czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 33

No to 33, czas zacząć. Miłego czytania <333
_________________________________

***Harry***
- Nieeeeee - obudził mnie przeraźliwy krzyk Rose, nie spałem już od kilku godzin patrząc na to jak ona śpi. Jednak dziś jej sen był inny, pełen strachu i niepokoju. Rose ciagle się obracała, po jej policzkach ciekły pojedyncze łzy. Ciągle coś krzyczała, płakała lub obracała się. Czasem uderzała na oślep rękoma wykrzykując "Nienawidzę Cię Tom! Nienawidzę!" a ja nie wiedziałem o co chodzi, znałem dwóch Tomów jednak wątpię by to o którymś z nich mówiła, a właściwie krzyczała moja brunetka.
- Rose - szepnąłem dotykajac delikatnie jej ramienia - Rose, kochanie - szepnąłem po raz kolejny raz i delikatnie pocałowałem ją w czoło - Rose obudź się.
- Co jest ? - zapytała otwierając oczy.
- Co ci się śniło? - zapytałem przerażony.
- N-nic - jęknęła i opadła na poduszki.
- Przecież widzę, widziałem... Słyszałem - szepnałem i popatrzyłem na nią.
- Mówię że nic - jęknęła i zamknęła oczy.
- Rose! - krzyknąłem ale nie zbyt głośno.
- Mówię że nic!
- Rose, mów co ci się śniło - nie wiedziałem dla czego to przede mną ukrywa. Jesteśmy razem, chyba mam prawo wiedzieć.
- Harry ile razy mam ci kurwa powtarzać że nic?! - krzyknęła i spiorunowała mnie wzrokiem.
- Nie mów tak do mnie, ja się tylko grzecznie pytam - buzowały we mnie emocje, całym sobą próbowałem powstrzymać wybuch agresji.
- To sie kurwa nie pytaj bo powiedziałam że nic.
- Rose...
- Nie twoja sprawa, kurwa Harry odpierdol się!
- Rose! - nie wytrzymałem i wymierzyłem w jej policzek swoją dłoń, usłyszałem głuchy odłos i poczułem jej łzę - Ja... Przepraszam.... Ja nie wiem... Nie wiem...
- Spokojnie, przecież wiem że to nie będzie łatwe, uspokoiłeś się?
- T-tak - jęknąłem, zdziwiła mnie jej reakcja. Nie uciekła, nie odcięła się tylko próbowała mnie uspokoić.
- Przepraszam - szepnęła.
- Ty? To ja cię udrzyłem chociaż obiecałem.
- Wiem że masz problem z agresją i że ja hamujesz w stosunku do mnie i tylko o to proszę byś ją hamował w stosunku do mnie... A byłam bezczelna i cię wkurwiłam.
- Mimo wszystko nie powinieniem.
- Hazz - jęknęła i popatrzyła na mnie - zacznijmy od początku: TO NIE TWOJA WINA, nie moja choć może trochę, TY SIĘ STARASZ, ja to doceniam, TY MNIE KOCHASZ, A JA CIEBIE więc ci wybaczam i wspieram cię - powiedziała podkreślając te trzy zdania: "To nie twoja wina" "ty się starasz" i "ty mnie kochasz, a ja ciebie".
- A...
- Cii... Posłuchaj, przypuszczam ze przez sen krzyczałąm "TOM" - jęknęła cicho - to chłopak który zgwałcił mnie kilka lat temu, jeszcze gdy żyli moi rodzice, zaszłam z nim wtedy w ciażę a on uciekł - powiedziała a ja się zdziwiłem, ciąża. Przecież to oznacza że Rose ma dzicko - jednak przed porodem wrócił i powiedział że chce to wszystko naprawić a ja mu dałam szansę i się zaczęło. Tom pił i ćpał, wpakował się w kilka brudnych sytuacji które mogły wkopać moją rodzinę. Ja miałam 15 lat i byłam przerażona, gdy urodziłam on powiedział że zajmiemy się dzieckiem razem. Potem kilka razy wpakował się w kolejne brudne akcje, ja miałam dosć bo wiedziałam że z każdym takim wybrykiem jest bliżej wydania moich rodziców, wuja i ciotki. Kazałm mu wybierać ja i dziecko albo gang... Wybrał nas, a przynajmniej tak sądziłam, przez pierwsze tygodnie było pięknie... Kolorowo i w ogóle aż za różowo ale byłam zakochaną piętnastolatką, tak zakochałam się w moim gwałcicielu. Może zaślepiło mnie dzicko i to że się nami opiekował. Był o dwa lata starszy i to sprawiało że czułam się przy nim jeszcze bezpieczniejsza choć był większym dzieckiem ode mnie. Mnie wychował gang, jego nie. Jednak jego bardzo zmienił bo - mówiła a ja nie mogłem w to uwierzyć, jaki zbieg okoliczności sprawił że oni nie są razem?! Że nigdzie przy niej nie ma tego dziecka...?! Co dało mi tak wielkie szczęście żę mogę z nią być?! Przytuliłem ją mocniej i otarłem jej łzy, ona poddała się mojemu uściskowi - z czasem zaczęłam rozumieć że to nie dla mnie, zostawiałam dzicko pod jego opieką i choć bardzo je kochałam to bardziej kochałąm akcję i napady... Morderstwa - powiedziała a ja mimo okropieństwa tego co powiedziła ucieszyłem się że jest taka podobna do mnie, pokochałem te maluchy ale za nic nie odrzuciłbym swojego życia, no i to że kochała wtedy mordować mogło napawać strachem jednak ja się ucieszyłem - wróciłam do "zawodu" i w tedy... On... Początkowo nic nie zauważałam, właściwie do samego końca nic nie zauważałam ale on zwariował i sprzedał Grega, sprzedał go jakiejś rodzinie. Gdy zobaczyłam jak pakuje mojego syna do samochodu i jak ci ludzie daja mu gotówkę wpadłam w furię, chciałam ratować malucha ale... Oni odjechali z piskiem opon, zlałam Tom'a po twarzy i skopałam jego brzuch. Miałam zacząć "pościg" czy jak to tam określić ale zobaczyłam zawracający samochód. Ucieszyłam się choć wiedziałam że wracają tylko to bagaż pozostawiony przed bramą. I wtedy... - szepnąłem.
- Co? - zaniepokoiłem się, z tego wynikało zę Greg powinien być teraz z nią a Tom powinien co najwyżej być daleko.
- Tom, który mi w między czasie gdzieś zwiał też ich zauważył i w jakimś amoku czy coś wyjechał z bramy i wjechał wprost w nadjeżdżający samochód. Początkowo liczyłam na to że nic im, mu się nie stało jednak gdy dobiegłam na miejce zrozumiałam że oni... Że nikt z całej trójki nie przeżył, jednak ten dupek wyszedł z tego cało.
- Tom? - zapytałem nie mogąc w to wszstko uwierzyć.
- Tak, jednak mój ojciec nie zostawił go długo przy życiu - szepnęła - przepraszam.
- Rose, słońce nie masz za co. Szkoda że już nie żyje bo sam bym go teraz chętnie zatłukł - powiedziałem i przytuliłem dziewczynę.
- A teraz nie jestem pewna czy chce te maluchy - szepnęła.
- Śniły ci się całą noc - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Tak, przytulałeś je i kochałeś. A o mnie... O mnie w tym śnie zapomniałe - rozpłakała się.
- Rose... Ci... Ja o tobie nigdy nie zapomnę bo to by jesteś całym moim życiem.
- A one?
- Rose, jeśli tylko chcesz to je weźmiemy ale jeśli nie chcesz to znajdziemy im DOBRY, ale na prawdę dobry dom i sama wybierzesz rodzine do której trafia.
- A ty?
- Co ja?
- Chcesz je?
- Nie wiem, wiem że nie są winne temu co zrobił Liam, wiem że nie są niczemu winne ale nigdy nie bedę kochał ich tak jak ciebie. Nigdy nikogo tak nie będę kochał czy to naszych dzieci czy też Liam'a.
- Chcesz je? - powtórzyła.
- Nie wiem... Chce tylko i wyłącznie twojego szczęścia.
- Harry ale ja pytam czy ty je chcesz.
- Rose.. - jęknąłem - ja nie wiem, możemy je wychować lub nie... Na prawdę - pocałowałem dziewczynę w czoło.
- Potrzebuje czasu - szepnęła.
- Masz go kochanie, masz - pocałowałem ją w czoło i mocno przytuliłem.

___________________________________________________
x komów = NEXT
I jak?
Dziękuję za komentarze i proszę o kolejne...
Bo coraz mniej tych komentarzy, wiecie jak ogromną motywacją one są? Ja dla was piszę a skoro wy wracacie to się podoba, to proszę w takim razie - SKOMENTUJCIE... 

3 komentarze: