facetów ale za dobrze to jej nie szło, ciągle ich widziałam. Jednak oni mogli nie widzieć nas, gdyby ogłuszyć lub jakoś uspać i wynieść to sprawa stała by się banalnie łatwa. Jednak nie mogłam teraz nic zrobić. Nie wiedziałam jak miałabym to przekazać Rose, Sop lub chłopaką.
- Już czas - powiedziałam gdy Harry odebrał, już po pierwszym dzwonku.
- Za minutę - powiedział i rozłączył się. Nie miałam pomysłu co mogę zrobić poszłam więc w stronę brunetki i natrętnego gnoja.
- Twoja mama żyje - powiedziałam zupełnie spokojnie.
- O co wam wszystkim chodzi do kurwy! - próbował krzyknąć Wito jednak nikt go nie usłyszał.
- O nic - zaśmiała się Rose i zatkała mu usta - spokojnie kotku.
- Brawo mała.
- Dzięki ale nie mała. Wito spokojnie, przecież tu jestem - zaśmiała się.
- Kim ty jesteś? - szepnął.
- Twoją śmiercią - szepnęła mu do ucha - a ty jesteś trupem.
- Mike! Rob! - krzyknął ale jej ręką stłumiła ten głos przez co wydawało się że to bardziej ich igraszki.
- Ogłusz go, będzie spokój.
- Nie Hazz chce go żywego a.po takiej ilości alkoholu może nam tu paść.
- Mogą go zauważyć.
- Musimy coś zrobić. Masz rację ale nie możemy go ogłuszyć.
- Co wy?
- Zamknij się - powiedziałyśmy obie.
- Dla kogo wy...?
- Tak jak mówiła Ci ta ślicznotka na samym początku, jestem laską Harry'ego.  Dałeś się podejść jak małe dziecko.
- Ty... Ty suko!
-Tak już to nie raz słyszałam. Ale, wiesz zabijałam jeszcze zanim z nim byłam więc to że teraz jesteśmy razem to nic nie zmienia. I tak byłbyś trupem.
- Rose nic ci nie jest? - usłyszałem głos loczka a potem zobaczyłam go jak przytula dziewczynę.
- Ej może się zwijajmy nim się ochroniarze zorientują?
- Gdzie Sop? - zapytał przerażony.
- Tańczy z tymi których tu nie chcemy.
- Co?! Idę tam.
- Nie... Czekaj, ona m racje. Najpierw wyniesiemy go i przekażemy Lou i El. Potem uratujemy Sop, przez minutę sobie poradzi.
- Dobra. Macie minute, ja pilnuje. Niech Rose udaje że idą do niego.
- Okej - złapała go pod ramię i szybko ruszyła do drzwi.

***oczami Rose***
Był ciężki ale nie za bardzo, przynajmniej miałam dość siły by go utrzymać.
- Ratunku -szepnął gdy byliśmy koło baru. Lekko go kopnęłam bo nie miałam ochoty zbierać go z podłogi.
- Szefie coś nie tak? - zapytał barman.
- On się po prostu boi że go w łóżku wykończe - zaśmiałam się i pocałowałam faceta. Czułam na sobie zazdrosny wzrok Hazzy, wiedziałam że pęka mu teraz serce. Ale mi też pękało bo wolałam całować jego. Chciałam całować tylko jego. Jednak musiałam to zrobić. Musiałam pocałować Wita.
- Na pewno? - zapytał a ja znowu go delikatnie kopnęłam.
- Tak. Z takim ogniem... Do jutra - powiedział i wyszedł ze mną z klubu.
- Brawo.
- Zbiłaś mnie suko - szepnął.
- No i... co z tego? - zaśmiałam się mu w twarz a on wymierzył mi prosto w policzek - co to było?
- Mnie się nie da upić. Szybko trzeźwieje.
- Co z tego jedna tabletka działa lepiej niż tysiąc drinków - zaśmiałam się i pomachałam mu opakowaniem przed oczyma.
-Ty...
- Tak ja. Ale uważaj bo i tak mogę ci zrobić krzywdę.
- Chyba śnisz, nic mi nie zrobisz - zaśmiał się i jeszcze raz mi przywalił. Tym razem zapiękło bardziej aż chwyciła się za policzek - mówiłem. Jestem nieśmiertelny.
- Chyba nie - powiedziałam i mu przywaliłam, z nosa pociekła mu krew.
- Ty...
- Tak ja - zaśmiałam się i dałam mu po raz kolejny w twarz.
- Ty...
- Wysłowisz się w końcu? - zapytałam i popchnęłam go lekko - to za to obmacywanie - przywaliłam mu w jeden policzek - a to za całowanie mnie - przywaliłam mu w drugi policzek - a to za to że mój facet musiał patrzeć na to że Cię całuje - przywaliłam mu w kroczę.
___________________________________
3...2...1... jak wam się podobało? Piszcie co sądzicie.
Przepraszam za błędy ale pisze na telefonie.

4 komentarze: