poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 67

***oczami Harry'ego***

Umarłem, tylko tak można nazwać stan w jakim się znajduję... Po prostu jestem martwy. Gdy Rose zniknęła, czułem pustkę ale teraz był to już prawie rok... No dobrze może osiem miesięcy bez niej, ale zbliżały się święta. Te pierwsze które chciałem przeżyć jak należy a osoba którą kocham poprostu odeszła w dodatku zaczęły się dziać dziwne rzeczy...
- Harry - szepnął Zayn wchodząc do mojego gabinetu - możemy pogadać ?
- Emm... Musimy?
- Tak, chodzi o Rose.
- O... Rose? - szepnąłem zaskoczony, szczęśliwy i przerażony za razem.
- Yhym, to jak?
- Siadaj - wskazałem na kanapę i sam usiadłem na przeciw. Zayn zaczął opowiadać o ostatniej akcji, nie miałem pojęcia co ona ma z tym wszystkim wspólnego ale zrozumiałem gdy powiedział "NIEZNAJOMA DZIEWCZYNA NAM POMOGŁA", oboje doskonale wiedzieliśmy że musiała to być ona. Nie po raz pierwszy pojawiła się w miejscy gdzie była akcja ale nie było nikogo kto by ją rozpoznał. Pomagała gdy na akcję szły żółtodzioby bez pomocy starszych. Ale wszystkich nas zastanawiało skąd wiedziała kiedy i gdzie powinna być.
- Zayn, myślisz że kogoś ma? - szepnąłem, w ręce trzymałem ostatnie zdjęcie jakie zrobiliśmy sobie razem.
- Nie wiem stary, wiem że z jakiegoś powodu nam pomaga. Więc albo tęskni albo... Albo Cię dalej kocha.
Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę zastanawiając się nad tym o co w tym wszystkim chodzi, Zayn był jedną z niewielu osób która znała prawdę, wiedziała o wszystkim co działo się z nami. Ktoś nas niszczył, na rzecz konkurencji. Nie wiedziałem dlaczego, nie wiedziałem kto. Nie ufałem nikomu, nawet dziewczyną najlepszych kumpli... Zaufałem garstce... Dokładnie pięciu osobą - Niall, Liam, Louis, Zayn i Rob. Tylko oni wiedzieli o wszystkim, chodź tak na prawdę o niczym. Wiedzieli co się dzieje ale żaden nie wiedział o listach do Rose. One były do niej, one zniszczyły mój związek i tylko one mogłyby go naprawić pod warunkiem że ona dała by mi jeszcze jedną szansę.
- Harry, mamy malutką awarie - powiedziała Sophia wchodząc do środka - wyślij tam kogoś - rzuciła mi karteczkę.
- Znowu?
- Tak... Może...
- Wyślij tam nowych. A jeśli będzie tam ta dziewczyna co im "pomaga" niech jej dadzą to - podałem jej małą białą kopertę w środku której był list.

***oczami Rose***

Do "domu" wróciłam kilka tygodni temu, od tego czasu pomagam Harry'emu gdy jego żółtodzioby coś niszczą. Ciekawa jestem czy domyśla się kto mu pomaga. Mieszkałam w swoim starym mieszkaniu. Z tego co zauważyłam to z nikim aktualnie się nie spotykał, to nie tak żebym miała jakiegoś świta na jego punkcie ja po prostu chciałam by był szczęśliwy. Znowu pracowałam w kawiarni, ze swoim starym szefem, rzecz jasna młodym bo starym tylko dlatego że już był kiedyś moim szefem.
- Rose, możesz zamknąć dziś kawiarnie?
- Emmm... Nie bardzo, i tak muszę wyjść wcześniej - powiedziałam patrząc na niego.
- Znowu? Coraz częściej Ci się to zdarza. No dobra, masz szczęście że Cię lubię. Powiem Ci że dobrze że już nie jesteś z tym bandytą - zaśmiał się a ja miałam ochotę mu przywalić.
- Ale wiesz że to nie twoja sprawa z kim się spotykam? - zapytałam biorąc głęboki wdech.
- Ja tylko chce byś była bezpieczna - zaśmiał się - przypominam Ci że on to gangster, napadł na te bar. Porwał Cię. On był, jest i zawsze będzie niebezpieczny - zaśmiał się a ja chwyciłam go za koszulkę.
- Kurwa! To nie twój interes! Mam w dupie zdanie innych na jego temat! Mam prawo kochać kogo chce!
- Szkoda że on Cię nie kocha! - krzyknął mi w twarz za co dostał prosto w policzek.
- Wiesz co jesteś żałosny! Wychodzę. Pierdol się! - krzyknęłam i wybiegłam, po policzkach ciekły mi łzy - KOCHAM Harry'ego Styles'a - krzyknęłam i walnęłam w kontener. Popatrzyłam na zegarek, do kolejnej akcji żółtodziobów było dwadzieścia minut. Postanowiłam być w barze pierwsza więc pobiegłam do domu i ubrałam krótką mini i czarny top. W drodze do baru usłyszałam wiele uwag, ale miałam je w dupie.

*pół godziny później*

Tak jak myślałam młodzi, nie radzili sobie zbyt dobrze. Dziękowałam sobie za pomysłowość odrzuceniu kilku z nich podsłuchów do marynarek. Dobrze że żaden jeszcze ich nie znalazł. Gdy zaczęli zbyt bardzo obrywać włączyłam się pomagając im odeprzeć atak. Chyba po raz pierwszy byli mi na prawdę wdzięczni że się pojawiłam.
- Dzięki - szepnął jeden z nich na koniec.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się i już chciałam odchodzić gdy inny z nich mnie zatrzymał.
- Poczekaj, mam coś dla Ciebie. Szef kazał Ci to dać jeśli znowu się pojawisz chyba podziękowanie... - uśmiechnął się i podął mi kopertę pachnącą nim...
- Harry... - szepnęłam a w oczach zawirowały mi łzy.
- Tak to on - powiedział jakiś chłopak gdy odchodzili. Zamówiłam drinka i poszłam usiąść do loży by móc być samej gdy otworze kopertę.

3 komentarze:

  1. To jest świetne. Ciekawe jak zareaguje po przeczytaniu tych listów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nosz kurde jak mogłam w takim momencie :( ale i tak jest boski *O*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuu czemu w tym momencie? O f*ck ciekawe jak zareaguje *-*

    OdpowiedzUsuń