sobota, 27 grudnia 2014

Koniec?

Kochani chciałabym was poinformować że zbliżamy się do końca...
Na razie nie wiem czy będzie to całkowity koniec, czy po prostu koniec części 1 i będę kontynuować opowiadanie... Teraz wszystko zależy od was. Od tego czy chcecie i czy WAM zależy :)

Chcielibyście kolejną część?

Ankieta na ten temat... Nie bójcie się ilości pytań, nie wszystkie są obowiązkowe :P (w sensie te do własnego opisu są opcjonalne) : http://goo.gl/forms/Yjl0cySwv4

Rozdział 68

***oczami Rose***

Wróciłam do domu i usiadłam na fotelu, w ręce cały czas trzymałam kopertę. Bałam się ją otworzyć, nie wiedziałam czego mogę się w środku spodziewać. Po policzkach ciekły mi łzy, nawet teraz czułam zapach jego perfum. Wzięłam głęboki oddech i drżącymi rękoma otworzyłam ją.
- Rose, dasz radę - szepnęłam sama do siebie - to tylko list, tylko list...


"Kochana, moja jedyna, Rose...
"I really can't believethat you are gone
feelings of misery
i`m feeling alone
how can i sleep at night
oh please harry home
let me apologize
cause i know i was wrong
Why did you leave me alone"

Nie wiem czy przeczytasz ten list.
Nie wiem czy za mną tęsknisz.
Nie wiem czy ciągle mnie kochasz.
Nie wiem czy kogoś masz.
Nie wiem czy chciałabyś wrócić do mnie, do nas.
Jednak wiem że ja Cię kocham, całym sercem pragnę byś wróciła.

Od kiedy odeszłaś nie przespałem ani jednej nocy spokojnie, budzę się w środku nocy z krzykiem i płaczem. Chyba nigdy tak dużo nie płakałem jak przez te ostatnie miesiące. Moje serce... Ono jest martwe, puste. Czasem mam wrażenie że zupełnie nie bije, tak jakby przestało, jakby odeszło razem z tobą pozostawiając po sobie pustkę i ogromną miłość jednej ze stron.

Mam nadzieję że gdy odeszłaś byłaś, że jesteś szczęśliwsza i że w końcu znalazł się ktoś kto umie... Kto na prawdę potrafi docenić uczucie tak cudownej kobiety jak ty, ktoś kto Cię nie opuszcza. Kto nie zamyka się przed tobą gdy ma problemy tylko uczciwie z tobą o nich rozmawia.

Czasem gdy zamykam się w gabinecie i siadam nad tymi samymi papierami co w noc w którą odeszłaś zastanawiam się co by było gdybym...
Gdybym Ci powiedział o problemach.
Gdybym był uczciwy.
Gdybym nie ukrywał przed tobą kilku spraw.
Gdybym tak bardzo się nie bał że ktoś Cię skrzywdzi.
Gdybym posłuchał Perrie.
Gdybym wyszedł wcześniej.
Gdybym poświęcił Ci przynajmniej jeden dzień.
Gdybym po prostu był, z tobą i przy tobie.
Gdybym powtarzał Ci że cię kocham
Gdybym pokazywał swoje uczucie....


Z każdą linijką, z każdym słowem płakałam coraz bardziej. Moje serce coraz bardziej pękało. Czułam ogromny ból i pustkę, tak bardzo za nim tęskniłam i tak bardzo go kochałam. By móc dalej czytać musiałam wstać napić się i wytrzeć oczy, przy okazji zabrałam paczkę chusteczek. Usiadłam i zaczęłam czytać dalej.

Każdy dzień jaki muszę przeżyć bez Ciebie jest...
Czymś strasznym.
Mam okropny zarost, myję się gdy ktoś mnie do tego zmusi. Nie potrafię nawet wyjść z dzieciakami na spacer, robi to głównie Pezz. Chodź wiem że Cierpi z powodu twojego braku. Nienawidzi mnie za to że Cię jakoś nie powstrzymałem, siebie za to że nie porozmawiała z tobą o tym dlaczego godzinami siedzę w biurze i dlaczego prawie z tobą nie rozmawiam.

Chciałbym Ci podziękować że może celowo a może zupełnie przez przypadek zostawiłaś koszulkę w której chodziłaś... Po dziś dzień pachnie tobą, gdyby nie ona na pewno nie potrafił bym zasnąć. Ona pomaga mi przynajmniej na chwile zamknąć oczy...
Czasem mam cudowne sny o tym że wracasz. O tym że się budzę a ty jesteś obok. Marzę o tym by te miesiące były tylko strasznym snem.

Załączam do tego listu zdjęcia Theo i Gemmy... Mam nadzieję że przynajmniej dzieciaki ciągle kochasz i że to zdjęcie sprawi Ci chodź odrobinę przyjemności.

Pamiętaj że Cię kocham, że możesz wrócić jeśli tylko chcesz. Że w moim sercu. Że w tym domu ciągle jest dla ciebie miejsce. Że my na Ciebie czekamy, a zwłaszcza ja. Że tęsknimy i że chcielibyśmy Cię zobaczyć choć na krótką chwilę."

Pod koniec list wypadł mi z rąk, nie dość że i tak ostanie zdania były rozmazane od jego łez i przez trzęsącą się rękę to ja sama zalewałam je łzami i czytałam strasznie się trzęsąc. Wyciągnęłam z koperty zdjęcie, gdy na nie popatrzyłam zalałam się jeszcze większą ilością łez... Poza zdjęciem i listem w kopercie były klucze do domu, te same które tak dawno zostawiłam na szafce nocnej a przy nich nowy breloczek z serduszkiem.
Wyciągnęłam z koperty jeszcze kilka karteczek, każda z nich była... Sama nie wiem czym.

"Rose... Dziękuję że jesteś. Że mi pomagasz"
"Rose, gdyby nie ty to nie potrafiłbym przeżyć wielu miesięcy. Teraz gdy Ciebie nie ma umieram"
"Minęły trzy miesiące. Dziś napisze krótko: NIE ZAPOMNIAŁEM, CIĄGLE KOCHAM"
"Czas mija tak szybko, znowu nie mam czasu pisać w pamiętniku...." 
Gdy to przeczytałam zerknęłam na własny pamiętnik, który aktualnie leżał na biurku. Sama dawno do niego nie zaglądałam, nic w nim nie pisałam od tygodni, wróciłam wzrokiem do karteczki.
"... napiszę więc dwa słowa, ale takie które znaczą najwięcej: Kocham Cię Rose"

"Pół roku. Tyle Cię już przy mnie nie ma. Tyle powiększa się dziura w moim sercu. Wróć proszę... Wróć"

"Wróć. Kocham Cię. Tęsknię"

"Nie umiem już tak dłużej, alkohol mi nie pomaga. Już nie..."

"Siedem miesięcy, tyle cię nie ma a ja jestem a skraju."

"Tak biorę, nikt o tym nie wie. I nigdy się nie dowie. Kocham Cię i tęsknię"

"Coraz częściej jestem na haju, już nie umiem inaczej funkcjonować. Narkotyki pomagają mi zapomnieć o bólu. Kocham Cię"

"Kolejny miesiąc. Już nie wiem który. Nie śnię już nawet marzyć byś wróciła... Jednak ciągle Cię kocham"

"Jeśli umre, jeśli tak... Jeśli dziś. Jeśli kiedykolwiek to pamiętaj: umarłem nie zapominając o tobie"

"K-ko-kocham C-iiiiię"

"Jesteś, byłaś i będziesz moim sercem"

"Żegnaj Rose. Uczucie nie przeminie ale ty... Ty... Odeszłaś"

"Przepraszam kochanie. Zostań. Wróć"

"Tęksnię"

"Pragnę być z tobą"

"Pragnę znowu być kochanym przez ciebie"

"Kocham Cię"

To było bardzo smutne, moje serce pękało. Płakałam i nie potrafiłam przestać, poczułam się jak suka, która zostawiła faceta bo się bała... Ale przecież ta było, zostawiłam go bo bałam się że mnie zdradza, że mnie nie kocha, że ma inne. Podeszłam do szafy i ubrałam moją nową sukienkę, postanowiłam że pójdę do baru i się upiję, nie mogłam wrócić. Nie teraz, A już na pewno nie na trzeźwo. Poszłąm do swojego ulubionego klubu i zamówiłam drinka, potem kolejnego.
- Nigdy więcej go nie zranisz Rose, obiecaj. Nigdy, bo nigdy więcej nie wejdziesz w jego życie. Lepiej zostań w ukryciu - szepnął aniołek, który znikąd pojawił się na moi ramieniu.
- Co ty? - szepnęłam i nagle poczułam ciepło na drugim.
- Ja wiem że to on zazwyczaj daje dobre rady... Ale zastanów się ty kochasz go, on kocha ciebie. Macie dzieci. Tęsknicie... Po co się ukrywać?
- A ty...? - szepnęłam zaskoczona do drugiej "postaci" na przeciwnym ramieniu.
- Nie gadaj głupot diable - zaśmiał się "anioł" - przecież jeśli teraz wróci a on kogoś ma to go zrani.
- A jeśli on nikogo nie ma to będą mogli być razem - zaprotestowała druga postać. Spierali się o to jeszcze z dziesięć minut a ja tylko patrzyłam to na jednego to na drugiego, o mal od tego nie zwariowałam.
- Dooooość!!! - krzyknęłam, niektórzy ludzie się na mnie popatrzyli ale chyba stwierdzili że jestem już bardzo pijana - to ma być moja decyzja... Moja a nie wasza... - szepnęłam i upadłam na kanapę w loży by przemyśleć kilka spraw.


Piosenka z początku listu

__________________________
Coś nie komentujecie ;/
Nie podobają się ? ;/
A może nikt nie czyta?
Kto czyta niech daje znać w komach lub na fb :**
Kocham was, dobranoc miśki :*

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 67

***oczami Harry'ego***

Umarłem, tylko tak można nazwać stan w jakim się znajduję... Po prostu jestem martwy. Gdy Rose zniknęła, czułem pustkę ale teraz był to już prawie rok... No dobrze może osiem miesięcy bez niej, ale zbliżały się święta. Te pierwsze które chciałem przeżyć jak należy a osoba którą kocham poprostu odeszła w dodatku zaczęły się dziać dziwne rzeczy...
- Harry - szepnął Zayn wchodząc do mojego gabinetu - możemy pogadać ?
- Emm... Musimy?
- Tak, chodzi o Rose.
- O... Rose? - szepnąłem zaskoczony, szczęśliwy i przerażony za razem.
- Yhym, to jak?
- Siadaj - wskazałem na kanapę i sam usiadłem na przeciw. Zayn zaczął opowiadać o ostatniej akcji, nie miałem pojęcia co ona ma z tym wszystkim wspólnego ale zrozumiałem gdy powiedział "NIEZNAJOMA DZIEWCZYNA NAM POMOGŁA", oboje doskonale wiedzieliśmy że musiała to być ona. Nie po raz pierwszy pojawiła się w miejscy gdzie była akcja ale nie było nikogo kto by ją rozpoznał. Pomagała gdy na akcję szły żółtodzioby bez pomocy starszych. Ale wszystkich nas zastanawiało skąd wiedziała kiedy i gdzie powinna być.
- Zayn, myślisz że kogoś ma? - szepnąłem, w ręce trzymałem ostatnie zdjęcie jakie zrobiliśmy sobie razem.
- Nie wiem stary, wiem że z jakiegoś powodu nam pomaga. Więc albo tęskni albo... Albo Cię dalej kocha.
Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę zastanawiając się nad tym o co w tym wszystkim chodzi, Zayn był jedną z niewielu osób która znała prawdę, wiedziała o wszystkim co działo się z nami. Ktoś nas niszczył, na rzecz konkurencji. Nie wiedziałem dlaczego, nie wiedziałem kto. Nie ufałem nikomu, nawet dziewczyną najlepszych kumpli... Zaufałem garstce... Dokładnie pięciu osobą - Niall, Liam, Louis, Zayn i Rob. Tylko oni wiedzieli o wszystkim, chodź tak na prawdę o niczym. Wiedzieli co się dzieje ale żaden nie wiedział o listach do Rose. One były do niej, one zniszczyły mój związek i tylko one mogłyby go naprawić pod warunkiem że ona dała by mi jeszcze jedną szansę.
- Harry, mamy malutką awarie - powiedziała Sophia wchodząc do środka - wyślij tam kogoś - rzuciła mi karteczkę.
- Znowu?
- Tak... Może...
- Wyślij tam nowych. A jeśli będzie tam ta dziewczyna co im "pomaga" niech jej dadzą to - podałem jej małą białą kopertę w środku której był list.

***oczami Rose***

Do "domu" wróciłam kilka tygodni temu, od tego czasu pomagam Harry'emu gdy jego żółtodzioby coś niszczą. Ciekawa jestem czy domyśla się kto mu pomaga. Mieszkałam w swoim starym mieszkaniu. Z tego co zauważyłam to z nikim aktualnie się nie spotykał, to nie tak żebym miała jakiegoś świta na jego punkcie ja po prostu chciałam by był szczęśliwy. Znowu pracowałam w kawiarni, ze swoim starym szefem, rzecz jasna młodym bo starym tylko dlatego że już był kiedyś moim szefem.
- Rose, możesz zamknąć dziś kawiarnie?
- Emmm... Nie bardzo, i tak muszę wyjść wcześniej - powiedziałam patrząc na niego.
- Znowu? Coraz częściej Ci się to zdarza. No dobra, masz szczęście że Cię lubię. Powiem Ci że dobrze że już nie jesteś z tym bandytą - zaśmiał się a ja miałam ochotę mu przywalić.
- Ale wiesz że to nie twoja sprawa z kim się spotykam? - zapytałam biorąc głęboki wdech.
- Ja tylko chce byś była bezpieczna - zaśmiał się - przypominam Ci że on to gangster, napadł na te bar. Porwał Cię. On był, jest i zawsze będzie niebezpieczny - zaśmiał się a ja chwyciłam go za koszulkę.
- Kurwa! To nie twój interes! Mam w dupie zdanie innych na jego temat! Mam prawo kochać kogo chce!
- Szkoda że on Cię nie kocha! - krzyknął mi w twarz za co dostał prosto w policzek.
- Wiesz co jesteś żałosny! Wychodzę. Pierdol się! - krzyknęłam i wybiegłam, po policzkach ciekły mi łzy - KOCHAM Harry'ego Styles'a - krzyknęłam i walnęłam w kontener. Popatrzyłam na zegarek, do kolejnej akcji żółtodziobów było dwadzieścia minut. Postanowiłam być w barze pierwsza więc pobiegłam do domu i ubrałam krótką mini i czarny top. W drodze do baru usłyszałam wiele uwag, ale miałam je w dupie.

*pół godziny później*

Tak jak myślałam młodzi, nie radzili sobie zbyt dobrze. Dziękowałam sobie za pomysłowość odrzuceniu kilku z nich podsłuchów do marynarek. Dobrze że żaden jeszcze ich nie znalazł. Gdy zaczęli zbyt bardzo obrywać włączyłam się pomagając im odeprzeć atak. Chyba po raz pierwszy byli mi na prawdę wdzięczni że się pojawiłam.
- Dzięki - szepnął jeden z nich na koniec.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się i już chciałam odchodzić gdy inny z nich mnie zatrzymał.
- Poczekaj, mam coś dla Ciebie. Szef kazał Ci to dać jeśli znowu się pojawisz chyba podziękowanie... - uśmiechnął się i podął mi kopertę pachnącą nim...
- Harry... - szepnęłam a w oczach zawirowały mi łzy.
- Tak to on - powiedział jakiś chłopak gdy odchodzili. Zamówiłam drinka i poszłam usiąść do loży by móc być samej gdy otworze kopertę.

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 66

*pół roku później*

***oczami Harry'ego***

Siedziałem na sofie w salonie i pusto patrzyłem w ekran telewizora, choć tak na prawdę mój wzrok był utkwiony w jakimś martwym punkcie na ścianie. Mijały minuty a ja tak po prostu siedziałem i patrzyłem.
- Nad czym myślisz piękny? - usłyszałem damski głos i poczułem dłonie na karku.
- O... Wszystkim - odpowiedziałem wymijająco - a co?
- Może byśmy poszli na jakąś imprezę? - zaproponowała dziewczyna.
- Nie wiem... A chcesz?
- Bardzo chętnie - powiedziała i przeskoczyła przez oparcie siadając mi na kolanach - więc jak?
- Dobra - szepnąłem a ona złączyła nasze usta w pocałunku.
- Która jest?
- Ósma. Za godzinę pójdziemy? Perrie zostanie z dziećmi - szepnęła i pobiegła w stronę pokoju.
- Yhym - szepnąłem i zamknąłem oczy przywołując obraz dziewczyny i starając się rozkoszować pocałunkiem.
Siedziałem tak kolejne pół godziny, myśląc o jej pięknych brązowych kręconych włosach i zielonych oczach. Była idealna, moja. Kochałem ją całym sercem i nigdy nie pozwolę by to uczucie zgasło. Pełna energii, chęci do życia. Kochająca mnie... Taka właśnie była moja Rose Black. Moja i nikogo innego.

***oczami Rose***

Podeszłam do chłopaka, który siedział na sofie w salonie i oglądał telewizor. Przynajmniej tak mi się zdawało, w końcu siedział już tak z dobre kilka godzin. Czasem zastanawiałam się czy po prostu nie śpi w takiej pozycji z otwartymi oczyma.
- Nad czym myślisz piękny? - powiedziałam siadając na oparciu i kładąc dłonie na jego karku.
- O.... Wszystkim. A co?
- Może poszlibyśmy na imprezę - zaproponowałam, bo miałam dość ciągłego siedzenia w czterech ścianach.
- Nie wiem... A chcesz? - zapytał i zerknął na mnie.
- Bardzo chętnie - powiedziałam i zsunęłam się z oparcia przeskakując na drugą stronę i siadając mu na kolanach - więc jak?
- Dobra - odparł a ja złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Która jest?
- Ósma. Za godzinę pójdziemy? - szepnęłam i pobiegłam do pokoju nie wiedziałam czy coś odpowiedział.
Zaczęłam się przygotowywać, wybrałam różową spódnicę i czarne szpilki a do tego body i ramoneskę. Gdy skończyłam makijaż usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy przywołując w głowie obraz chłopaka i rozkoszując się pocałunkiem. Kochałam go. Pomimo wszystko go kochałam. Ponad życie... Szalonego, niebezpiecznego ale mojego, kochającego mnie. Taki właśnie był mój Harry Styles. Mój i nikogo innego.

***oczami Harry'ego***

- Harry na prawdę idziecie na imprezę? - usłyszałem wściekły głos Perrie.
- Emm... Tak.
- I co... Wyjdziesz z nią a przyjdziesz znowu z inną?!
- Perrie.
- Co?! Kurwa tak robisz! Od trzech miesięcy co tydzień masz inną laskę, z inną wychodzisz a z inną wracasz. Tak się kurwa nie da! - krzyknęła i walnęła mnie w policzek - one nawet nie lubią twoich. TWOICH dzieci!
- Perrie! Nie ucz mnie jak mam żyć. Straciłem Rose. Pozwól mi pierdolić różne laski! Kurwa! - krzyknąłem i zobaczyłem zdziwioną Amy na schodach.
- C-co?!
- To co kurwa słyszałaś. Jesteś mi potrzebna do jednego - powiedziałem i szybko do niej podszedłem chwytając ją za nadgarstek, podwinąłem jej spódnicę i roztargałem bieliznę po czym wszedłem w nią palcem - jesteś mi potrzebna bo muszę kogoś bzykać. A myślałaś że co? - zaśmiałem się i podniosłem ją - wiesz co Perrie, masz rację nie muszę jej jeszcze zmieniać. Idę do sypialni. Zajmiesz się dzieciakami?
- Jasne - szepnęła, wiedziała że teraz jestem tym samym Harry'm którym byłem przed Rose. Tylko dla niej potrafiłem być czuły, delikatny i opiekuńczy cała reszta lasek na świecie, poza laskami moich najbliższych przyjaciół, było zwykłymi dziwkami do wybzykania i porzucenia.
Wszedłem szybko po schodach i zamknąłem drzwi do sypialni po czym podszedłem do łóżka i rzuciłem na niego Amy.
- T-ty...
- Cicho siedź! - zaśmiałem się i ściągnąłem własne spodnie, w tym czasie dziewczyna zeskoczyła z łóżka i chciała uciec ale drzwi były zamknięte.
- Pomocy! Pomocy! Daj klucz! Pomocy! - krzyczała a ja tylko się śmiałem i podszedłem do niej.
- Nikt Ci nie pomoże - chwyciłem ją na włosy i przygryzłem skórę jej szyi - oj Amy, Amy - ponownie chwyciłem ją i położyłem na łóżku. Rozłożyłem jej nogi i wszedłem w nią brutalnie, po jej policzku pociekła łza. Zaczęła się wyrywać, bić mnie i krzyczeć. Jednak nikt jej nie słyszał a sama była dla mnie za słaba, zacząłem się w niej szybko poruszać. Jej pięści uderzały w moją klatkę jednak  nic sobie z tego nie robiłem. W końcu przerwałem i podniosłem zapłakaną dziewczynę, chwytając ją za włosy zbliżyłem jej głowę do mojego penisa i włożyłem jej go do ust poruszając jej głową, dziewczyna ciągle próbowała się wydostać jednak to tylko bardziej mnie podjudzało. Po chwili ponownie leżała na łóżku tym razem jej ręce były przypięte do zagłówka a ona dokładniej mówiąc klęczała na łóżku, dzięki czemu mogłem w nią szybko i nachalnie wejść. Syknęła i jęknęła za razem. Zaczęła błagać bym ją puścił ale ja nic nie słyszałem poza własnym pragnieniem i pożądaniem.
Gdy skończyłem dziewczyna była cała zapłakana, zupełnie jak za starych czasów gdy to najbardziej mnie w tym wszystkim podniecało. Obróciłem ją by mogła położyć się na łóżku i rozpiąłem jej kajdanki. Nawet nie uciekała, podkuliła tylko nogi i zaczęła płakać a ja się zaśmiałem i wyszedłem z pokoju wpadając na Zayn'a na schodach.
- Witaj z powrotem Styles.
- Hej - uśmiechnąłem się - gdzie maluszki?
- Śpią u siebie w pokoju. Harry?
- Tak?
- Co byś teraz zrobił gdyby Rose wróciła?
- Pocałował bym ją, przytulił i nie wypuścił a czemu pytasz?
- Hmm... Może temu że właśnie zgwałciłeś laskę jak stary Styles.
- Stary Styles i ten Styles Rose się nie wykluczają. Kocham, będę kochał już zawsze tylko Rose i jeśli wróci i mnie zechce to będę jej. Ale muszę na razie jakoś żyć - szepnąłem - ide do biura, jak ta cipa się otrząśnie to...
- Mamy się jej pozbyć?
- Nie, wystarczy jak dacie jej jakieś ciuchy z starej szafy i wypierdolicie gdzieś w mieście. Niech wszyscy wiedzą że Styles poluje - zaśmiałem się i wszedłem do gabinetu, na biurku leżał mój zeszyt do Rose, otworzyłem go na kolejnej pustej kartce i zacząłem pisać.

Kochana Rose

To już osiem miesięcy jak Cię nie ma. Nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał.
Dopiero nie dawno wróciłem do "życia" w jakimś tam stopniu.
Rozmawiam z ludźmi, którzy tu mieszkają i wychodzę czasem na imprezy.
Dzieciaki już trochę mówią, szkoda że Cię nie znają.
Sophia, przejęła twoje obowiązki ale ona tak jak i ja liczymy na to że wrócisz.
Wszyscy bardzo tęsknimy.
A najbardziej ja.
Moje życie bez ciebie jest nudne.
Czarno-białe.
Bez sensu...
Melancholijne... Rytm mojego dnia wyznacza mój oddech.
Chciałbym byś wróciła.
Potrzebuje Cię...
Tęsknię, moje serce jeszcze bardziej.
Poza tym muszę w końcu powiedzieć Ci prawdę.
Coś jest nie tak i jak na razie nikt poza mną, Zayn'em, Pezz i Soph nie wie.
Wróć...

Kocham Cię!
Twój na zawsze
Harry

***Oczami Rose***
- Chad idziemy? - zapytałam chłopaka siedzącego na kanapie.
- Jasne - uśmiechnął się, a po chwili kierowaliśmy się w stronę pobliskiego pubu.
Zabawa była nudna, ale przynajmniej na chwilę pozwoliła mi zapomnieć o Harry'm. Może powinnam wrócić? Ta myśl coraz częściej krążyła mi po głowie. Osiem miesięcy byłam z dala od niego a mimo to nie umiałam zapomnieć o tym uczuciu, może pozwoli mi zamieszkać w domu w wolnej sypialni i przynajmniej być blisko. A może tak na prawdę on też mnie kochał a ja źle odebrałam to wszystko co się działo?
- O czym myślisz?
- O moim byłym.
- Mam być zazdrosny?
- Możesz. Bardzo go kocham...
- Chyba kochałaś.
- Nie. Ja go ciągle kocham - powiedziałam i wzięłam mojego drinka.

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 65

***oczami Harry'ego***
Minęły już dwa tygodnie od czasu gdy Rose opuściła nasz dom, ja ciągle nie umiałem pogodzić się z tym że już jej nie ma. Ciągle liczyłem na to że to tylko zły se z którego zaraz się obudzę, że poczuję zapach jej perfuj, jej ciepłe dłonie, drobne ciałko. Jednak mimo wszystko codziennie, nawet kilka razy budziłem się w pustym łóżku, pustym pokoju. Gemma i Theo przez większość czasu byli u siebie w pokoju z kimś, kto nie był mną. Ja nie potrafiłem na razie spojrzeć na żadne z nich bo oboje bardzo mi ją przypominali.
- Harry obiad, przyjdziesz? - w drzwiach sypialni stanęła El. Wszyscy się o mnie bardzo martwili ale ja miałem to gdzieś. Nie miałem ochoty się z nikim widywać ani tym bardziej rozmawiać.
- Nie. Nie jestem głodny.
- Harry... musisz jeść. Musisz się wziąć w garść, dla niej.
- Dla niej?! A po co?! Kurwa po co?! Bo jej na mnie zależy? Gówno! Gdyby jej zależało to by tu była a nie odeszła.Odebrała by telefon, odpisała na sms. Dała by mi szanse wytłuaczenia się. A ona po prostu zwiała. Mam to wszystko gdzieś! Zostawcie mnie - podeszłem do drzwi i trzasnąłem jej nimi przed nosem, przekręsiłem w nich klucz i wróciłem na łóżko.
Starałem się udawać że wszystko jest okej, niektórym wmawiałem że pogodziłęm się z jej odejśćiem ale tak na prawdę uierąłem z bólu i cierpienia.

***oczami Rose***
Od trzech tygodni jestem sama, czas leci mi powoli.. Ciągle zmieniam miejsce pobytu by nikt mnie nie rozpoznał, a nawet jeśli to gdby powiedział to Harry'emu lub komukolwiek to mnie już w tm miejscu nie ma.
Tęsknię za nim. Każdego dnia zastanawam się co robi. Jak się czuje. O której wstał i o której poszedł spać. Zastanawiam się czy zostawiłdzieci czy je oddał. Myśle o tym czy już kogoś ma.
Zastanawiam się dlaczego odeszłąm. Przecież to mj dom. Tina i Rob to moja prawdziwa rodzina. Mogłam zostać. Ale nie ja wolałam odejść. A teraz za nim tęsknię.
- Panienka Rose Black - usłyszałam czyjś głos za sobą odskoczyłam odwracając się i zobaczyłambagażowego.
- Proszę zabrać te walizki, ja zaraz zejdę.
To mój ostatni dzień na Krecie, teraz czas na Włochy i jakąś małą prowincję. Może zatrzymam się tam dłużej. Nie wiem co przyniesie jutro. Wiem tylko żenigdy nie przestanę go kochać.

*trzy tygodnie później*

Zatrzymałam się w małej miejscowości San Giorgio a Cremano na południu Włoch. Czasem zastanawiałam się co bym robiłą gdybym była tu z Harry'm jednak musiałam zacząć żyć bez niego a ta mała wioska była do tego świetna. To tak jakby drugi koniec świata, wątpię by ktoś mnie tu znał.
- Rose! Rose! - ten piskliwy głos,tylko to był minus mieszkania tu... Właścicielka hotelu w którym się zatrzymałam.
- Tak Bianca? - zapytałam wychodząc z pokoju.
- Pójdziesz ze mną dziś na targ?
- Z chęcią Bianca - starałam się uśmiechać i żyć z ludźmi ale to było trudne. Po raz kolejny uciekałam i musiałam zaczynać żyć od nowa bez osób które kochałam.
Szybko zjadłam śniadanie i ubrałam się w moją ulubioną sukienkę i ramoneskę. Zjadłam szybkie i lekkie śniadanie po czym wyszłam z Bianca na miasto w stronę rynku. Robiłyśmy zakupy, kupowałyśmy głównie warzywa i owoce. Chodziłam bardziej jak trup za nią między straganami, starałam się porozmawiać z każdym kto mnie zaczepił. Jednak nie zawsze potrafiłam, nie chodziło o mój włoski bo ten był doskonały ale raczej o mój ogólny nastrój. Niektórzy pytali co u mnie, a ja im tylko odpowiadałam że w porządku. Było to kłamstwem, każdego dnia czułam się bardziej martwa niż w dniu w którym opuszczałam dom Harry'ego.
Po godzinie powoli szłyśmy w stronę hoteliku, ona ciągle do mnie mówiła ale ja jej nie słuchałam potakiwałam tylko w odpowiednich momentach.
- H-Harry?! - szepnęłam na widok chłopaka, ale gdy do niego pobiegłam a on się odwrócił okazało się że to nie on - p-przepraszam - szepnęłam - to... Pomyłka, ja nie chciałam. Życzę miłego dnia - powiedziałam, co ja sobie myślałam że on mnie szuka?!? Że przyjedzie po mnie do tego zapyziałego miasteczka!
- Rose, co to było? - zapytała Bianca.
- Ja... Myślałam że to mój były - szepnęłam z łzami. Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy, nie miałam ochoty jak nigdy wcześniej na rozmowę. Dlaczego chciałam by to był on skoro sama go opuściłam? Weszłam do pokoju i wyciągnęłam pudełko i kartkę. Od miesiąca prowadziłam takie pudełko z kartkami na których były moje listy do Harry'ego i dzieciaków. Dziś też postanowiłam coś napisać, może kiedyś jakoś je im przekażę.

Nie boje się tego napisać, po raz kolejny - KOCHAM CIĘ Harry.
Każdego dnia od siedmiu tygodni o tobie myślę. Zastanawiam się jak sobie radzisz. Co robisz... Jak się czujesz. Czasem żałuję że odeszłam i nie mogę Cię widzieć codziennie, ale wiem że tak było lepiej dla ciebie. Tylko to trzyma mnie przy życiu... Każdego ranka powtarzam sobie "Zrobiłaś to by on był szczęśliwy".
Mam nadzieję że układasz sobie życie, że wrócił ten Harry który "porwał mnie" na początku naszej "znajomości" szczerze powiedziawszy bardzo mi się on podobał. 
Jak się czują Theo i Gemma...? Nie wiem czemu ale czuję że je zatrzymałeś, w końcu pokochałeś te dzieciaki całym sercem.
Jak Perrie, Zayn, Louis, Eleanor, Liam i Sophia no i rzecz jasna Niall...? Mam nadzieję że wszyscy są szczęśliwi. Może Niall ma już swoją drugą połówkę. Chciałabym by ułożyło im się wszystkim.
Wspominam czasy gdy byliśmy razem. 
Gdy byliśmy, ty byłeś, szczęśliwy.
Gdy się wspieraliśmy.
Pamiętam jak dowiedziałam się o ciąży, czułam że mój świat się wali.
I może wtedy się zwalił, może już mnie tak bardzo nie kochałeś jak wcześniej...
Jak już wiesz z poprzednich trzech listów jestem w San Giorgio a Cremano. Miasteczko jest małe i nudne ale pozwala mi, przynajmniej spróbować zapomnieć.
Jednak dziś pewien chłopak przypomniał mi o Tobie. Przez chwile pomyślałam że to ty, który szuka mnie. Jednak szybko uzmysłowiłam sobie że jednak nie.
Kocham Cię.
Kocham Cię
Kocham Cię...
Takie piękne słowa, których nie mogę Ci powiedzieć w twarz.
Szkoda że ty przestałeś kochać mnie.
Jeśli Theo i Gemma są z tobą chciałabym by kiedyś Gemma, jeśli tylko zechce przejęła moją część "firmy". A aktualnie niech zamie się nią Sop - mam nadzieję że i tak ona się nią zajmuje.
Kocham Cię.
Nigdy o tym nie zapominaj, gdy poczujesz się samotny pamiętaj że na świecie jest dziewczyna która kocha Ciebie.
Za 14 tygodniu pierwsze urodziny dzieciaków. Szkoda że mnie nie będzie. Mam nadzieję że będzie fajnie. 
Kocham Cię...
Twoja na zawsze
Rose.

Ostatnie linijki pisałam przez wielkie łzy, czas tak szybko leciał.

***oczami Harry'ego***

Rose nie ma z nami od trzech miesięcy, były to najdłuższe trzy miesiące mojego życia. Miesiące w których wylałem najwięcej łez i przespałem najmniej dni czy nawet godzin. Każdego dnia miałem nadzieję że ktoś mi powie "Widziałem ją w..." ale nic takiego nie następowało. Niestety... Ciągle tylko nadzieja i strach.
Theo i Gemma też źle znosili jej nieobecność, wszyscy chcieli by ktoś może ona otworzyli drzwi wejściowe a w nich stanęła ona. Sama lub z kimś ale by stanęła i pozwoliła mi się wytłumaczyć, może mnie dalej kocha ale wątpię przypuszczam że już kogoś znalazła była w końcu piękną dziewczyną. Wyciągnąłem notes, kolejny który od jej nieobecności zapisywałem listami lub po prostu słowami do niej.

Kocham Cię.
Tak Rose, kocham Cię całym sercem.
Nie umiem żyć bez ciebie.
Chciałaś dla mnie dobrze ale...
Ale przez to że odeszłaś już nie umiem żyć.
Chciałbym cię przytulić.
Pocałować...
Przeprosi cię za całe zło.
Za całe zło które ci sprawiłem
Za ten ból.
Mam nadzieję że jesteś szczęśliwa
I co ważniejsze BEZPIECZNA.
Zajmuję się dziećmi dla Ciebie.
Jeśli kiedyś wrócisz do miasta. Nawet jeśli z kimś...
Nawet jeśli mnie nie będziesz już kochać...
To możesz nas zobaczyć,
odwiedzić.
Czekamy...
Wszyscy.
Ja...
I dzieciaki.
I nasi przyjaciele.
I Rob z Tiną też czekają.
Twoja mama umiera ze strachu.
Kocham Cię ponad życie
Liczę na to że jesteś szczęśliwa.
Szczęścia skarbie
Twój na zawsze...
Harry

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 64

***oczami Rose***

Po raz ostatni dałam całusa w czoło Theo i Gemmie.
- Zawsze będę o was pamiętać. Wybaczcie - szepnęłam i podniosłam walizkę z podłogi. Po cichu otworzyłam drzwi i wyjrzałam na korytarz. Nikogo nie było, powoli przeszłam przez niego, zeszłam po schodach i wyszłam z domu. Po raz ostatni na niego popatrzyłam, po policzkach ciekły mi łzy. Moje serce pękało, ale musiałam to zrobić. By on był szczęśliwy.
- Jeszcze ktoś Cię pokocha Rose - szepnęłam sama do siebie i zaczęłam iść w stronę bramy - kocham Cię Harry, zawsze. Już zawsze będę Cię kochać. Żegnaj - szepnęłam i wsiadłam do taksówki która waśnie podjechała. Podałam taksówkarzowi adres.
- Dobrze robisz dziecko, to nie są dobrzy ludzie - powiedział w połowie drogi, ja ciągle płakałam.
- To nie tak jak pan myśli - powiedziałam i popatrzyłam za okno. Więcej się nie odezwał, ja zresztą też nie. W końcu dojechaliśmy pod moje stare mieszkanie, wzięłam swoją walizkę i weszłam do środka. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich płacząc

***Oczami Harry'ego***

Powoli szedłem do sypialni, nie miałem siły ani ochoty na nich. Chciałem tylko poczuć słodki zapach Rose, jej ciepło.
- Rose jestem - powiedziałem ale pokój był pusty, wszedłem do łazienki gdzie też jej nie było. Chciałem zejść na dół ale zobaczyłem że szafa jest otwarta, podszedłem do niej nie było tam części jej ubrań. Po policzku mimowolnie spłynęły mi łzy.
- Rose - szepnąłem zrozpaczony. Podszedłem do łóżka i zobaczyłem kartkę, zacząłem czytać i nie mogłem uwierzyć w to co tam pisze. Przeczytałem to jeszcze kilka razy, z każdym kolejnym słowem płakałem coraz bardziej.
- Nie... Ona nie mogła odejść - krzyknąłem przez co obudziłem Theo. Do pokoju wbiegł Zayn.
- Co jest?! - zapytał patrząc na mnie ze zdziwieniem a ja tylko rzuciłem w jego stronę kartkę papieru. Przeczytał to i popatrzył na mnie - chyba nie myślisz.
- Ja nie myślę. Ja wiem. Nie ma jej ubrań. I jej... Ten list - płakałem i upadłem na łóżko, mój przyjaciel podszedł do łóżeczka i zaczął uspokajać Theo.
- Przecież ona Cię kocha - powiedział.
- Ale myśli że ja jej nie - szepnąłem załamany, czyżbym to spieprzył! To nie możliwe, chciałem o nią dbać. Nie chciałem by cierpiała przez ojca. A co zrobiłem? Sam ją skrzywdziłem - Zayn, zajmijcie się dzieciakami. Muszę ją znaleźć - krzyknąłem i biorąc kluczyki z komody wybiegłem. Bez wahania pojechałem do jej starego mieszkania, byłem przekonany że to tam uciekła. Wbiegłem po schodach i zacząłem pukać w drzwi, nikt nie otwierał. Nacisnąłem klamkę, było otwarte. Wsedzłem do środka, ale jej tam nie było. Nie było też reszty rzeczy jakie tu zostawiła gdy się przenosiła do mnie, upadłem i zacząłem płakać. Podniosłem się po pół godzinie i wyszedłem z mieszkania. Walnąłem z wściekłością drzwiami.
- Co pan tak hałasuje. Szuka pan, panienki Rose? Oddała mi klucze, podziękowała i powiedziała że musi zmienić środowisko - powiedział gruby mężczyzna.
- Kurwa! - syknąłem i walnąłem pięścią w ścianę przez co odpadł kawałek tynku.
- Niech pan uważa. Nie stać mnie na remont.
Nie wdawałem się z nim w rozmowę zbiegłem i wsiadłem do samochodu. Walnąłem głową o kierownicę.
- Kurwa! Kurwa! Kurwa! Gdybym rozegrał to inaczej to teraz siedzielibyśmy w domu! Kurwa! - zacząłem klnąc Teraz jej tak łatwo nie znajdę. Może być wszędzie, dosłownie wszędzie. Z oczu znowu popłynęły mi łzy. Już po raz drugi dziś, jednak ciągle nie mogłem w to uwierzyć. Wyciągnąłem komórkę i spróbowałem do niej zdzwonić, lecz nie odbierała. Pomimo moich licznych prób ona nie odbierała. Włączyłem SMS:

Rose, kochanie nie rób sobie jaj. Ja Cię kocham. Wróć do domu.

Wysłałem do niej wiadomość i wróciłem do domu, wszyscy czekali na mnie w salonie, jednak gdy zobaczyli mnie samego w dodatku całego zapłakanego nie łudzili się dalej że wróciłem z Rose. Theo i Gemma spali w fotelikach.
- Harry - szepnęła Perrie.
- Miałaś rację - powiedziałem i usiadłem na kanapie.
- Będzie dobrze - powiedziała El.
- Nie, nie będzie. Chyba że ona wróci - szepnąłem i znów zacząłem płakać. Dawno nie płakałem, a zwłaszcza przy kimś kto nie był Rose.