piątek, 31 października 2014

Rozdział 63

***oczami Harry'ego***

- Nie Perrie - szepnąłem nie mając już na nic siły. Siedziałem załamany w fotelu i patrzyłem na kartki przede mną, miałem ochotę je spalić. Od kilku dni spędzały mi sen z powiek, oczywiście nieczego na razie nie powiedziałem Rose bo nie chciałem jej martwić jednak wiedziałem że to Perrie ma rację i muszę jej powiedzieć. Tylko jak?

***oczami Rose***

- Harry ewidentnie przede mną coś ukrywa. Tylko co? Czyżby miał inną? No właściwie ja bardzo zmieniłam jego życie, gdy mnie spotkał chciał się zabawić. Potem się okazało że jestem bardziej wplątana w to wszystko niż on sobie wyobrażał. Nie mógł się mnie pozbyć a na pewno miał taki plan na początku. Ale z drugiej strony przecież widziałam jak się mną opiekuje, jak się o mnie troszczy Przecież takiej miłości nie można udawać... A może można?! Sama już nie wiem, jak mam traktować człowieka który zamyka się u siebie w gabinecie i nie otwiera mi drzwi...? Może przerosły go obowiązki, może nie chce być ojcem!? Ale przecież sam chciał... - po policzkach pociekły mi łzy, usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi chowając w nie głowę. Płakałam. Zresztą ostatnio coraz częściej mi się to zdarzało. Łzy po prostu ciekły a ja bezsilnie upadałam na łóżko i pozwalałam im na to.
- Rose - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Zayn'a - hej mała, nie płacz - powiedział i usiadł na skraju łóżka.
- Łatwo Ci mówić - szepnęłam ocierając łzy.
- Kłopoty? - nie odpowiedziałam na jego pytanie słowami tylko lekkim skinieniem głowy - z dzieciakami? Nie? Czyli z Harry'm?
- Tak. Nie wiem co się kurwa dzieje.
- Spokojnie. Uspokój się.
- Zayn!
- Rose! Pogadaj z nim.
- Gdyby chciał... To nie takie proste.
- Masz dwa wyjścia. Pogadać z nim lub się spakować i rozstać.
- Zayn, ja nie chce - powiedziałam i popatrzyłam na niego - wyjdź, chce zostać sama.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za nim upadłam na poduszki i zaczęłam płakać. Miał rację muszę porozmawiać z Harry'm, tylko jak? Skoro on się ode mnie odizolował? Rzuciłam wściekła poduszką o drzwi, spadła i pozostała pod nimi. Nie miałam siły by wstać i ją podnieść.
- Porozmawiam z nim. Dziś... Muszę - szepnęłam sama do siebie i popatrzyłam za okno, zaczynało się ściemniać. Co oznaczało że za niedługo Harry wróci do pokoju, powie 'Hej' ściągnie koszulkę i rzuci ją do kosza. Usiądzie na łóżku i popatrzy przed siebie, nie popatrzy w moją stronę nawet na chwilę, nawet gdy coś do niego powiem. Wstanie pójdzie do łazienki i umyje twarz, wróci do sypialni trzymając ręcznik przy twarzy, rzuci go na fotel gdzie chwilę później powędrują jego spodnie. Położy się na łóżko odwrócony do mnie plecami, przykryje się. A gdy ja będę się do niego próbowała przytulić to albo odrzuci moją rękę albo będzie cały spięty - Jesteś idiotką! - krzyczałam sama na siebie a po policzku ciekły mi łzy - on już Cię nie kocha! Na prawdę przestał Cię kochać - jedynie tak potrafiłam sobie wytłumaczyć jego zachowanie, nic innego nie przychodziło mi do głowy - a co będzie rano pani głupia?! - zapytałam sama siebie - jak to co... Nie bedzie go gdy wstaniesz, a kiedy wróci?! W nocy... I znowu będzie to samo - szepnęłam sama do siebie i popatrzyłam za okno. Zwlekłam się z łóżka i usiadłam na parapecie patrząc w życie za oknem - tam gdzieś jest ktoś kto Cię kocha, może ty go nie. Ale on ciebie, znajdź go Rose, znajdź - szepnęłam sama do siebie i wstałam. Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam walizkę. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam pakować do niej swoje rzeczy. Nie próbowałam spakować wszystkiego, chciałam wziąć to co miałam nim się tu wprowadziłam i to w czym lubiłam chodzić. Moja walizka i tak była już pełna gdy dokładałam do niej jeszcze jedną parę butów i wisiorek, który od niego dostałam. Kochałam go więc postanowiłam go zachować.
Znalazłam jakoś notes i wyrwałam z niego kartkę:

Drogi Harry!

Na początku chciałam Cię bardzo przeprosić. Za wszystko. Za to że pojawiłam się w twoim życiu i w nim namieszałam. Za to że byłam. Że oczekiwałam. Za wszystko.
Wiem że będziesz szczęśliwy, wiem że będzie Ci lepiej beze mnie.
Nigdy Cię nie przestanę kochać, ale nie mogę patrzeć jak się męczysz. Postanowiłam więc odejść.
Jeśli masz kogoś to życzę Wam szczęścia. Mam nadzieję że się wam ułoży.
Jeśli nikogo nie masz to wierzę że szybko kogoś znajdziesz.
Nie jestem w stanie wziąć Gemmy anie Theo. 
Chyba kochałam je bo ty ich pokochałeś. Bez Ciebie nie będę dla nich dobrą matką.
Wierzę że zostawiam ich w dobrych rękach...
Jeśli nie podołasz, lub nie chcesz ich to oddaj je do adopcji.
Nigdy nie zapomnij że Cię kocham, kochałam i będę kochać.
Dlatego właśnie odchodzę,
bo chcę byś TY był szczęśliwy.
Mam nadzieję że ułoży Ci się w życiu.
Że znajdziesz swoją jedyną.
Ja miałam Ciebie i to było piękne, ale nie mogę.
Nie mogę patrzeć jak się meczysz.
Mam nadzieję że wszystko pójdzie po twojej myśli, że interesy się ułożą.
Jeśli będziesz wychowywał T i G to nie mów im o mnie źle. Proszę tylko o tyle.
Kocham Cię.
Moje serce będzie na zawsze o tobie pamiętać.
Tak jak i rozum.
Żegnaj...
Rose...

PS. Przeproś wszystkich że się nie pożegnałam, nie umiałam.

3 komentarze: