niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 66

*pół roku później*

***oczami Harry'ego***

Siedziałem na sofie w salonie i pusto patrzyłem w ekran telewizora, choć tak na prawdę mój wzrok był utkwiony w jakimś martwym punkcie na ścianie. Mijały minuty a ja tak po prostu siedziałem i patrzyłem.
- Nad czym myślisz piękny? - usłyszałem damski głos i poczułem dłonie na karku.
- O... Wszystkim - odpowiedziałem wymijająco - a co?
- Może byśmy poszli na jakąś imprezę? - zaproponowała dziewczyna.
- Nie wiem... A chcesz?
- Bardzo chętnie - powiedziała i przeskoczyła przez oparcie siadając mi na kolanach - więc jak?
- Dobra - szepnąłem a ona złączyła nasze usta w pocałunku.
- Która jest?
- Ósma. Za godzinę pójdziemy? Perrie zostanie z dziećmi - szepnęła i pobiegła w stronę pokoju.
- Yhym - szepnąłem i zamknąłem oczy przywołując obraz dziewczyny i starając się rozkoszować pocałunkiem.
Siedziałem tak kolejne pół godziny, myśląc o jej pięknych brązowych kręconych włosach i zielonych oczach. Była idealna, moja. Kochałem ją całym sercem i nigdy nie pozwolę by to uczucie zgasło. Pełna energii, chęci do życia. Kochająca mnie... Taka właśnie była moja Rose Black. Moja i nikogo innego.

***oczami Rose***

Podeszłam do chłopaka, który siedział na sofie w salonie i oglądał telewizor. Przynajmniej tak mi się zdawało, w końcu siedział już tak z dobre kilka godzin. Czasem zastanawiałam się czy po prostu nie śpi w takiej pozycji z otwartymi oczyma.
- Nad czym myślisz piękny? - powiedziałam siadając na oparciu i kładąc dłonie na jego karku.
- O.... Wszystkim. A co?
- Może poszlibyśmy na imprezę - zaproponowałam, bo miałam dość ciągłego siedzenia w czterech ścianach.
- Nie wiem... A chcesz? - zapytał i zerknął na mnie.
- Bardzo chętnie - powiedziałam i zsunęłam się z oparcia przeskakując na drugą stronę i siadając mu na kolanach - więc jak?
- Dobra - odparł a ja złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Która jest?
- Ósma. Za godzinę pójdziemy? - szepnęłam i pobiegłam do pokoju nie wiedziałam czy coś odpowiedział.
Zaczęłam się przygotowywać, wybrałam różową spódnicę i czarne szpilki a do tego body i ramoneskę. Gdy skończyłam makijaż usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy przywołując w głowie obraz chłopaka i rozkoszując się pocałunkiem. Kochałam go. Pomimo wszystko go kochałam. Ponad życie... Szalonego, niebezpiecznego ale mojego, kochającego mnie. Taki właśnie był mój Harry Styles. Mój i nikogo innego.

***oczami Harry'ego***

- Harry na prawdę idziecie na imprezę? - usłyszałem wściekły głos Perrie.
- Emm... Tak.
- I co... Wyjdziesz z nią a przyjdziesz znowu z inną?!
- Perrie.
- Co?! Kurwa tak robisz! Od trzech miesięcy co tydzień masz inną laskę, z inną wychodzisz a z inną wracasz. Tak się kurwa nie da! - krzyknęła i walnęła mnie w policzek - one nawet nie lubią twoich. TWOICH dzieci!
- Perrie! Nie ucz mnie jak mam żyć. Straciłem Rose. Pozwól mi pierdolić różne laski! Kurwa! - krzyknąłem i zobaczyłem zdziwioną Amy na schodach.
- C-co?!
- To co kurwa słyszałaś. Jesteś mi potrzebna do jednego - powiedziałem i szybko do niej podszedłem chwytając ją za nadgarstek, podwinąłem jej spódnicę i roztargałem bieliznę po czym wszedłem w nią palcem - jesteś mi potrzebna bo muszę kogoś bzykać. A myślałaś że co? - zaśmiałem się i podniosłem ją - wiesz co Perrie, masz rację nie muszę jej jeszcze zmieniać. Idę do sypialni. Zajmiesz się dzieciakami?
- Jasne - szepnęła, wiedziała że teraz jestem tym samym Harry'm którym byłem przed Rose. Tylko dla niej potrafiłem być czuły, delikatny i opiekuńczy cała reszta lasek na świecie, poza laskami moich najbliższych przyjaciół, było zwykłymi dziwkami do wybzykania i porzucenia.
Wszedłem szybko po schodach i zamknąłem drzwi do sypialni po czym podszedłem do łóżka i rzuciłem na niego Amy.
- T-ty...
- Cicho siedź! - zaśmiałem się i ściągnąłem własne spodnie, w tym czasie dziewczyna zeskoczyła z łóżka i chciała uciec ale drzwi były zamknięte.
- Pomocy! Pomocy! Daj klucz! Pomocy! - krzyczała a ja tylko się śmiałem i podszedłem do niej.
- Nikt Ci nie pomoże - chwyciłem ją na włosy i przygryzłem skórę jej szyi - oj Amy, Amy - ponownie chwyciłem ją i położyłem na łóżku. Rozłożyłem jej nogi i wszedłem w nią brutalnie, po jej policzku pociekła łza. Zaczęła się wyrywać, bić mnie i krzyczeć. Jednak nikt jej nie słyszał a sama była dla mnie za słaba, zacząłem się w niej szybko poruszać. Jej pięści uderzały w moją klatkę jednak  nic sobie z tego nie robiłem. W końcu przerwałem i podniosłem zapłakaną dziewczynę, chwytając ją za włosy zbliżyłem jej głowę do mojego penisa i włożyłem jej go do ust poruszając jej głową, dziewczyna ciągle próbowała się wydostać jednak to tylko bardziej mnie podjudzało. Po chwili ponownie leżała na łóżku tym razem jej ręce były przypięte do zagłówka a ona dokładniej mówiąc klęczała na łóżku, dzięki czemu mogłem w nią szybko i nachalnie wejść. Syknęła i jęknęła za razem. Zaczęła błagać bym ją puścił ale ja nic nie słyszałem poza własnym pragnieniem i pożądaniem.
Gdy skończyłem dziewczyna była cała zapłakana, zupełnie jak za starych czasów gdy to najbardziej mnie w tym wszystkim podniecało. Obróciłem ją by mogła położyć się na łóżku i rozpiąłem jej kajdanki. Nawet nie uciekała, podkuliła tylko nogi i zaczęła płakać a ja się zaśmiałem i wyszedłem z pokoju wpadając na Zayn'a na schodach.
- Witaj z powrotem Styles.
- Hej - uśmiechnąłem się - gdzie maluszki?
- Śpią u siebie w pokoju. Harry?
- Tak?
- Co byś teraz zrobił gdyby Rose wróciła?
- Pocałował bym ją, przytulił i nie wypuścił a czemu pytasz?
- Hmm... Może temu że właśnie zgwałciłeś laskę jak stary Styles.
- Stary Styles i ten Styles Rose się nie wykluczają. Kocham, będę kochał już zawsze tylko Rose i jeśli wróci i mnie zechce to będę jej. Ale muszę na razie jakoś żyć - szepnąłem - ide do biura, jak ta cipa się otrząśnie to...
- Mamy się jej pozbyć?
- Nie, wystarczy jak dacie jej jakieś ciuchy z starej szafy i wypierdolicie gdzieś w mieście. Niech wszyscy wiedzą że Styles poluje - zaśmiałem się i wszedłem do gabinetu, na biurku leżał mój zeszyt do Rose, otworzyłem go na kolejnej pustej kartce i zacząłem pisać.

Kochana Rose

To już osiem miesięcy jak Cię nie ma. Nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał.
Dopiero nie dawno wróciłem do "życia" w jakimś tam stopniu.
Rozmawiam z ludźmi, którzy tu mieszkają i wychodzę czasem na imprezy.
Dzieciaki już trochę mówią, szkoda że Cię nie znają.
Sophia, przejęła twoje obowiązki ale ona tak jak i ja liczymy na to że wrócisz.
Wszyscy bardzo tęsknimy.
A najbardziej ja.
Moje życie bez ciebie jest nudne.
Czarno-białe.
Bez sensu...
Melancholijne... Rytm mojego dnia wyznacza mój oddech.
Chciałbym byś wróciła.
Potrzebuje Cię...
Tęsknię, moje serce jeszcze bardziej.
Poza tym muszę w końcu powiedzieć Ci prawdę.
Coś jest nie tak i jak na razie nikt poza mną, Zayn'em, Pezz i Soph nie wie.
Wróć...

Kocham Cię!
Twój na zawsze
Harry

***Oczami Rose***
- Chad idziemy? - zapytałam chłopaka siedzącego na kanapie.
- Jasne - uśmiechnął się, a po chwili kierowaliśmy się w stronę pobliskiego pubu.
Zabawa była nudna, ale przynajmniej na chwilę pozwoliła mi zapomnieć o Harry'm. Może powinnam wrócić? Ta myśl coraz częściej krążyła mi po głowie. Osiem miesięcy byłam z dala od niego a mimo to nie umiałam zapomnieć o tym uczuciu, może pozwoli mi zamieszkać w domu w wolnej sypialni i przynajmniej być blisko. A może tak na prawdę on też mnie kochał a ja źle odebrałam to wszystko co się działo?
- O czym myślisz?
- O moim byłym.
- Mam być zazdrosny?
- Możesz. Bardzo go kocham...
- Chyba kochałaś.
- Nie. Ja go ciągle kocham - powiedziałam i wzięłam mojego drinka.

2 komentarze: