Hej myszki moje.
Przepraszam że dopiero dziś ale byłam na weselu i wtorek-środa odsypiałam <33
No to czas wziąć się za ten rozdział 31, nie obiecuje że wyjdzie super ekstra :C
____________________________________
***Harry*
- Rose? - obudziłem się przerażony dziewczyny nie było na łóżku, moja głowa ciągle leżała na kołdrze. Bałem się że odeszła - Rose - szepnałem jeszcze raz a po moim policzku pociekły łzy, nie otarłem ich ale pozwoliłem im swobodnie płynąć. Straciłem ją, uciekła od chłopaka tyrana, sam do tego doprowadziłem - mówiłem sam do siebie pozwalając łzą moczyć moje policzki i powoli skapywać na pościel. Wtuliłem głowę w poduszkę i poczułem jej zapach, był taki piękny.
- Rose, kocham cię przepraszam, przepraszam - szepnąłem w pusty pokój, przynajmniej tak myślałem gdy nagle poczułem na ramieniu czująś dłoń. Przestraszyłem się.
- Kurwa czego podsłuchujesz! Spierdaaaaaa - wrzasnąłem i obróciłem się przekonany że zastanę tam pielęgniarkę ale to była Rose w jej oczach zobaczyłam radość, szczęście, rozbawienie ale też nutkę strachu pewnie przeszło jej przez głowę że to do niej - Rose, kochanie! - krzyknąłem i chwyciłem dziewczynę w pasie - Bałem się że odeszłaś, tak bardzo się bałem - rozpłakałem się ciągle trzymając dziewczynę na rękach... Zgięła nogi w kolanach tak by nie dotykać podłogi, oplotła moją szyję rękoma i położyła swoją głowę w moim zagłębieniu szyji.
- Ja ciebie też kocham Harry, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Chyba wiem, troszkę mniej niż ja ciebie.
- Nie, to raczej ty troszke mniej niż ja - przekomarzała się ze mna a ja zastanawiałem się czy to nie aluzja do jej siniaków, popatrzyła na mnie i wyczytała to w moich oczach.
- Nie Hazzu, to nie przez to... Po prostu ja wiem że miłość jaką do ciebie poczułam, że to uczucie... Ono jest niezwykłe, niezwykle silne i trwałe. Popatrz mimo wszystko tu jestem... Kocham cię - delikatnie musnęła moje usta.
- Rose, gdybyś tylko wiedziała jak bardzo żałuję każdego siniaka na twoim ciele, każdej łzy wylanej przez twoje oczy. Gdybyś...
- Hazz, ja wiem... Uwierz że wiem, ale nie odejdę. Pomogę ci MNIE nie bić, mnie i naszych dzieci...
- Dzieci, żyją? - ucieszyłem się.
- Bardzo możliwe że oboje przeżyją - szepnęła - ale proszę....
- Nigdy więcej nie podniosę na ciebie ręki, na nich tym bardziej - rozpłakałem się.
- Ja wiem że to będzie dla ciebie trudne, ale razem damy radę. Pójdziesz na siłownię poza tym ciągle możesz lać wszystkich innych - zaśmiała się a ja zobaczyłem jak bardzo zmieniła się od pierwszego dnia w jakim ją zobaczyłem. Teraz ona była bardziej podobna do mnie, zresztą i ja się zmieniłem wcześniej nie pomyślałbym że mogę kogoś tak pokochać, że mogę się kimś tak przejmować jak nią... I naszymi, NASZYMI dziećmi.
Chwyciła mnie za rękę i poprowadziła długim, białym korytarzem w stronę jakichś drzwi. Gdy się do nich zbliżyliśmy zobaczyłem napis "POŁOŻNICTWO" a kawałek dalej tabliczkę "NOWORODKI" to tam się skierowaliśmy, skręciliśmy jeszcze kilka razy aż dotarliśmy do ściany na której były postacie z bajek i napis "WCZEŚNIAKI" wskazała dwa inkubatory (http://2.static.s-trojmiasto.pl/zdj/c/9/31/250x0/313523-Wczesniak-w-inkubatorze.jpg http://www.gp24.pl/apps/pbcsi.dll/bilde?Site=GP&Date=20081130&Category=SLUPSK&ArtNo=473427775&Ref=AR&border=0&MaxW=580)
- T-to moja wina - szepnąłem i rozpłakałem się...
- Harry - Rose chwyciła mnie co uratował mnie przed upadkiem.
- T-to przeze mnie - szepnąłem patrząc na nią załzawionymi oczami.
- Harry, one przeżyją. Popatrz - wskazała na dwa śliczne dzieciaczki - one cie potrzebują, ja cię potrzebują.
- One potrzebują miłości, kogoś kto będzie je kochał a nie mnie.
- Kochasz je, gdybyś ich nie kochał to byś teraz nie płakał.
- J-ja nie płaczę - zaprotestowałem ale jej wzrok mówił że kłótia z nia nie ma sensu.
- Kochaaasz - jej głos się zachwiał.
- K-kocham, ale bardziej kocham Ciebie. Tylko ja ... Boje się - przyznałem jej się w końcu.
- Wiem, ja też. Nie chce ich skrzywdzić.
- Ja nie chce skrzywdzić ciebie - przytuliłem ją i pozwoliłem swobodnie płynąć jej łzą.
- P-przepraszam pani Rose, ale t-tu ma pani wypis - powiedziała pielęgniarka podając jej papiery.
- A dzieciaki?
- One muszą zostać.
- T-to ja też - szepnęła wtulajac się we mnie.
- Ja z nią - dodałem.
- Mogą państwo zostać ale nie jako pacjenci tutaj - wskazała na brązowe drzwi po lewej stronie - są pokoje dla rodziców, nie jakiś luksus ale...
- Dziękujemy - szepnąłem - chodź ubierzesz się - podniosłem ją na ręce i zaniosełem do pokoju. Rose wyciągnęła z torby którą przywiozła jej Sop czarne rurki i kremowy sweterk oraz dobrała czarne botki, włoasy upięła w lekki kok wyglądała przepięknie (ubrania - http://img.zszywka.pl/1/0067/w_9682/moda-damska/ciepla-jesien-.jpg botki - Botki fryzura - http://1.bp.blogspot.com/-C97lZ2Y3MWE/UYpVm1Jp-nI/AAAAAAAAAPQ/V9p97ObdCZY/s1600/zdjecie,b,10244_66368,.jpeg)
- Wyglądasz ślicznie - pocałowałem ją w policzek i trzymając się za ręce wyszliśmy z sali kierując się powoli w stronę naszych maluszków.
- Harry jesteś pewny? - zapytała w pewnym momencie.
- Czego kochanie, tego czy jesteś piękna? Tak jestem - zaśmiałem się.
- Tego czy chcesz wychowywać te maluszki - popatrzyła na mnie poważnym i smutnym wzrokiem.
- Tak jeśli tylko ty tego pragniesz.
- Ja pytam...
- Wiem o co pytasz, i mówię że tak. Pod warunkiem że ty tego chcesz - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek.
____________________________________
Jeśli mi się uda coś jeszcze dziś dla was napiszę <333
A teraz pisać komentarze - podoba się?
Tego sie spodziewaliście po Hazzie?
Wybaczcie błędy <33
Świetne kobieto szybko next <3 *-*
OdpowiedzUsuń