sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 68

***oczami Rose***

Wróciłam do domu i usiadłam na fotelu, w ręce cały czas trzymałam kopertę. Bałam się ją otworzyć, nie wiedziałam czego mogę się w środku spodziewać. Po policzkach ciekły mi łzy, nawet teraz czułam zapach jego perfum. Wzięłam głęboki oddech i drżącymi rękoma otworzyłam ją.
- Rose, dasz radę - szepnęłam sama do siebie - to tylko list, tylko list...


"Kochana, moja jedyna, Rose...
"I really can't believethat you are gone
feelings of misery
i`m feeling alone
how can i sleep at night
oh please harry home
let me apologize
cause i know i was wrong
Why did you leave me alone"

Nie wiem czy przeczytasz ten list.
Nie wiem czy za mną tęsknisz.
Nie wiem czy ciągle mnie kochasz.
Nie wiem czy kogoś masz.
Nie wiem czy chciałabyś wrócić do mnie, do nas.
Jednak wiem że ja Cię kocham, całym sercem pragnę byś wróciła.

Od kiedy odeszłaś nie przespałem ani jednej nocy spokojnie, budzę się w środku nocy z krzykiem i płaczem. Chyba nigdy tak dużo nie płakałem jak przez te ostatnie miesiące. Moje serce... Ono jest martwe, puste. Czasem mam wrażenie że zupełnie nie bije, tak jakby przestało, jakby odeszło razem z tobą pozostawiając po sobie pustkę i ogromną miłość jednej ze stron.

Mam nadzieję że gdy odeszłaś byłaś, że jesteś szczęśliwsza i że w końcu znalazł się ktoś kto umie... Kto na prawdę potrafi docenić uczucie tak cudownej kobiety jak ty, ktoś kto Cię nie opuszcza. Kto nie zamyka się przed tobą gdy ma problemy tylko uczciwie z tobą o nich rozmawia.

Czasem gdy zamykam się w gabinecie i siadam nad tymi samymi papierami co w noc w którą odeszłaś zastanawiam się co by było gdybym...
Gdybym Ci powiedział o problemach.
Gdybym był uczciwy.
Gdybym nie ukrywał przed tobą kilku spraw.
Gdybym tak bardzo się nie bał że ktoś Cię skrzywdzi.
Gdybym posłuchał Perrie.
Gdybym wyszedł wcześniej.
Gdybym poświęcił Ci przynajmniej jeden dzień.
Gdybym po prostu był, z tobą i przy tobie.
Gdybym powtarzał Ci że cię kocham
Gdybym pokazywał swoje uczucie....


Z każdą linijką, z każdym słowem płakałam coraz bardziej. Moje serce coraz bardziej pękało. Czułam ogromny ból i pustkę, tak bardzo za nim tęskniłam i tak bardzo go kochałam. By móc dalej czytać musiałam wstać napić się i wytrzeć oczy, przy okazji zabrałam paczkę chusteczek. Usiadłam i zaczęłam czytać dalej.

Każdy dzień jaki muszę przeżyć bez Ciebie jest...
Czymś strasznym.
Mam okropny zarost, myję się gdy ktoś mnie do tego zmusi. Nie potrafię nawet wyjść z dzieciakami na spacer, robi to głównie Pezz. Chodź wiem że Cierpi z powodu twojego braku. Nienawidzi mnie za to że Cię jakoś nie powstrzymałem, siebie za to że nie porozmawiała z tobą o tym dlaczego godzinami siedzę w biurze i dlaczego prawie z tobą nie rozmawiam.

Chciałbym Ci podziękować że może celowo a może zupełnie przez przypadek zostawiłaś koszulkę w której chodziłaś... Po dziś dzień pachnie tobą, gdyby nie ona na pewno nie potrafił bym zasnąć. Ona pomaga mi przynajmniej na chwile zamknąć oczy...
Czasem mam cudowne sny o tym że wracasz. O tym że się budzę a ty jesteś obok. Marzę o tym by te miesiące były tylko strasznym snem.

Załączam do tego listu zdjęcia Theo i Gemmy... Mam nadzieję że przynajmniej dzieciaki ciągle kochasz i że to zdjęcie sprawi Ci chodź odrobinę przyjemności.

Pamiętaj że Cię kocham, że możesz wrócić jeśli tylko chcesz. Że w moim sercu. Że w tym domu ciągle jest dla ciebie miejsce. Że my na Ciebie czekamy, a zwłaszcza ja. Że tęsknimy i że chcielibyśmy Cię zobaczyć choć na krótką chwilę."

Pod koniec list wypadł mi z rąk, nie dość że i tak ostanie zdania były rozmazane od jego łez i przez trzęsącą się rękę to ja sama zalewałam je łzami i czytałam strasznie się trzęsąc. Wyciągnęłam z koperty zdjęcie, gdy na nie popatrzyłam zalałam się jeszcze większą ilością łez... Poza zdjęciem i listem w kopercie były klucze do domu, te same które tak dawno zostawiłam na szafce nocnej a przy nich nowy breloczek z serduszkiem.
Wyciągnęłam z koperty jeszcze kilka karteczek, każda z nich była... Sama nie wiem czym.

"Rose... Dziękuję że jesteś. Że mi pomagasz"
"Rose, gdyby nie ty to nie potrafiłbym przeżyć wielu miesięcy. Teraz gdy Ciebie nie ma umieram"
"Minęły trzy miesiące. Dziś napisze krótko: NIE ZAPOMNIAŁEM, CIĄGLE KOCHAM"
"Czas mija tak szybko, znowu nie mam czasu pisać w pamiętniku...." 
Gdy to przeczytałam zerknęłam na własny pamiętnik, który aktualnie leżał na biurku. Sama dawno do niego nie zaglądałam, nic w nim nie pisałam od tygodni, wróciłam wzrokiem do karteczki.
"... napiszę więc dwa słowa, ale takie które znaczą najwięcej: Kocham Cię Rose"

"Pół roku. Tyle Cię już przy mnie nie ma. Tyle powiększa się dziura w moim sercu. Wróć proszę... Wróć"

"Wróć. Kocham Cię. Tęsknię"

"Nie umiem już tak dłużej, alkohol mi nie pomaga. Już nie..."

"Siedem miesięcy, tyle cię nie ma a ja jestem a skraju."

"Tak biorę, nikt o tym nie wie. I nigdy się nie dowie. Kocham Cię i tęsknię"

"Coraz częściej jestem na haju, już nie umiem inaczej funkcjonować. Narkotyki pomagają mi zapomnieć o bólu. Kocham Cię"

"Kolejny miesiąc. Już nie wiem który. Nie śnię już nawet marzyć byś wróciła... Jednak ciągle Cię kocham"

"Jeśli umre, jeśli tak... Jeśli dziś. Jeśli kiedykolwiek to pamiętaj: umarłem nie zapominając o tobie"

"K-ko-kocham C-iiiiię"

"Jesteś, byłaś i będziesz moim sercem"

"Żegnaj Rose. Uczucie nie przeminie ale ty... Ty... Odeszłaś"

"Przepraszam kochanie. Zostań. Wróć"

"Tęksnię"

"Pragnę być z tobą"

"Pragnę znowu być kochanym przez ciebie"

"Kocham Cię"

To było bardzo smutne, moje serce pękało. Płakałam i nie potrafiłam przestać, poczułam się jak suka, która zostawiła faceta bo się bała... Ale przecież ta było, zostawiłam go bo bałam się że mnie zdradza, że mnie nie kocha, że ma inne. Podeszłam do szafy i ubrałam moją nową sukienkę, postanowiłam że pójdę do baru i się upiję, nie mogłam wrócić. Nie teraz, A już na pewno nie na trzeźwo. Poszłąm do swojego ulubionego klubu i zamówiłam drinka, potem kolejnego.
- Nigdy więcej go nie zranisz Rose, obiecaj. Nigdy, bo nigdy więcej nie wejdziesz w jego życie. Lepiej zostań w ukryciu - szepnął aniołek, który znikąd pojawił się na moi ramieniu.
- Co ty? - szepnęłam i nagle poczułam ciepło na drugim.
- Ja wiem że to on zazwyczaj daje dobre rady... Ale zastanów się ty kochasz go, on kocha ciebie. Macie dzieci. Tęsknicie... Po co się ukrywać?
- A ty...? - szepnęłam zaskoczona do drugiej "postaci" na przeciwnym ramieniu.
- Nie gadaj głupot diable - zaśmiał się "anioł" - przecież jeśli teraz wróci a on kogoś ma to go zrani.
- A jeśli on nikogo nie ma to będą mogli być razem - zaprotestowała druga postać. Spierali się o to jeszcze z dziesięć minut a ja tylko patrzyłam to na jednego to na drugiego, o mal od tego nie zwariowałam.
- Dooooość!!! - krzyknęłam, niektórzy ludzie się na mnie popatrzyli ale chyba stwierdzili że jestem już bardzo pijana - to ma być moja decyzja... Moja a nie wasza... - szepnęłam i upadłam na kanapę w loży by przemyśleć kilka spraw.


Piosenka z początku listu

__________________________
Coś nie komentujecie ;/
Nie podobają się ? ;/
A może nikt nie czyta?
Kto czyta niech daje znać w komach lub na fb :**
Kocham was, dobranoc miśki :*

5 komentarzy: