Zamknęłam notes i odłożyłam go na biurko, wyjżałam za okno z którego rozciągał się cudowny widok na Szanghaj zaciągnęłam się powietrzem.
- 15 miesięcy 24 dni 16 godzin 47 minut - szepęłam do siebie, minęło już tyle czasu a ja ciągle nie mogę zapomnieć jego zielonych oczy, słodkich loków czy tego uśmiechu. To jak mnie dotykał i to jak całował - Boshe świety Rosalia zapomnij o nim Harry Styles jest twoją przeszłością. Go już nie ma - ponowie szepnęłam i wstałam z krzesła idąc w stronę aneksu kuchennego który znajdował się w moim pokoju hotelowym, miałam go wykupiony na własność jeszcze na 7 miesięcy a potem pewnio znowu przedłużę.
Przygotowałam sobie swoje ulubione danie, właściwie to je podgrzałam w mikrofali i usiadłam w fotelu włączając telewizję aktualnie leciały wiadomości. Cieszyłam się że ze wszystkich miejsc na ziemi wybrałam Szanghaj, nie musiałam się przejmować tym że jakakolwiek informacja o mnie i o tym że żyję dotrze do Harry'ego. Tak kocham go, kochałam i zawsze będę kochać ale musze o nim zapomnieć albo zniszcze sobie życie do końca. Rosalia McCars jest kimś, nie tylo w świecie IT w którym zaczęłam działać po przeprowadce tu... Nigdy nie byłam tępa w tych sprawach a po kilku "lekcjach" byłam całkiem niezła jak na nową... Ale także w półświatku Szanghaju, tym razem uciekając od Black nie uciekłam od korzeni wstąpiłam do gangu i pięłam się pokolei po stopniach aż w końcu dotarłam na sam szczyt.
- Nikt nie wie co się dzieje w gangu 火 (a/n czyt. Huǒ), ostatnio coraz mniej o nim słychać. Niektórzy mówią że 暗石 (a/n czyt. Àn shí) się wypalił i chce odejść na emeryturę, inni natomiast mówią że to cisza przed burzą a gang 黑 (a/n czyt. Hēi) jeszcze pokaże na co ich stać. A teraz przyjemniejsze sprawy - powiedziała prezenterka a ja zaczęłam się śmiać, oj gdyby oni wszyscy tylko wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi nie siedzieli by tak spokojnie tylko od dawna działali, ale tu to my zawsze jesteśmy górą i zawsze już tak będzie... No przynajmniej dopóki An żyje a on ma zaledwie trzydzieści dziewięć lat i na prawdę dobrze się trzyma.
Kolejne godziny mijały mi na oglądaniu głupich programów telewizyjnych, prognozy pogody i wiadomości, a właściwie na wyśmiewaniu się z prawie wszystkiego co usłysze lub zobaczę. Dochodziła siódma wieczorem, zaczęłam się zbierać na spotkanie z moim przyjacielem w Goodfellas jednej z naszych ulubionych restauracji. Stojąc w garderobie, która z każdym diem rosła coraz bardziej, zastanawiałam się jak się ubrać w końcu zdecydowałam się na obcisłą czarą sukienkę ze złotym kołnierzem oraz szal w złotym odcieniu, założyłam moje nowe czarne czółenka od Prady na grubym obcasie i rozczesałam włosy lekko je podpinając, miałam już makijaż więc tylko delikatnie poprawiłam róż na policzkach i pomadkę na ustach. Włożyłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i gotowa zamówiłam taksówkę nalewając sobie kieliszek szampana.
Pół godziny póziej wchodziłam do restauracji a kelner poprowadził mnie do naszego stolika. Poza mną była przy nim jeszcze jedna dziewczyna, nazywała się 玉兰 (a/n czyt. Yùlán) i była partnerką 金火石 (a/n czyt.Jīn huǒshí) czyli prawej ręki Huǒ. Usiadłam koło mojego przyjaciela a ten od razu obdarzył mnie szczerym uśmiechem, doskonale wiedziałam że mało osób widziało ten uśmiech a ktoś kto go zoabczył często ginął... Zresztą ja też pierwszy raz zobaczyłam go w dniu w którym miałam zginąć...
***
- Kim jesteś? - zapytał patrząc na mnie mężczyzna, postrach całego Sznghaju...
- Rosalie - odpowiedziałam spkojna nie pierwszy raz bliska byłam śmierci, niebałam się jej i nie żałowałam tego że znalazłam się wtedy pod tamtym klubem, dzięki temu mogłam zrozumiałam że bez adrenaliny moje życie jest nudne i szarobure. Choć jestem dopiero od dwóch tygodni w Szanghaju chce coś tu po sobie zostawić... Może będzie mi to dane.
- Co tu robisz Rosalie? - zapytał i przysunął sobie krzesło siadając naprzeciw mnie i obserwując moją twarz uważnie, po chwili zjechał na dekold.
- Mieszkam - odpowiedziałąm a on się zaśmiał i przysunął się bliżej.
- Dobrze Rosalie, więc mieszkasz w Szanghaju... Ale co robisz tu u nas...?
- Nie wiem, oni mnie przyprowadzili - odpowiedziałam a mężczyzna podszedł do mnie. Byłam przygotowana na uderzeie w twarz lub nawet śmierć ale on tylko kucnął i odwiązał moją ręką a potem drugą i zaśmiał się.
- Więc czemu Cię tu przyprowadzili?
- Bo usłyszałam że chcecie zabić senatora - odpowiedziałam a on spoważniał. Przez chwilę się nie odzywał ani nie reagował aż w końcu popatrzył na mnie.
- Więc...Dlaczego taka piękna dziewczyna podsłuchuje moich ludzi?
- Nie podsłuchuje tylko usłyszy - zaśmiałam się - to nie było celowe tylko przypadkowe.
Przez kolejne minuty rozmawialiśmy a dwójka chłopaków którzy mnie przyprowadzili patrzeli na nas jak na idiotów. Przecież ja byłam dziewczyną, która usłyszała ich rozmowę a on był ich szefem i najniebezpieczniejszym człowiekiem w Szanghaju i to tym który miał mnie zabić. A on zamiast tego tak po prostu rozmawiał ze mną o moim życiu, nie dopytywał o nic z czasów życia w Londynie od kiedy powiedziałam "Nie ułożyło mi się tam poprzednie życie, zostawiłam faceta z dziećmi i uciekłam tutaj... A teraz staram się żyć spokojnie".
***
Zaczeliśmy rozmawiać o normalnych sprawach, nie dotyczących spraw gangu. Kochałam spotkania z nimi, byli najlepszym co mnie ostatnio spotkalo i pomagali mi w ciężkich chwilach a czasami nawet ja je miewałam. Zamówiliśmy juz trzecią butelkę szampana, ciągle zmieniliśmy tematy w dogodny sposób... Nie było to wymuszone tylko takie normalne, wręcz jak spotkanie czwórki zwykłych normalnych ludzi, przyjaciół którzy skończyli ciężki dzień w pracy i spotykają się by obgadać swoich szefów.
/pov Harry/
- Gemma - powiedziałem spokojnym tonem patrząc na małą dziewczynkę która właśnie próbowała ściągnąć z mojej biblioteczki swoją ulubioną książkę, czasami trafiłem siły do niej I Theo ale to oni pomagali mi poradzić sobie z trudem po stracie Rose. To oni pokazują mi każdego kolejnego dnia że mam dla kogo jeszcze żyć, są jeszcze mali przecież to niespełna trzyletnie dzieci ale to wspaniałe że są w naszym domu i wnoszą do niego radość. Może nie mają mamy ani babci, tej drugiej sam zabroniłem widywać się z dziećmi bo wiedziałem że Ros by tego nie chciała. Ona nienawidziła swojej mamy a ja mimo tego że mnie zostawiła z nimi nie chciałem postępować wbrew niej. Tak ciągle ją kocham pomimo tego że minęło już tyle czasu... 15 miesięcy 24 dni 16 godzin 47 minut, wiem kiedy dokładnie wybijają kolejne minuty jej nieobecności Ale ciągle wierze że jeszcze kiedyś ją spotkam i wytłumaczę jej wszystko.
- Tatuś bajkę- dziewczynka patrzy na mnie tymi swoimi duzymi oczami a ja się śmieje, tak bardzo przypomina własną mamę.
- Możeszpoczekać kilka minut? Tylko skończęsłoneczko - mowie i całuje dziewczynkę w czoło.
- Taaato, proszę. Byłamdziś gsecna! - oczywiście jakby mogło być inaczej, przecież mała musi postawić na swoim bo nie nazywała by się Styles... W końcu wstaje z krzesła i biorę jej ulubioną książkę siadając na kanapie.
- Gdzie Theo?
- Ideeee! - słyszę głos chłopca a chwilę później widzę jak wybiega do mojego gabinetu i zajmuje miejsce po mojej lewej stronie. Gemma siada po prawej a ja ich obejmuje i zaczynam czytać.
- mały Wojtuś położył się właśnie do łóżeczka. W wieczornej ciszy, daleko za oknem słychać było odległe dźwięki przejeżdżającego pociągu. Chłopiec zasłuchał się… Tu-du, tu-du, tu-du…. Uwielbiał te dźwięki. W ogóle bardzo lubił pociągi (a/n całą bajkęznajdziecie na : http://bajki-zasypianki.pl/bajki/wojtus-i-szczurek/)
Już przy ostatnich linijkach czułem jak ciała moich skarbów zaczęły się osuwac się na dół. Szybko odłożyłem książkę i chwyciłem moje skarby i położyłem na kanapie wstając z niej, przykryłem ich kocykiem i usiadłem za biurku patrząc na plany naszej kolejnej akcji.
- Tatuś bajkę- dziewczynka patrzy na mnie tymi swoimi duzymi oczami a ja się śmieje, tak bardzo przypomina własną mamę.
- Możeszpoczekać kilka minut? Tylko skończęsłoneczko - mowie i całuje dziewczynkę w czoło.
- Taaato, proszę. Byłamdziś gsecna! - oczywiście jakby mogło być inaczej, przecież mała musi postawić na swoim bo nie nazywała by się Styles... W końcu wstaje z krzesła i biorę jej ulubioną książkę siadając na kanapie.
- Gdzie Theo?
- Ideeee! - słyszę głos chłopca a chwilę później widzę jak wybiega do mojego gabinetu i zajmuje miejsce po mojej lewej stronie. Gemma siada po prawej a ja ich obejmuje i zaczynam czytać.
- mały Wojtuś położył się właśnie do łóżeczka. W wieczornej ciszy, daleko za oknem słychać było odległe dźwięki przejeżdżającego pociągu. Chłopiec zasłuchał się… Tu-du, tu-du, tu-du…. Uwielbiał te dźwięki. W ogóle bardzo lubił pociągi (a/n całą bajkęznajdziecie na : http://bajki-zasypianki.pl/bajki/wojtus-i-szczurek/)
Już przy ostatnich linijkach czułem jak ciała moich skarbów zaczęły się osuwac się na dół. Szybko odłożyłem książkę i chwyciłem moje skarby i położyłem na kanapie wstając z niej, przykryłem ich kocykiem i usiadłem za biurku patrząc na plany naszej kolejnej akcji.
(A/n do piątku powinny być na wattpad wrzucone wszystkie rozdziały poprzedniejczęści pt.:"Angel" a teraz mam nadzieje że ten wstęp do 2 częścisię wam podoba... wszystkie rozdziały 1 częścisą na blogspot: angeloflostsouls.blogspot.com... Miłego czytania i do kolejnego rozdziałuktórypewniepojawisię tak jak miał 7 marca :*)
Wspaniały *-* Ale chyba przerzuce się na wattpad xd
OdpowiedzUsuńJasne, serdecznie zapraszam :)
Usuńhttp://www.wattpad.com/story/33448719-souls-h-s
Na marginesie to rozdziały są tam szybciej bo wolę na nim pisać niż na blogspocie :) No i zawsze możesz zajrzeć na moje inne :) Było by mi miło, nawet bardzo miło.
No i jak byś mogła polecić mnie znajomym jeśli Ci się podobają moje prace.
Boskie *-*
OdpowiedzUsuń