wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 32

Przepraszam ze dopiero teraz ale wcześniej nie byłam w stanie nic napisać. Złapał mnie brak weny i nie chciał opuścić... Ale już jest rozdział 32. Według mnie pełen niespodzianek.
____________________________________

***Harry***
- Hazz ja....
- Co jest?
- Nie jestem pewna - wyszeptała i popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym miłości i łez.
- Czego Rose?
- Tego czy... Tego czy ja chce... Czy chce te dzieci wych...
- Ciii - szepnąłem i przytuliłem dziewczynę do siebie. Od razu poddała się mojemu uściskowi a ja pozułem jej ciepłe łzy spływające po mojej koszulce. Głaskałem jej głowę i pozwoliłem swobodnie płynąć jej łzą. To takie dziwne jakiś czas temu kazałbym jej się uspokoić, walnął bym ją z całej siły w policzek i powiedział że ma się zamknąć a teraz nie wyoibrażam sobie że mógłbym podnieść na nią rękę.
- Hazz...
- Ciii Rose, coś wymyślimy. Tylko proszę nie płacz - powiedziałem podnosząc jej głowę tak by popatrzyła mi w oczy i otarłem jej łzy, była bardzo zdziwiona moim czułym gestem - Ciii... Pomyślimy o tym a teraz co robimy?
- Harry ja chce do domu, naszego domu ale nie zostawię ich tu...
- Może załatwimy im lekarza?
- Nie Harry! - krzyknęła.
- Ciii, spokojnie. Co chcesz zrobić...? - zapytałem bo ja nie miałem pojęcia przecież nie weźmiemy dwóch wcześniaków do domu bo możemy je zabić.
- Nie wiem... Chce do domu - rozpłakała się a ja w tym czasie zobaczyłem jak Eli i Sop kierowane przez pielęgniarkę podąrzają w naszą stronę. Mocno przytuliłem Rose i szeptałem jej do ucha jej ulubioną piosenkę by się uspokoiła.
- Coś ty jej zrobił?! - wrzasnęła Sop gdy do nas podeszła.
- Nic - odpowiedziałem jak najbardziej spokojnie.
- No kurwa widzę!!! To dlaczego płacze? Co on ci zrobił?
- N-nic - wyjąkała Rose - ja... Ja po prostu nie wiem.
- Czego skarbie? - Eli podeszła blizej i ją przytuliła.
- Nie chce...
- Harry kurwa coś ty jej powiedział!! - krzyczała na mnie Sop.
- Sop on mi nic nie zrobił, tylko ja...
- Co jest...? - dziewczyny były zdezorientowane.
- Nie chce dziecka... Nie chce - Rose zaczęła płakać jeszcze bardziej i wtuliła się w moje ramię - przepraszam, wiem że ty je chcesz ale...
- Ciii... Powiedziałem że chce te dzieci jeśli ty tego chcesz... Najważniejsza jesteś dla mnie ty, tylko ty...
- Hazz - Sop nie kryła swojego zdziwienia a El nie była się w stanie nawet odezwać.
- Co? - zapytałem niezwykle spokojnie jak na mnie.
- Jesteś w stanie dla Rose wziąć te dzieci lub ich nie wziąć jeśli tylko ona tak będzie chciała...??
- Tak bo tylko ona się liczy - przytuliłem mocniej zrozpaczoną dziewczynę - będzie dobrze, spokojnie poradzimy sobie.
- My wam pomożemy. To co z dzieciakami? - zapytała Sop patrząc to na mnie to na Rose.
- Nie wiem nie chce ich ale nie chce ich też tak zostawić...
- Czekaj - powiedziała El i wyciągnęła telefon... Zaczęła rozmawiać - załatwione.
- Ale co?? - Rose była przerażona.
- Dzieciaki na razie trafia do prywatnej kliniki... Spokojnie na razie masz dwa miesiące,  co najmniej dwa, na podjęcie decyzji. Za chwilę przyjedzie moja przyjaciółka która tam pracuje i je zabierze.
- Ale...
- Spokojnie to dobra klinika, droga ale dobra.
- Stać nas - powiedziałem i przytuliłem Rose.
- Spoko ona i tak mi wisi przysługę, a że to klinika jej ojca to pierwsze dwa czy nawet trzy miesiące będą za darmo.
- Ja nie potrzebuje łaski - warknąłem na nią.
- To nie łaska tylko co mam od niej odebrać?  Człowieka dla mnie nie zabije, nie ukryje... Błagam cie bo ona inaczej będzie ciągle mi coś wisieć.
- El no weź serio?
- Hazz błagam cię!
- Dobra... Dobra - opuściłem.
Usiedliśmy na krzesłach przed sala i czekaliśmy na znajomą El. Ta przyjechała łaskawie po pół godzinie choć z tego co się zorientowałam miała dziesięć minut drogi karetką.
- Cześć - przywitała się niepewnie z brunetka po czym popatrzyła pełnym obawy wzrokiem na nas. Jej spojrzenie zatrzymało się na Rose, teraz było pełne współczucia i lęku o nią. Biedna dziewczyna nie wiedziała jak bardzo się myliła obawiając się o moją ukochaną.
- Hej jestem Jay - przywitała się pełna optymizmu z Rose - mogę ci pomóc - szepnęła jej na ucho jednak i tak to usłyszałem.
- Dzięki ale potrzebuje tylko pomocy z dzieciakami - Rose odpowiedziała jej normalnym tonem na co ta popatrzyła tylko na nią zdziwiona.
- D-dobra - wyjąkała.
Po kolejnych minutach wszystkie sprawy papierkowe były załatwione a dzieciaki leżały juz w karetce.  Stałem wtulony w Rose która nie płakała. Teraz zrozumiałem że ona podjęła najlepszą decyzję dla siebie czyli najlepszą dla nas obojga.
____________________________________
10 komów = NEXT

Myślicie że Rose dobrze zrobiła? Co stanie się z dzieciakami - Rose odda je do adopcji czy może zostawi? Spodziewaliście się tego po Rose? Myślicie że Hazz już zawsze taki będzie czy jeszcze kiedyś uderzy Rose??

♥♥♥ Zapraszam też do Jagi - http://zwiastunownia-zwiastuny.blogspot.com/ - chętni na zwiastuny ?

Info

Hej, chciałam wam powiedzieć kilka rzeczy...
Po pierwsze dziękuję za ponad 10000 wejhść *o* Kocham was.
Po drugie dziękuję za ponad 270 komentarzy ! o.o
Po trzecie mam pięć nominacji a sama nie mam czasu nad tym przysiaść :C Dziękuję za nie bardzo *o* Jak tylko znajdę więcej niż 30 minut na komputer to nad tym usiądę... (tj. w weekend majowy)

A teraz przepraszam że tak długo nie zamieszczałam żadnego rozdziału ale nie byłam w stanie :C
No i taka druga przykra sprawa... To straszne że pod ostatnim rozdziałem "AŻ" 1 osoby napisały komentaż :C Od kiedy on jest weszło was ponad 1000 ale tylko 1 osobą chciało się napisać komentarz :CC

A teraz biorę się za pisanie kolejnego rozdziału... :****

piątek, 25 kwietnia 2014

4 ROCZNICA...

W związku z 4 rocznicą One Direction moglibyśmy pisać do TVN , żeby 23 lipca puścili This Is Us No bo kto by nie chciał w taki ważny dzień spokojnie w tv obejrzeć sobie TIU? Więc jeśli jesteście za, przesyłajcie to dalej, piszcie do TVN.
Moglibyśmy z tej okazji dobić też do 1mln na yt w WMYB!Więc niech każda directioner ogląda go kilka razy dziennie ;P Tylko pamiętajcie by się wylogować z konta GOOGLE/YOUTUBE ponieważ na zalogowanym koncie możecie nabić tylko 1 wejście - tylko pierwsze wejście się zaliczy....

WMYB - mamy już 509 511 289 wejść w ciągu 2 lat nabitych a teraz w ciągu a teraz mamy 89 dni co stanowi 2 miesiące i 28 dni czyli 2128 godzin co nam daje 127680 minut... A skoro WMYB trwa 3,26 i trzeba doliczyć z 10 sekund na przeładowanie strony to 127680:3,35 = 38113,4328358209 obejrzeń jeśli ktoś by oglądał 24 godziny na dobę... No ale to oczywiście nie możliwe :C
Ale załóżmy że 1 z nas oglądała by +/- 4 godziny dziennie WMYB = co da 6352 wejścia od osoby do 23 lipca.
Mamy do nabicia 490 488 711 a więc teledysk musi obejrzeń 77 218 DIRECTIONEREK.
Ale ja w nas WIERZĘ!
3
2
1
START!

No i to jest liczone na 1 KARTĘ...A możemy przecież oglądać na kilka kart: 3,5,10,25,100 kart więc ta liczba wejść od osoby się zwiększy <33

A tu jest kontakt do TVN - http://prasa.tvn.pl/kontakt/
Lub od razu piszcie na widzowie@tvt.pl
Lub piszmy listy odręcznie:
Kontakt
ul. Wiertnicza 166
02-952 Warszawa

A najlepiej piszmy za równo na e-mail jak i listy zwykłe... A dobrze by było zbierać jeszcze pod listem (lub osobno) podpisy osób które by oglądały TIU <3

TYLKO PAMIETAJCIE SIĘ WYLOGOWAĆ 
bo inaczej
 NIC NAM NIE WYJDZIE!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 31

Hej myszki moje.
Przepraszam że dopiero dziś ale byłam na weselu i wtorek-środa odsypiałam <33
No to czas wziąć się za ten rozdział 31, nie obiecuje że wyjdzie super ekstra :C

____________________________________

***Harry*
- Rose? - obudziłem się przerażony dziewczyny nie było na łóżku, moja głowa ciągle leżała na kołdrze. Bałem się że odeszła - Rose - szepnałem jeszcze raz a po moim policzku pociekły łzy, nie otarłem ich ale pozwoliłem im swobodnie płynąć. Straciłem ją, uciekła od chłopaka tyrana, sam do tego doprowadziłem - mówiłem sam do siebie pozwalając łzą moczyć moje policzki i powoli skapywać na pościel. Wtuliłem głowę w poduszkę i poczułem jej zapach, był taki piękny.
- Rose, kocham cię przepraszam, przepraszam - szepnąłem w pusty pokój, przynajmniej tak myślałem gdy nagle poczułem na ramieniu czująś dłoń. Przestraszyłem się.
- Kurwa czego podsłuchujesz! Spierdaaaaaa - wrzasnąłem i obróciłem się przekonany że zastanę tam pielęgniarkę ale to była Rose w jej oczach zobaczyłam radość, szczęście, rozbawienie ale też nutkę strachu pewnie przeszło jej przez głowę że to do niej - Rose, kochanie! - krzyknąłem i chwyciłem dziewczynę w pasie - Bałem się że odeszłaś, tak bardzo się bałem - rozpłakałem się ciągle trzymając dziewczynę na rękach... Zgięła nogi w kolanach tak by nie dotykać podłogi, oplotła moją szyję rękoma i położyła swoją głowę w moim zagłębieniu szyji.
- Ja ciebie też kocham Harry, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Chyba wiem, troszkę mniej niż ja ciebie.
- Nie, to raczej ty troszke mniej niż ja - przekomarzała się ze mna a ja zastanawiałem się czy to nie aluzja do jej siniaków, popatrzyła na mnie i wyczytała to w moich oczach.
- Nie Hazzu, to nie przez to... Po prostu ja wiem że miłość jaką do ciebie poczułam, że to uczucie... Ono jest niezwykłe, niezwykle silne i trwałe. Popatrz mimo wszystko tu jestem... Kocham cię - delikatnie musnęła moje usta.
- Rose, gdybyś tylko wiedziała jak bardzo żałuję każdego siniaka na twoim ciele, każdej łzy wylanej przez twoje oczy. Gdybyś...
- Hazz, ja wiem... Uwierz że wiem, ale nie odejdę. Pomogę ci MNIE nie bić, mnie i naszych dzieci...
- Dzieci, żyją? - ucieszyłem się.
- Bardzo możliwe że oboje przeżyją - szepnęła - ale proszę....
- Nigdy więcej nie podniosę na ciebie ręki, na nich tym bardziej - rozpłakałem się.
 - Ja wiem że to będzie dla ciebie trudne, ale razem damy radę. Pójdziesz na siłownię poza tym ciągle możesz lać wszystkich innych - zaśmiała się a ja zobaczyłem jak bardzo zmieniła się od pierwszego dnia w jakim ją zobaczyłem. Teraz ona była bardziej podobna do mnie, zresztą i ja się zmieniłem wcześniej nie pomyślałbym że mogę kogoś tak pokochać, że mogę się kimś tak przejmować jak nią... I naszymi, NASZYMI dziećmi.
Chwyciła mnie za rękę i poprowadziła długim, białym korytarzem w stronę jakichś drzwi. Gdy się do nich zbliżyliśmy zobaczyłem napis "POŁOŻNICTWO" a kawałek dalej tabliczkę "NOWORODKI" to tam się skierowaliśmy, skręciliśmy jeszcze kilka razy aż dotarliśmy do ściany na której były postacie z bajek i napis "WCZEŚNIAKI" wskazała dwa inkubatory (http://2.static.s-trojmiasto.pl/zdj/c/9/31/250x0/313523-Wczesniak-w-inkubatorze.jpg http://www.gp24.pl/apps/pbcsi.dll/bilde?Site=GP&Date=20081130&Category=SLUPSK&ArtNo=473427775&Ref=AR&border=0&MaxW=580)
- T-to moja wina - szepnąłem i rozpłakałem się...
- Harry - Rose chwyciła mnie co uratował mnie przed upadkiem.
- T-to przeze mnie - szepnąłem patrząc na nią załzawionymi oczami.
- Harry, one przeżyją. Popatrz - wskazała na dwa śliczne dzieciaczki - one cie potrzebują, ja cię potrzebują.
- One potrzebują miłości, kogoś kto będzie je kochał a nie mnie.
- Kochasz je, gdybyś ich nie kochał to byś teraz nie płakał.
- J-ja nie płaczę - zaprotestowałem ale jej wzrok mówił że kłótia z nia nie ma sensu.
- Kochaaasz - jej głos się zachwiał.
- K-kocham, ale bardziej kocham Ciebie. Tylko ja ... Boje się - przyznałem jej się w końcu.
- Wiem, ja też. Nie chce ich skrzywdzić.
- Ja nie chce skrzywdzić ciebie - przytuliłem ją i pozwoliłem swobodnie płynąć jej łzą.
- P-przepraszam pani Rose, ale t-tu ma pani wypis - powiedziała pielęgniarka podając jej papiery.
- A dzieciaki?
- One muszą zostać.
- T-to ja też - szepnęła wtulajac się we mnie.
- Ja z nią - dodałem.
- Mogą państwo zostać  ale nie jako pacjenci tutaj - wskazała na brązowe drzwi po lewej stronie - są pokoje dla rodziców, nie jakiś luksus ale...
- Dziękujemy - szepnąłem - chodź ubierzesz się - podniosłem ją na ręce i zaniosełem do pokoju. Rose wyciągnęła z torby którą przywiozła jej Sop czarne rurki i kremowy sweterk oraz dobrała czarne botki, włoasy upięła w lekki kok wyglądała przepięknie (ubrania - http://img.zszywka.pl/1/0067/w_9682/moda-damska/ciepla-jesien-.jpg botki - Botki fryzura - http://1.bp.blogspot.com/-C97lZ2Y3MWE/UYpVm1Jp-nI/AAAAAAAAAPQ/V9p97ObdCZY/s1600/zdjecie,b,10244_66368,.jpeg)
- Wyglądasz ślicznie - pocałowałem ją w policzek i trzymając się za ręce wyszliśmy z sali kierując się powoli w stronę naszych maluszków.
- Harry jesteś pewny? - zapytała w pewnym momencie.
- Czego kochanie, tego czy jesteś piękna? Tak jestem - zaśmiałem się.
- Tego czy chcesz wychowywać te maluszki - popatrzyła na mnie poważnym i smutnym wzrokiem.
- Tak jeśli tylko ty tego pragniesz.
- Ja pytam...
- Wiem o co pytasz, i mówię że tak. Pod warunkiem że ty tego chcesz - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek.

____________________________________
Jeśli mi się uda coś jeszcze dziś dla was napiszę <333
A teraz pisać komentarze - podoba się?
Tego sie spodziewaliście po Hazzie?
Wybaczcie błędy <33

niedziela, 20 kwietnia 2014

Info (święta)

Hej jak wam mijają święta?
Mi... Hm.... Pomińmy...
Chciałam wam życzyć zdrowych, wesołych świąt Wielkiej nocy oraz mokrego lanego poniedziałku.
Liczę na to że święta wam się udadzą... A po świętach zaczynamy z nowymi rozdziałami...


piątek, 18 kwietnia 2014

Info

Hej już nie raz mnie ktoś pytał czy mogę mu posyłać info o nowych rozdizałach więc...
Podaję wam link do stronki "O MNIE" tam macie moje fb, tt i e-mail <33

Rozdział 30

 No i jest.... Miłego czytania dziubki <33
Boshe, podzielę się z wami nowinką...
Mój kochany tatuś kupił mi telefon więc będę mogła pisać dla was częściej...
Tato - wiem że to czytasz więc: DZIEKUJĘ CI <333
Mam nadzieję że jesteś ze mnie dumny.
____________________________________

***Harry***
- Rose - szepnąłem i przyłożyłem dłoń do szyby, lekarze siedzieli tam od dawna z Rose raz było lepiej a już po chwili.... Nie chce o tym myśleć, to wszystko moja wina. Ona chciała pomóc przyjaciółce a ja.... Ja ją prawie zabiłem.
- Kocham cię - szepnąłem i opadłem po ścianie, po raz pierwszy od dawna płakałem nie przejmując się tym że ktoś mnie zobaczy.
- Pan Styles? - szepnął lekarz dotykając mojego ramienia....
- Nie, to nie możliwe - po jego minie widziałem że ma złe wiadomości.
- Przykro mi ale...
- Nie, to nie możliwe! Nie!!! - krzyczałem i zacząłem przewracać wszystkie krzesła jakie stały pod ścianą - chyba sobie pan żartuje...
- Panie Styles - szepnął i podszedł do mnie.
- Niech pan sobie daruje! Ona!!! Ona była całym moim światem!!! Rozumie pan!? Całym!!!
- Ale panie...
- Zamknij się! Zabiłeś ją!! Zabiłeś! - krzyknąłem i rzuciłem w jego stronę jednym z krzeseł, nie trafiłem.
- Panie styles, panna Rose żyje - powiedział szybko.
- Więc kto... Nie... Nie możliwe - upadłem, ona mnie znienawidzi... Ona chciała tego dziecka, tych dzieci..
- Przykro mi ale nie wiemy czy przeżyje.
- Powiedział pan...
- Powiedziałem że Rose Black żyje, ale musieliśmy zrobić cesarskie cięcie... Była w szóstym miesiący ciąży, dzieci są bardzo słabe. Znaczy dziewczynka jest silna ale chłopiec, on....
- Musi, musi przeżyć - szepnąłem i weszłem do sali.
- H-Harry? - ze snu obudził mnie jej jedwabisty głos.
- Rose - uśmiechnąłem się lekko.
- Harry, bądź przy mnie...
- Rose.. Ja muszę ci coś...
- Harry ja wiem, wiem że musieli zrobić mi cesarskie cięcie. Rozmawiałam z lekarzem jak spałeś, ale... Ja cię kocham, proszę bądź ze mna.
- Powinnaś mnie nienawidzić.
- Nienawidzę Liam'a, ciebie kocham - szepnęła dziewczyna i pocałowała mnie w policzek.

***Rose***
-Dlaczego ja? Dlaczego nie ktoś inny... Chciałam, chyba chciałam tych dzieci. A teraz... Teraz one mogą umrzeć a ja nie potrafie nienawidzić faceta który do tego doprowadził. Powinnaś go nienawidzić, powinnać go z tąd wywalić! Wyprowadzić się! Uciec daleko! A nie... Nie powinnaś zostawać! Rose ty idiotko! On Cię wykończy! Ta miłość Cię zabije - krzyczałam na siebie w myślach, jednach nie potrafiłam go nienawidzić, nie potrafiłam odejść i wiecej się nie pokazać... 
Teraz on leżał głową na moim łóżku a ja gładziłam jego włosy i zastanawiałam się czy dobrze robię chcąc ciągle z nim być i kim bym była gdyby wtedy, te siedem miesięcy temu mnie nie "porwał"... Wtedy się bałam, znaczy chyba... A teraz... Teraz go kochałam całym sercem. A może kochałam go już wtedy tyko nie umiałam sobie tego uświadomić?
- Kocham Cię idioto, kocham - szepnęłam - wybaczam Ci... Wybaczam - po policzku pociekły mi pojedyncze łzy które szybko otarłam. Chłopak tak słodko spał... A dzieci? Hmm... Jeśli ta dwójka umrze będzie ciężko ale... Ale mamy jeszcze szanse i czas... Nie pragnę niczego innego jak tego by to on był ze mną do końca... Aż do śmierci.
- H-Harry? - szepnęłam gdy zobaczyłam że chłopak się budzi. To był taki bardzo słodki widok, jego zaspane oczka i te nieogarnięte loki... No może już nie stu procentowe loki lecz jednak ciągle loki.
- Rose... - szepnął a ja zobaczyłam w jego oczach strach, łzy... Miał czerwone i popuchnięte oczy co oznaczał że musiał płakać i to dość długo.
- Harry, bądź przy mnie... - nie wiedziałam co jeszcze mam powiedzieć, liczyłam na to że tyle wystarczy.
- Rose.. Ja muszę ci coś...
- Harry ja wiem, wiem że musieli zrobić mi cesarskie cięcie. Rozmawiałam z lekarzem jak spałeś, ale... Ja cię kocham, proszę bądź ze mna.
- Powinnaś mnie nienawidzić.
- Nienawidzę Liam'a, ciebie kocham - jak mógł tak myśleć? Jak mógł pomyśleć że powinnam go nienawidzić!?
- Ale...
- Hazz, kochanie...
- Rose - po policzku chłopaka pociekły łzy, nie wstydził się ich. Delikatnie otarłam te łzy kciukiem. Bardzo się zmienił przez te kilka godzin, wcześniej od razu by się odwrócił, oburzył a może nawet by mnie uderzył, jednak teraz... Teraz pozwolił mi otrzeć swoje łzy.
- Kocham cię, wiesz bez ciebie moje życie...
- Moje też nie - przerwał mi.
Zasnął wtulając głowę w moje łóżko a ja patrzyłam jak słodko śpi, to był cudowny widok, jego powolnie podnosząca się i opadając klatka... Tak bardzo go kochałam, bez niego... Bez niego to wszystko by nie miało sensu... Bez niego ciągle byłabym nikim. Ciągle byłabym marną kelnerką w której zakochany był szef, która żyła za marną pensję w brzydkim starym zapleśniałym mieszkaniu.

____________________________________
10 komów = NEXT

Myślicie że Rose dobrze zrobiła wybaczając Hazzie? A co stanie się z dzieciakami? Przeżyją, umrą czy może para odda je do adopcji ? A Liam? Czy on wróci do domu? Czy Harry mu wybaczy...? Jak będzie się czuła Rose chodząc tak blisko faceta, który ja zgwałcił?

♥♥♥ Zapraszam też do Jagi - http://zwiastunownia-zwiastuny.blogspot.com/ - chętni na zwiastuny ?

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 29

 OSTRZEŻENIE: Są przekleństwa więc jeśli razi cię taki język to nie czytaj...

____________________________________

***Rose****
- Harry - szepnęłam ze łzami w oczach.
- Zamknij się! Jak mogłaś! Jak mogłaś mu pozwolić tu zamieszkać!
- Harry - szeptałam z przerażeniem.
- Zamknij się! - znów mnie uderzył i rzucił mną na łóżko - Kochasz go?!
- Nie kocham go, Ciebie kocham!
- Nie kłam! Kochasz go?!
- Harry nie ja kocham ciebie!
- Kochasz go! Bo pozwoliłaś mu tu wrócić! - w jego oczach widziałam furię, pomimo że to był Hazz to nie był on sobą. Opanowałą go złość i siła.
- Harry - delikatnie dotknęłam jego ramienia.
Odepchnął moją dłoń wykręcając moją rękę do tyłu, zabolało.
- Hazz - szepnęłam pełna uczucia.
- Nie nazywaj mnnie tak! Nie masz prawa! Zamknij się! - wrzeszczał i chwycił mnie za nadgarstki.

***Harry***
- Dlaczego to robię? Prziecież ją kocham! Uspokój się - powtarzałem sobą, jednak złość już mnie opanowała.
- Harry - w oczach mojej Rose było przerażenie.
- Zamknij ryj! Zamknij się!
Uderzyłem ją po raz kolejny a po jej policzku pociekły łzy, czułem się okropnie jednak nie potrafiłem przestać.
Kolejne uderzenia w jej niewinne ciało, kolejne łzy cieknące po jej policzku.
- Co ja robię?! Co ja robię?! - krzyczałem po sobie, poczułem że po policzku cieknie mi coś mokrego.
- Harry? - zapytała zdziwiona dziewczyna dotykając mojego policzka.
- Czego kurwa chcesz?!
- Ty płaczesz?
- Nie płaczę, zamknij mordę! - krzyknąłem i uderzyłem mocno dziewczynę w twarz tak że jej głowa bezwładnie upadła na poduszki.
- Rose? Rose - byłem przerażony, a co jeśli ją zabiłem?
- Rose... Kochanie, Rose otwórz oczy - po policzku pociekły mi kolejne łzy -co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem - powtarzałem do siebie i chwyciłem komurkę.Wybiegłem z pokoju.
- Sop, Sop! - krzyknąłęm podiegając do dziewczyny.
- Co chcesz Styles?
- Rose... Rose... Ja ją chyba zabiłem.
- Co kurwa?!
- Ona chyba nieżyję.
Przerażona dziewczyna chwyciła moja komurkę i zadzwoniła na pogotowie.
- Tak, proszę szybko przyjechać. Tak - powtarzała gdy weszłem za nią do naszej sypialni.
- Czy ona... - mój głos się załamał.
- Jeszcze żyje, ale... Harry ja nie wiem czy ona to przeżyje - dziewczyna popatrzyła na mnie a ja upadłem na podłogę. To był pierwszy raz gdy ona zobaczyła mnie takiego, nikt nigdy nie wiedział... Nikt nie sądził że ja jestem zdolny do uczucia, oni wszyscy myśleli że ja jestem z Rose bo uważam to za dobrą zabawę i może na początku tak było jednak teraz... Teraz ja byłem zakochany w tej dziewczynie jak w nikim innym, nigdy wcześniej.
 Gdy umarła moja matka nie czułem sie tak jak teraz gdy mogłem stracić Rose, to ona była moim powietrzem, bez niej ja.... Nie istnieję.
- Harry? Harry? - z zamyslenia wyrwał mnie głos Sop...
- Czego?! - warknałem na dziewczynę.
- Uspokój się, ona cie potrzebuje.
- Ja potrzebuje ją! Potrzebuje! - rozumiesz to?
- Hazz ja rozumiem, ale... O karetka - przerwała dziewczyna widząć stającą pod bramką.
- Tutaj - krzyknąłem wybiegając z pokoju.
Ratownicy wbiegli na górę i zaczęli reanimować Rose po czym wzięli ją na nosze i odjechali do szpitala.Szybko wsiadłem do samochodu i pojechałem za nimi, łamiac wszystkie przepisy. Gdy dotarłem do szpitala od razu udałem się pod salę wskazaną przez recepcjonistke.
- Rose... - szepnąłem przykładając dłoń do szyby... - kocham cię, nie zostawiaj mnie. P-przepraszam, za wszystko. P rzepraszam - rozpłakałem patrząc na nieprzytomną dziewczynę podpiętą do aparatur, nie odważyłem się wejść do środka. Nagle jeden z monitorów zaczął piszczeć i pokazał jedna ciągłą linię... Lekarze wbiegli dosali i zaczęli reanimować dziewczynę ale ja słyszałem tylko ten przeraźliwy pisk i widziałem ciagłą linię na monitorze podpiętym do ciała dziewczyny.
- Rose.... Rose nie rób mi tego wróć - szepnąłem i wbiegłem do sali - Rose! Nie odchodź! Rozumiesz?! Nie odchodź ja cię potrzebuje! Jeśli odejdziesz to razem ze mną! Rozumiesz! Masz przeżyć, kocham cię! - krzyczałem gdy jeden z lekarzy próbował mnie wyprowadzić z sali.

____________________________________
9 komów = NEXT
Myślicie że Rose przeżyje czy może jednak nie? Jesli przeżyje to wróci z Harrym do domu czy zostawi tyrana?
♥♥♥ Zapraszam też do Jagi - http://zwiastunownia-zwiastuny.blogspot.com/ - chętni na zwiastuny ?

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 28

 OSTRZEŻENIE: Są przekleństwa więc jeśli razi cię taki język to nie czytaj...

____________________________________
 ***Rose***
- Ta suka mnie pobiła a ty jej gratulujesz?! - jęknął Jim.
- Tak, coś Ci nie pasuje?!
- Rob ONA MNIE POBIŁA!
- No i mi pasueje, masz jakiś probelem?
- Za mało głowka boli? - zaśmiałam się patrząc na chłopaka.
- Zamknij ryja głupia dziwko!
- Uspokój się bo mogłeś skończyć gorzej gdyby nie Nina...
- Twoja Laska? Jego laska? - zaczęły sie szepty wśró obecnych.
- Tak gdyby nie jego laska, z którą sie kiedyś przyjaźniłam... Podziękowałeś jej chociaż? - zapytałam ale w tym momencie zobaczyłam że Niana wchodzi do salonu z podbitym okiem - pobiłeś ją jeszcze?!
- Pobił ja? - kolejne szepty wśród jego kolegów.
- Nie twoja sprawa!
- Nina to on cię pobił? - podeszłam do dziewczyny a ona tylko delikatnie skinęła głową po czym odsunęła się od chłopaka bo ten wymierzył w nią dłoń. Chwyciłam go za nia i jeszcze raz ją wykręciłam.
- Przeproś Ninę!
- Śnisz?!
- Przeproś ją! - krzyknęłam podnosząc faceta i dając mu z liścia w twarz, zabolało go bo aż wykrzywiło mu twarz - Nie słyszę - poganiałam chłopaka ale on ciągle milczał, jednym szybkim ruchem, kopiąc go w kręgosłup strawiłam zę klękł przed dziewczyną - przeproś ja!
- Przepraszam - stęknął w stronę Niny.
- Ładniej!
- Przepraszam - popatrzył z załzawionymi oczami na Ninę.
- Och Jim, moja siostrzenica sobie radzi z tobą lepiej niż ja - zaśmiał się Rob podchodząc do nas -dobra Rose puść go już, dostał za swoje...
- Spadaj! - szepnęłam mu do ucha i odepchnęłam od siebie.
Razem z Sop i Nina poszłam do kuchni.
- Nie musiałaś - zaczęła Nina - teraz będę miałą przerąbane.
- Jeśli cię dotknie to pożałuje - zaśmiałam sie a Sop potwierdziła moje słowa.
- Nie znasz go.
- Ale znam siebie - szepnęłam - mogę Cię nienawidzić jednak nie zostawię cię gdy facet cię będzie lał bo sama nie masz siły mu się przeciwstawić - wyciągnęłam z szafki marakon na spaghetti - Sophi może spaghetti? Zrób sos.
- Ok - powiedziała dziewczyna wyciagajac z lodówki pomidory i słoiczek przecieranych pomidorów. Zerwała jeszcze pęk bazyli.
Nina więcej się nie odezwała przez cały czas siedziała z nami w kuchni, gdy z domu wyszli już prawie wszyscy poza Rob'em i Jim'em zaczęła się trochę trząść a mnie to lekko bawiło.
- Mmmm, spaghetti - Zayn przytulił Perrie która niedawno do nas dołączyła.
- Ja nie gotowałam, tylko makaron odcedziłam - zaśmiała się nakrywając do stołu.
- Eeee... - zaczęła Sop.
- No co? - zapytał Hazz
- Liam przyjdzie - szepnęła moja przyjaciółka.
- Że co kurwa?! Pojebało Cię! - Harry zaczął krzyczeć.
- Harry... - przerwałąm mu.
- Czego kurwa?!
- Ja jej powiedziałam żeby po niego zadzwoniła - sprostowałam.
- Coś kurwa zrobiła?! Może ty go kochasz?! Zajebiście kurwa, wychowujcie sobie wasze dzieci.!!
- Harry! - krzyknęłam - Nie kocham go!
- Jasne i to dlatego pozwalasz jej przyprowadzić dod omu gwałciciela!
- Harry! - krzyknęłam a od podszedł do mnie i chwycił mój podbródek - Po pierwsze puść mnie a po drugie ona go kocha a ja nie mogę patrzeć jak za nim tęskni!
- To było jej kurwa misia kupić! A nie!!! - ciagle nie puścił mojego podbródka.
- Harry kurwa! Powiedziałam puść mnie! Niekocham Liama i nigdy go nieochałam! Nigdy mu nie wybaczę tego co zrobił ale wiesz co!? Myślałam że zrozumiałeś i wybaczyłeś mi to! Ale kurwa nie! Mam cie dość - krzyknęłam rzucajac w niego ścierką i wychodząc z kuchni.
Trzasnęłam drzwimi do pokoju jednak chwilę później otworzyły sie z równie mocnym impetem jak i zamknęły.
- Coś ty sobie kurwa myślała!
- Że to chłopak mojej przyjaciółki!
- A ja jestem twoim chłopakiem! Ja się nie liczę?!
- Uspokój się kurwa Styles! Jesteś moim chłopakiem i powinneś wiedzieć że bez swojej drugiej połówki czuje się do dupy!
- Nie życzę sobie by on przebywał w tym domu!
- To masz problem bo on tu wraca!
- Śnisz!
- Nie, mówię poważnie! Oni są razem i on tu znowu zamieszka! - krzyknęłam a Harry podszedł do mnie i wymierzył mi w policzek.
- To bolało! - krzyknęłam gdy po policzku pociekły mi pierwsze łzy!
- Tak! A mnie boli to że moja laska się puściła z innym!
- Kurwa! Nie puściłam się! On mnie PRZELECIAŁ! I na dodatek NIE byliśmy wtedy razem!
- Przespałaś się z moim kumplem. Kumpel przeleciał mi dzieczynę! Dlatego jest wrogiem! Bo wybrałem ciebie! Ma się tu nie pokazywać!
- Masz problem bo on tu zamieszka - powiedziałam i od razu poczułam jego dłoń na moim policzku, tym razem zapiekło dwa razy bardziej...

____________________________________
8 komów = NEXT
Myślicie że Harry pobije Rose czy może jednak nie? A może Rose mu przywali?
Wybaczą sobie czy sie rozstaną? Liam się wprowadzi czy jednak nie? Sop pozostanie w domu czy nie? A co z Jim'em? Czy jego urażone ego sprawi że będzie ciał się odgryźć na Rose? A moze Rose poroni?

♥♥♥ Zapraszam też do Jagi - http://zwiastunownia-zwiastuny.blogspot.com/ - chętni na zwiastuny ?

Rozdział 27

 OSTRZEŻENIE: Są przekleństwa więc jeśli razi cię taki język to nie czytaj...

____________________________________

- Przeproś! - krzyknęłam na niego.
- Chyba śnisz dziwko, spierdalaj ode mnie! - pomimo że chłopak już dość porządnie oberwał to się nie poddawał, nie miał zamiaru mnie przeprosić.
Pociągnęłam chłopaka za koszulkę tak że nasze oczy się spotkały widziałam w nich strach i... łzy, jednak on ciągle grał twardziela.
- P-przeproś j-ją - jąkała się Nina.
- Nie, to dziwka...
- P-proszę p-przeproś j-ją - zaczęła płakać dziewczyna.
- Spierdalaj i mi się tu więcej nie pokazuj - pchnęłam chłopakiem w jej stronę a ona pomogła mu utrzymać równowagę. Nie odezwał się już do mnie jednak coś pomrukiwał pod nosem.
Spowrotem usiadłam na brzegu pomostu i zaczęłam myśleć nad tym jak bardzo moje życie zmieniło się od czasu kiedy byłam małą dziewczynką.
Przychodziłam na ten pomost z rodzicami, mama często pływała ze mną a ojciec siedział i nam się przyglądał. Czasem chodziliśmy na spacer do lasu który znajdywał się po drugiej stronie jeziora lub poprostu pływaliśmy po nim łódką, miałam cudowne rodziństwo i rodziców którzy mnie kochali. To wszystko straciłam tak szybko, za szybko i w dodatku w jednym momencie.
Po wypadku rodziców strasznie się zmieniłam, nie wychodziłam z pokoju i do nikogo się nie odzywałam a potem uciekłam i wróciłam kilka miesięcy temu tylko po to by ukrywać się przed Robem i całym moim życiem...
- Ciemna noc, ciemna uliczka i Harry wtedy się bałam, wtedy byłam kimś innym. Nie byłam sobą, ale czy teraz jestem sobą? Pamiętam jak serce mi biło, jak cała się w sobie trzęsłam byle by tylko mnie nie zabił, potem chciałam tylko tego by mnie zabił... A potem byłam zazdrosna o to że przeleciał jakąś laske... Gdy wtedy zaczął mnie bić zastanawiałam sie dlaczego mu nie oddam, dlaczego sama mu nie przyłożę przecież miałąm dosć siły jednak coś mnie powstrzymywało, potem jak byłam w szpitalu po kolejnym pobiciu myślałam że wrócę i będzie dobrze... Łudziłam się że on mnie pokocha i zaakceptuje... Jednak mimo to uciekłam, postanowiłam z tym skończyć choć całą sobą krzyczałam "Harry ja jestem jedną z was" to uciekałam od niego. Ciąża i kolejne pobicie, przestałam się do niego odzywać... Ale dlaczego nie odeszłam? Bo go kocham, kochałam i zawszę będę kochać... Już wtedy pierwszego dnia na uliczce, już wtedy zakochałam się z zielonookim lokowatym brunecie tylko że całą sobą staram się to ukryć - mówiłam sama do siebie spoglądajac w teflę wody - dlaczego? Dlaczego on? Dlaczego to nie mógł być student lub prawnik lub choćby artysta.... Ktokolwiek, jednak głupia ja i głupie moje serce wybraliśmy Harry'ego.
- Czas wracać -szepnęłam sama do siebie i podniosłam się z pomostu, nie odeszłam daleko i zobaczyłam Sop.
- Hej, co tu robisz? - zapytałam.
- Szukałam cię...
- Po co?
- Chciałam... Ja.... Zaskoczyłaś mnie dziś, myślałam że obejmujesz moje stanowisko i jesteś mięczak potem cie trochę poznałam i stwierdziłam że nie jesteś zła... Jednak dziś... Dziś zrozumiałam że ty mi go nie odebrałaś ale to ja tobie go zabrałam, p-p-p-prze-przeeeee-praszam - wyjąkała ostatnie słowo.
- Nie musiałaś ale dzięki. Wracasz?
- Emmm... Tak, choć nie wiem po co - w jej oczach zobaczyłam łzy i zrozumiałam że tęskni za Liam'em.
- Zadzwoń do niego - szepnęłam obejmując ją a widząc jej wyraz twarzy dodałam - do Liam'a, kochasz go... A on...
- A on cię zgwałcił - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie mam mu tego zazłe, bo kocha go moja przyjaciółka... Więc jeśli tylko potrafisz mu wybaczyc sprowadź go spowrotem...
- Ale Haaaa...
- Ja sie zajmę Harrym - szepnęłam i powolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę domu.
Wchodząc do domu usłyszałyśmy zaciętą rozmowę z salonu, z łatwością wyłapałam głos Rob'a, Hazzy, Zayn'a i Micka ale z pozostałymi miałam problem. Spokojnie weszłyśmy do salonu i stanęłysmy w drzwiach.
- Rose - ucieszył się Harry.
- Hej, co to za zebranie? - zapytałyśmy z Sop w tym samym momencie.
- Mały spór na temat nieodległej akcji, nic ważnego - powiedział jakiś facet, może koło czterdziestki. Średni wzrost, ciemny blondyn... Zielone oczy, ubrany w jeansy, t-shirt i skórę.
- Widzę właśnie - zaśmiałam się a ten sam facet podszedł do mnie chwytając mnie za podbródek.
- Zamknij ryja ślicznotko - warknął a ja odtrąciłam jego dłoń, zdziwił się.
- Wal się, lepiej siadaj i słuchaj a nie wpierdalaj się w moje życie - popchnęłam go na fotel i nagle zobaczyłam ze z łazienki wychodzi chłopak którego pobiłam.
- Załatwię tego kto Ci to zrobił - warknął Rob.
- Nie musisz daleko szukać - odezwałam się - co on tu robi?
- To Jim jeden z moich pracowników - co miało oznaczać "pachołków", nic nie wartych ludzi - wiesz kto mi go tak załatwił że ma złamane cztery żebra i przestawiony nos? - dodał po chwili.
- Tak - zaśmiałam się - ja... - wszyscy, no prawie wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwnieniem. Harry jakby lekko ze strachem i radością, Zayn z podziwem, Rob natomiast podszedł do mnie Jim już myślał że oberwę ale ten tylko chwycił mnie za ramię.
- Mówiłem że moja kochana wróciła, cieszę się że znów jesteś ze mną - zaśmiał się i obkręcił mną a ja poczułam się znowu jak ta 12-latka która dostawałą nagrodę za każdą dobrze wykonaną "misję"...


______________________________
7 komów = NEXT
Zapraszam też do Jagi - http://zwiastunownia-zwiastuny.blogspot.com/ - chętni na zwiastuny ?

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 26

 Przepraszam że dopiero dziś.... Ale mam nadzieję że się spodoba.
OSTRZEŻENIE: Są przekleństwa więc jeśli razi cię taki język to nie czytaj...

____________________________________

***Rose***
Spotkanie z Robem minęło w miarę szybko, jednak wszyscy się na mnie patrzyli. Niektórzy z lękiem w oczach inni ze zdziwieniem.
- Ej Rose, chodź tu na chwilę - Rob chwycił mnie za nadgarstek gdy wszyscy już wyszli.
- Tak co chcesz?
- To było... Niesamowite, cieszę się że wróciła moja siostrzenica.
- Ja nie wróciłam.
- Wróciłaś, twoje oczy... Twoja postawa, całą sobą mówiłaś że jesteś. Że chcesz tu być.
- Nie chce.
- Chcesz - kłócił się ze mną Rob.
- Właśnie że nie chce!
- Chcesz!
- Rob, zrozum to że NIE! - krzyknęłam a on tylko zaklaskał...
- Chcesz, ale ciągle próbujesz przed tym uciec - zaśmiał się.
- Przed niczym NIE uciekam, NIE chce wrócić! NIE wróciłam - krzyczałam podkreślajac zaprzeczenia ale on tylko się uśmiechnął.
Wściekła wyszłam z domu tylnimi drzwiami trzaskajac nimi, ale za drzwiami usłyszałam tylko śmiech Roba i jego słowa: Oj wróciła, wróciła. Byłam wściekła bo coraz bardziej w mojej głowie kłębiła sioę myśl że jednak wróciłam, zupełnie przez przypadek pokierowałam się w stronę jeziora gdzie nie tak dawno chodziłam z rodzicami. Usiadłam na pomoście i patrzyłam w dal, na drugi brzeg na wysokie drzewa i latające nad nimi ptaki. Robiło się coraz ciemniej a ja czułam się coraz gorzej...
- A co jeśli ma rację? Co jeśli wróciłam. Przecież czuję się.... Czuję... To dziwne ale czuję się dobrze, jak nigdy - mówiłam sama do siebie. - No proszę kogo tu mamy - usłyszałam za sobą znajomy głos, trochę radości w nim było ale więcej strachu.
- Nina - podniosłam się i odwróciłam w stronę dziewczyny, przyszła z jakimś mięśniakiem.
- Rose - odparła już zupełnie bezuczuciowo.
- Co tu robisz? - kiedyś z Niną się przyjaźniłyśmy ale potem wiele się zmieniło ona zaczęła ćpać a potem dilować a ja wspinałam się po szczeblach "kariery" w gangu. Potem zginęli mi rodzice i uciekłam...
- Ja? Raczej co TY tu robisz - warknęła a ja zobaczyłam w jej oczach wrogość.
- To moje miejsce, nie zapominaj o tym  - przypomniałam spokojnie - wróciłam i chciałam przemyśleć kilka spraw - dodałam po chwili.
- To idź gdzie indziej - zaśmiał się jej towarzysz mi prosto w twarz. Nina przypominałą trochę mnie te same ciemne włosy i błękitne oczy. On był umięśniony i wytatuowany.
- Bardzo śmieszne - zaśmiałam mu się w twarz i ponownie usiadłam na pomoście. Poczułam jak chwyta mnie za koszulkę i podnosi obracając tak bym stanęła z nim twarzą w twarz.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Powiedzieliśmy że masz sobie iść! - krzyknął a ja zobaczyłam w oczach Niny strach, tylko nie wiem o kogo o mnie czy o niego...
- A ja powiedziałam żebyście sobie sami poszli - skrzepnęłam jego rękę i odepchnęłam go od siebie.
- Chyba śnisz panienko! Wypierdalaj stąd! - krzczał a ja się nim nie przejmowałam Nina przestraszona zaczęła się cofać.
- Słucham? - byłam wściekła - coś ty powiedział?!
- To co słyszałaś! WYPIERDALAJ!!
- Śnisz, masz dziesięć sekund by odejść! Raz! Dwa! - powoli zbliżałam się do niego - TRZY! CZTERY! DZIESIĘĆ! - wrzasnęłam i walnęłam chłopaka w policzek.
Nie spodziewał się tego ale szybko zareagował chwytając mój nadgarstek i prubując mi go wykręcić, jednka ja byłam szybsza i odziwo silniejsza i nim zdąrzył wykonać manewr ja już trzymałam jego rękę za plecami.
- Teraz rozumiesz gnoju?! Masz sobie stąd iść!
- Puszczaj suko! - warknął a ja wygięłam go jeszcze bardziej w tył.
- Słucham...
- To co słyszałaś, puszczaj suko!
- Tim proszę skończ przeproś ją.... Rose proszę puść go - w oczach Niny zobaczyłam łzy i strach... Więc jednak wróciłam - pomyślałam trochę przerażona i trochę ucieszona.
- Niech przeprosi...
- T-tim proszę przeproś ją - szepnęła moja dawna przyjaciółka...
- Nie! Niech mnie puści szmata jebana!
- Tim! - krzyknęła Nina a ja kopnęłam chłopaka w brzuch...
- Mnie się nie obraża - powiedziałam pochylając się nad nim, nagle w jego oczach zobaczyłam satrach i to on sprawił że dawna ja wróciłam - no więc słucham - zaśmiałam się, Nina była coraz bardziej przestraszona.
- Puszczaj mnie dziwko! - splunął mi w twarz. A ja mocno nim szarpnęłam i uderzyłam... Oberwał jeszcze kilka razy po twarzy po czym znowu popatrzyłam na niego.
- Słucham? - powtórzyłam cierpliwie, uwielbiałam tą zabawę.
- Spierdalaj!
On się nie poddawał a moja ciemna strona wracała coraz bardziej, NIKT, ale to NIKT nie będzie pomiatał ROSE BLACK!
- Nikt nie będzie mną pomiatał gnoju!
- Spierdalaj!
- Słucham?!
- S-P-I-E-R-D-A-L-A-J-!-!-!
Tym razem Nina odsunęła się jeszcze bardziej a ja zaczęłam kopać chłopaka po żebrach...

________________________________
5 komów = NEXT

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 25 - UWAGA ZAWIERA SCENY +18



Hazz delikatnym ale pewnym ruchem chwycił mnie w tali i delikatnie położył na łóżku tak by to on był na górze.
- Lubisz mieć przewagę, prawda – zaśmiałam się.
- Tak, choć tobie czasem pozwalam górować nede mną – namiętnie pocałował mnie w usta schodząc z pocałunkami w dół... Delikatnie go odepchnęłam i znów zaczęłam pozostawiać malinowe ślady na jego klacie.
- Rose, weź mnie nie denerwuj – syknął a ja uśmiechnęłam się z wyższością i pozbawiłam go spodni.
- Słucham Cię – zaśmiałąm się zbliżając się z pocałunkami do jego bokserek. Przewróciłam go na plecy i znów ja byłam górą, pewnym i szybkim ruchem zdjęłam jego bokserki, delikatnie chwyciłam jego penisa do ręki i powoli włożyłam do ust tak by zdenerwować go jeszcze bardziej. Zaczęłam poruszać głową z każdym kolejnym razem przyśpieszając. Gdy jego członek stał się twardy nawet nie zorientowałm się kiedy znów leżałam pod moim loczkiem. Harry ściągnął moje majtki i zaczął całować moje nogi zaczynajac od stup i idąc powoli w górę, gdy w końcu doszedł do mojej pochwy oderwał się i położył obok mnie.
- A może jednak nie – szepnął uśmiechając się, pomyślałam że go zabiję. Widziałam w jakim jest stanie, takim samym jak ja pragnął mnie całym sobą. Walczył ze sobą by nie rzucić się na mnie, jednak ja tym razem niemiałam ochoty walczyć z nim... Usiadłam na nim okrakiem a on chwycił mnie za biodra i posadził na swoim penisie powoli i delikatnie zaczął się poruszać by w z każdym kolejnym pchnięciem przechodzić do mocniejszych i szybszych ruchów. Nasze jęki przeplatały się, wbiłam swoje paznokcie w barki Hazzy pocylając się nad nim. Moje piersi dotykały jego nagiego ciała a on pod ich dotykiem dostawał gęsiej skórki. Nasze oddechy były coraz szybsze a jęki głośniejsze, cieszyłam się tym co powiedział mi gdy byłam tu pierwszego dnia „te ściany są wygłuszajace, nikt cię nie usłyszy” teraz to się bardzo przydało. Harry poruszał się coraz szybciej, a ja głośno jęczałam między pojedynczymi namiętnymi pocałunkamiskradanymi mu gdy byliśmy wystarczjąco blisko (https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjR_6I-nNrHbQGZDlePXbcj4bApaXZ1QDmJBISzAEIknceZL-j2q5Vpfs7Zm-rqOJpoa8wJyUH1aGY_imEHY7ys4oZJErr5T5X5-bH9MPOASYEYtCrEv2e-s90X2aUmx4JbBDujei5VyYe1/s1600/tumblr_mvpd2uBN0k1sj8633o1_500.gif)
- K-ko-kocham cię R-Ro-Rose – słyszałam czasem jego pojedyczne słowa układające się w to zdanie. Oboje byliśmy blisko szczytu, w tym stosunku czułam to jak bardzo Harry mnie kocha i jak bardzo mi go brakowało przez ostatnie dni. Nie musieliśmy długo czekać by oboje dojść.
- Rose – szepnął.
- Harry – niczego więcej nam nie było potrzeba, opadłam delikatnie na jego ciało.
- Na zawsze...
- Razem – dokończyłam na niego.
- Tak –uśmiechnął się i chwycił mnie za brzuch obracając nas na bok. Powoli oddechy się nam normowały.
- Wiesz, jak przestałaś się do mnie odzywać to się tak bardzo bałem że cię stracę. Zrozumiałem że nie ważne kto jest jego biologicznym ojcem, ważne z kim ty go chcesz wychować.
- Je – poprawiłam go – to bliźniczaki.
- Będziemy mieli dwie córeczki?
- T-tak – zawachałm się ale on rozwiał moje wątpliwości namiętnym pocałunkiem.
- Kocham Cię, znaczy was – szepnął, objął mnie ramieniem i położył tak że moja głowa była na jego klatce piersiowej.
Leżeliśmy tak a on bawił się moimi włosami, leżałam wtulona w jego ramię poczułam jego słodki ciepły pocałunek na czole (https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSEFr1t0OkXgGtbeTptK_84-gVZ4nYoxJkJgNCcvCOeBDD-48z5dNCo1zsCbr7hpNrYBU-QZnNt5kiyoaPQ62VxcQEN3zpAi9vntatctSL5z8p9GuSPMVAP-oir7RDdZThdGrty6bVh6tp/s1600/prz.gif) po czym do pokoju weszła Sop.
- Hej zakochańce – powiedziała patrząc na mnie –zejdźcie na dół bo Rob przyjechał i jest wściekły.
Gdy tylko zamknęła drzwi popatrzyłam na mojego zielonookiego szukając w jego oczach odpowiedzi ale on sam wyglądał na zaskoczonego.
- Więc koniec romantycznego popłudnia – szepnęłam i zwlokłam się z łóżka.
- Jeszcze tu dziś wrócimy – szepnął obejmując mnie w pasi, pocałowałam go w policzek i udałam się do garderoby.
- Jak skończymy z Robem pójdziemy może na spacer?
- Dobra, to ubiorę coś by się nie przebierać – zaśmiałm się.
Postanowiłam wybrać czarne rurki i jedna z moich ulubionych marynarek a do niej kremowo-brzoskwiniową bokserkę i czarne botki na obcasie z ćwiekami. Wszystko wykończyłam kolczykami i naszyjnikiem (http://pu.i.wp.pl/bloog/88256810/51756327/Beztytuu_PO_big.jpg - tylko botki z ćwiekami).
- Wyglądasz ślicznie – szepnął mi Hazz na ucho nim wyszliśmy.
- Ty też – szepnęłam mu na ucho nim zdąrzył otworzyć drzi. Hazz założył rurki i t-shirt a na to narzucił marynarkę ale on we wszystkim wygląda ślicznie.
- Cześć Rob – powiedział witając się z moim wujkiem.
- Hej – szepnęłam i zobaczyłam że oczy wszystkich są skierowane na moją rękę, która była odsłonięta przez co widać było mój tatuaż. Dopiero teraz zauważyłam że wielu z tych osób nie znam jednak część z nich pamiętała mnie jeszcze sprzed ucieczki i Ci wstali i do mnie podeszli.
- C-cieszymy s-się ż-że w-wróciłaś – jąkali się wypowiadając te słowa a ja o mało się nie zaśmiałam.
- Ja też sie cieszę że wróciłam, siadajcie – rozkazałam jak za dawnych lat i zrozumiałam że w końcu jestem na swoim miejscu. Mój ton był inny niż ten który znał Harry, chłopaki i dziewczyny z którymi już współpracowałam ten ton był władczy i bezwzględny zobaczyłam że Niall się wzdrygnął a Sop uśmiechnęła do mnie lekko.

Przepraszam że tyle czekaliście ale mam mnóstwo nauki w tym tygodniu... PS. Dostałam nominację za którą bardzo dziękuję <333 Aktualnie nie jestem w stanie pisać wam rozdziałów i odpowiedzieć na nią więc nominacja i wszystko znajdzie się na blogu w sobotę <3
Całuski na dobranoc ode mnie :*** Dona *-*