sobota, 25 kwietnia 2015

02

Od dawna w naszym gangu nie było kolorowo coraz częściej nasi wrogowie wiedzieli że zamierzamy ich zaatakować a ja sam nie wiedziałem jakim cudem. Zaczynałem mieć paranoję ale kto by jej nie miał? Skoro w naszych szeregach był jakiś kapuś. Tylko Dlaczego? Co ja komuś zrobiłem, przecież im płaciłem tak jak kiedyś albo nawet lepiej. Staralem sie by nikomu nie czego nie brakowało i by oni jak i ich rodziny były bezpieczne a tu ktoś mnie zdradza.
Jeśli tylko dowiem się kto to. Przecież zabije drania na miejscu. Ale teraz nie mogę o tym myśleć, z każdą kolejną akcją jestem coraz bardziej ostrożny. Plany układam juz sam, nie ufam nawet przyjaciołom bo właściwie nie wiem czy mogę. Widzę w ich oczach smutek gdy odmawiam przyjęcia pomocy, ale co ja mam zrobić? Przecież oni też by na moim miejscu się tak zachowywali. Bali by się wyjawia czegokolwiek, komukolwiek.
Na szczęście nikt z nich nie namawia mnie do przyjęcia tej pomocy bo wiedzą że jeśli już będę potrzebować jej to ja przyjmę a nawet poproszę. Tak Harry Edward Styles tez potrafi poprosić o pomoc ale tylko nieliczne osoby. Nie poproszę o nią kogoś komu nie ufam bo nie zamierzam wyjść na mięczaka.
Ostatni raz zetknąłem na plany leżące na moim biurku, wszystko było idealnie zaplanowane i zapięte na ostatni guzik. Nikt poza mna i małą Gemmą, która i tak niewiele z tego na razie rozumie, nie wiedział nic o tej akcji. Wszyscy od kilku dni wiedzieli że coś się szykuje bo znowu się tu zamknąłem jednak nikt nie wiedział co i na kogo. Nie wiedział bo chciałem znowu wrócić na szczyt. Mój gang przestawał się liczyć i tracił panowanie a zamiast siać strach budził rozmawianie na twarzach konkurencji. Ale...
- Już jutro wrócę na szczyt. Jeszcze wam wszystkim pokaże co to znaczy zadziałać z Harry'm Styles'em. - szepnąłem sam do tego siebie i zamknąłem oczy opierając głowę o fotel. Zacząłem, znowu, wspominać miłość mojego życia.
- Jesteś taka piękna - szepnąłem jej do ucha. Na twarzy dziewczyny pojawił się nikły uśmiech, a ja juz wiedziałem ze nie śpi tylko leży z zamkniętymi oczyma. Położyłem dłoń na jej brzuszku i zacząłem go głaskać. Może ona nie chciała dzieci ale prawda była taka że nawet w ciąży wygląda jak milion dolarów. Moje milion dolarów. Zacząłem mówić do brzuszka, wiedziałem że się uśmiecha. Taki słodki ja zawsze ją rozczulał i sprawiał ze na jej twarzy gościł piękny i duży uśmiech.
Moje rozmyślania przerwał cichy płacz. Theo. Szybko wstalem ze swojego miejsca i podeszłem do synka. Kiedyś to Gemma była mniejsza i to o nią się bałem jednak mniej więcej między dziewiątym a dziesiątym miesiącem przybrała na wadze i urosła. Za to u Theo wykryto wadę serduszka, od tamtej pory : ja nieustraszony Harry Styles nie śpię po nocach bojąc się o zdrowie i życie mojego syna. Wystarczy mi że straciłem Rose, nie mogę stracić i jego.
Wzialem go na ręce i zacząłem delikatnie kołysać, po pół godzinie ponownie spał spokojnie wiec mogłem położyć go obok siostry i wrócić do poprzedniego zajęcia.
Nie wiem kiedy zasnąłem, w każdym bądź razie obudziłem się cały połamay z głową w papierach. Maluchy ciągle spały na mojej sofie w gabinecie, za oknem zaczynało świtać.

________________________________
Kochani, wszyscy którzy są. Lub mogą przejść na wattpad niezwykle ułatwili by mi życie no i podnieśli morale bo mam tam mało czytelników a wiem że tu was troszkę jest.
Na wattpad jestem pod pseudonimem zlodziejka-marzen ale daję wam link do jednego z moich ff, które tam są. Oczywiście jest tam też ta kontynuacja i rozdział ten pojawił się tam dawno ale ja nie miałam po prostu czasu by go wam przerzucić za co serdecznie przepraszam.
Kocham was misie :*
http://www.wattpad.com/story/32414951 
Jak wejdziecie na moje ff i klikniecie na mnie to pojawią się wam moje inne dzieła :* Serdecznie zapraszam i zapraszajcie innych.
Dla tych, których nie ma na wattpad - rejestracja jest szybka i łatwa i na prawdę jest tam wiele świetnych pisarzy. Jest aplikacja na telefon, na której ja ubóstwiam czytać. I zawsze pokazuje wam się że jest nowy rozdział więc nie musicie sami sprawdzać poprzez sprawdzanie czy daliście gwiazdkę lub przez czytanie kilku zdań :* Na prawdę łatwa i genialna apka :***

Do usłyszenia misie... Tu lub na wattpad :*

niedziela, 1 marca 2015

01

Zamknęłam notes i odłożyłam go na biurko, wyjżałam za okno z którego rozciągał się cudowny widok na Szanghaj zaciągnęłam się powietrzem.
- 15 miesięcy 24 dni 16 godzin 47 minut - szepęłam do siebie, minęło już tyle czasu a ja ciągle nie mogę zapomnieć jego zielonych oczy, słodkich loków czy tego uśmiechu. To jak mnie dotykał i to jak całował - Boshe świety Rosalia zapomnij o nim Harry Styles jest twoją przeszłością. Go już nie ma  - ponowie szepnęłam i wstałam z krzesła idąc w stronę aneksu kuchennego który znajdował się w moim pokoju hotelowym, miałam go wykupiony na własność jeszcze na 7 miesięcy a potem pewnio znowu przedłużę.
Przygotowałam sobie swoje ulubione danie, właściwie to je podgrzałam w mikrofali i usiadłam w fotelu włączając telewizję aktualnie leciały wiadomości. Cieszyłam się że ze wszystkich miejsc na ziemi wybrałam Szanghaj, nie musiałam się przejmować tym że jakakolwiek informacja o mnie i o tym że żyję dotrze do Harry'ego. Tak kocham go, kochałam i zawsze będę kochać ale musze o nim zapomnieć albo zniszcze sobie życie do końca.  Rosalia McCars jest kimś, nie tylo w świecie IT w którym zaczęłam działać po przeprowadce tu... Nigdy nie byłam tępa w tych sprawach a po kilku "lekcjach" byłam całkiem niezła jak na nową... Ale także w półświatku Szanghaju, tym razem uciekając od Black nie uciekłam od korzeni wstąpiłam do gangu i pięłam się pokolei po stopniach aż w końcu dotarłam na sam szczyt.
- Nikt nie wie co się dzieje w gangu 火 (a/n czyt. Huǒ), ostatnio coraz mniej o nim słychać. Niektórzy mówią że 暗石  (a/n czyt. Àn shí) się wypalił i chce odejść na emeryturę, inni natomiast mówią że to cisza przed burzą a gang 黑 (a/n czyt. Hēi) jeszcze pokaże na co ich stać.  A teraz przyjemniejsze sprawy - powiedziała prezenterka a ja zaczęłam się śmiać, oj gdyby oni wszyscy tylko wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi nie siedzieli by tak spokojnie tylko od dawna działali, ale tu to my zawsze jesteśmy górą i zawsze już tak będzie... No przynajmniej dopóki An żyje a on ma zaledwie trzydzieści dziewięć lat i na prawdę dobrze się trzyma.
Kolejne godziny mijały mi na oglądaniu głupich programów telewizyjnych, prognozy pogody i wiadomości, a właściwie na wyśmiewaniu się z prawie wszystkiego co usłysze lub zobaczę. Dochodziła siódma wieczorem, zaczęłam się zbierać na spotkanie z moim przyjacielem w Goodfellas jednej z naszych ulubionych restauracji. Stojąc w garderobie, która z każdym diem rosła coraz bardziej, zastanawiałam się jak się ubrać w końcu zdecydowałam się na obcisłą czarą sukienkę ze złotym kołnierzem oraz szal w złotym odcieniu, założyłam moje nowe czarne czółenka od Prady na grubym obcasie i rozczesałam włosy lekko je podpinając, miałam już makijaż więc tylko delikatnie poprawiłam róż na policzkach i pomadkę na ustach. Włożyłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i gotowa zamówiłam taksówkę nalewając sobie kieliszek szampana.
Pół godziny póziej wchodziłam do restauracji a kelner poprowadził mnie do naszego stolika. Poza mną była przy nim jeszcze jedna dziewczyna, nazywała się 玉兰 (a/n czyt. Yùlán) i była partnerką 金火石 (a/n czyt.Jīn huǒshí) czyli prawej ręki Huǒ. Usiadłam koło mojego przyjaciela a ten od razu obdarzył mnie szczerym uśmiechem, doskonale wiedziałam że mało osób widziało ten uśmiech a ktoś kto go zoabczył często ginął... Zresztą ja też pierwszy raz zobaczyłam go w dniu w którym miałam zginąć...
***
- Kim jesteś? - zapytał patrząc na mnie mężczyzna, postrach całego Sznghaju...
- Rosalie - odpowiedziałam spkojna nie pierwszy raz bliska byłam śmierci, niebałam się jej i nie żałowałam tego że znalazłam się wtedy pod tamtym klubem, dzięki temu mogłam zrozumiałam że bez adrenaliny moje życie jest nudne i szarobure. Choć jestem dopiero od dwóch tygodni w Szanghaju chce coś tu po sobie zostawić... Może będzie mi to dane.
- Co tu robisz Rosalie? - zapytał i przysunął sobie krzesło siadając naprzeciw mnie i obserwując moją twarz uważnie, po chwili zjechał na dekold.
- Mieszkam - odpowiedziałąm a on się zaśmiał i przysunął się bliżej.
- Dobrze Rosalie, więc mieszkasz w Szanghaju... Ale co robisz tu u nas...?
- Nie wiem, oni mnie przyprowadzili - odpowiedziałam a mężczyzna podszedł do mnie. Byłam przygotowana na uderzeie w twarz lub nawet śmierć ale on tylko kucnął i odwiązał moją ręką a potem drugą i zaśmiał się.
- Więc czemu Cię tu przyprowadzili?
- Bo usłyszałam że chcecie zabić senatora - odpowiedziałam a on spoważniał. Przez chwilę się nie odzywał ani nie reagował aż w końcu popatrzył na mnie.
- Więc...Dlaczego taka piękna dziewczyna podsłuchuje moich ludzi?
- Nie podsłuchuje tylko usłyszy - zaśmiałam się - to nie było celowe tylko przypadkowe.
Przez kolejne minuty rozmawialiśmy a dwójka chłopaków którzy mnie przyprowadzili patrzeli na nas jak na idiotów. Przecież ja byłam dziewczyną, która usłyszała ich rozmowę a on był ich szefem i najniebezpieczniejszym człowiekiem w Szanghaju i to tym który miał mnie zabić. A on zamiast tego tak po prostu rozmawiał ze mną o moim życiu, nie dopytywał o nic z czasów życia w Londynie od kiedy powiedziałam "Nie ułożyło mi się tam poprzednie życie, zostawiłam faceta z dziećmi i uciekłam tutaj... A teraz staram się żyć spokojnie".
***
Zaczeliśmy rozmawiać o normalnych sprawach, nie dotyczących spraw gangu. Kochałam spotkania z nimi, byli najlepszym co mnie ostatnio spotkalo i pomagali mi w ciężkich chwilach a czasami nawet ja je miewałam. Zamówiliśmy juz trzecią butelkę szampana, ciągle zmieniliśmy tematy w dogodny sposób... Nie było to wymuszone tylko takie normalne, wręcz jak spotkanie czwórki zwykłych normalnych ludzi, przyjaciół którzy skończyli ciężki dzień w pracy i spotykają się by obgadać swoich szefów.
/pov Harry/
- Gemma - powiedziałem spokojnym tonem patrząc na małą dziewczynkę która właśnie próbowała ściągnąć z mojej biblioteczki swoją ulubioną książkę, czasami trafiłem siły do niej I Theo ale to oni pomagali mi poradzić sobie z trudem po stracie Rose. To oni pokazują mi każdego kolejnego dnia że mam dla kogo jeszcze żyć, są jeszcze mali przecież to niespełna trzyletnie dzieci ale to wspaniałe że są w naszym domu i wnoszą do niego radość. Może nie mają mamy ani babci, tej drugiej sam zabroniłem widywać się z dziećmi bo wiedziałem że Ros by tego nie chciała. Ona nienawidziła swojej mamy a ja mimo tego że mnie zostawiła z nimi nie chciałem postępować wbrew niej. Tak ciągle ją kocham pomimo tego że minęło już tyle czasu... 15 miesięcy 24 dni 16 godzin 47 minut, wiem kiedy dokładnie wybijają kolejne minuty jej nieobecności Ale ciągle wierze że jeszcze kiedyś ją spotkam i wytłumaczę jej wszystko.
Tatuś bajkę- dziewczynka patrzy na mnie tymi swoimi duzymi oczami a ja się śmieje, tak bardzo przypomina własną mamę.
Możeszpoczekać kilka minut? Tylko skończęsłoneczko - mowie i całuje dziewczynkę w czoło.
- Taaato, proszęByłamdziś gsecna! - oczywiście jakby mogło być inaczej, przecież mała musi postawić na swoim bo nie nazywała by się Styles... W końcu wstaje z krzesła i biorę jej ulubioną książkę siadając na kanapie.
- Gdzie Theo?
- Ideeee! - słyszę głos chłopca a chwilę później widzę jak wybiega do mojego gabinetu i zajmuje miejsce po mojej lewej stronie. Gemma siada po prawej a ja ich obejmuje i zaczynam czytać.
mały Wojtuś położył się właśnie do łóżeczka. W wieczornej ciszy, daleko za oknem słychać było odległe dźwięki przejeżdżającego pociągu. Chłopiec zasłuchał się… Tu-du, tu-du, tu-du…. Uwielbiał te dźwięki. W ogóle bardzo lubił pociągi (a/n całą bajkęznajdziecie na : http://bajki-zasypianki.pl/bajki/wojtus-i-szczurek/)
Już przy ostatnich linijkach czułem jak ciała moich skarbów zaczęły się osuwac się na dół. Szybko odłożyłem książkę i chwyciłem moje skarby i położyłem na kanapie wstając z niej, przykryłem ich kocykiem i usiadłem za biurku patrząc na plany naszej kolejnej akcji.
(A/n do piątku powinny być na wattpad wrzucone wszystkie rozdziały poprzedniejczęści pt.:"Angel" a teraz mam nadzieje że ten wstęp do 2 częścisię wam podoba... wszystkie rozdziały 1 części na blogspot: angeloflostsouls.blogspot.com... Miłego czytania i do kolejnego rozdziałuktórypewniepojawisię tak jak miał 7 marca :*)

Souls - czyli kontynuacja

Druga część opowiadania jest pod tytułem Souls :) Możecie ją znaleźć na wattpad pod tym właśnie tytułem... Lub tutaj...

Dla rozróżnienia rozdziały nie będą numerowane tak jak wcześniej "Rozdział 1" "Rozdział 2" itp. Tylko "01", "02", "3", itd.
Jako iż jest to dla mnie oddzielna książka rozdziały są numerowane od 1 a nie od 71 :*

Zaraz wam dodam coś na zachętę :)

Miłego czytania kochani....

Więc zapraszam na Souls ||h.s

niedziela, 22 lutego 2015

Już w MARCU :)

Już w marcu startujemy z 2 częścią :) Do zobaczenia kochane na bloggerze i na wattpad :)
Mam nadzieję że i wy już się nie możecie doczekać kolejnych części...

Ok. 7 marca pojawi się pierwszy rozdział :*
Do zobaczenia kochani <3

środa, 7 stycznia 2015

Wattpad

Osoby które wolą czytać na wattpad'zie serdecznie zapraszam :)
Postanowiłam (po kilku prośbach) zrobić "egzemplarz" na wattpad więc zapraszam...
I żeby nie było spin że ktoś to za mnie skopiował i nielegalnie tam ma...
Złodziejka-marzeń na wattpad to ja... A opowiadanie Angel to dokładnie to opowiadanie :)

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 70

***oczami Harry'ego***

Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy, kobieta którą kochałem i o której marzyłem każdego dnia pomimo tego że odczuwała dokładnie to samo co ja chciała odejść i zniknąć już na zawsze z mojego życia. Popatrzyłem na zeszyt, który leżał na biurku i w którym od dawna opisywałem własne uczucia do niej otworzyłem na ostatniej pustej stronie.


"Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu."


Teraz chyba będę musiał nauczyć się żyć na nowo. Wiem jak bardzo Cię kocha, wiem że ty mnie kochasz ale rozumiem Cię. Bardzo Cię skrzywdziłęm, wiele rzeczy zrobiłęm nie tak jak powinienem więc daję ci wolność... Podobno jeśli się kogoś kocha to powinno się dać mu wolność, na początku naszej znajomości Ci ją odebrałem... 
Pamiętam jak obserwowałem Cię każdego dnia i z czasem zacząłem o tobie marzyć w końcu stwierdziłem że powinienem wziąć sobie co chcę i wtedy... Tamtej nocy to zrobiłem, zabrałem Cię. Poszedłem za tobą a gdy się zorientowałaś sama mi pomogłaś w zdobyciu nagrody (Ciebie), skręciłaś w ślepą uliczkę co pozwoliło mi na przejęcie kontroli.
Jednak chce byś wiedziała że już wtedy Cię kochałem i byłaś kimś więcej niż tylko kolejną dziwką.
Teraz gdy jesteś gdzieś daleko, a równocześnie tak blisko pragnę tylko jednego

Chcę byś była szczęśliwa.

Sądzę że "Jest ta­ka miłość, która nie umiera, choć za­kocha­ni od siebie odejdą" a taką miłością jest ta nasza. Ona nie umarła przez ten cały czas gdy byłaś tak daleko, wiem że i teraz nie umrze i będzie wieczna. Będę zawsze blisko, tak blisko jak tylko będę mógł i potrafił i jak blisko tylko pozwolisz mi się zbliżyć.
Co noc będę o tobie śnił, będę twym aniołem stróżem, będę obserwował Cię niezależnie od tego jak daleko będziesz... A "Gdy­byś kiedy we śnie poczuła, że oczy mo­je już nie pat­rzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał
Teraz oddaję Ci wolność...

Pezz ostatnio powiedziała mi że "Prawdziwa miłość oznacza,że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz." i właśnie dlatego, właśnie dzięki temu zrozumiałem to wszystko.

Życzę Ci szczęścia w życiu, mam nadzieję że wszystko ułoży się po twojej myśli... Ale pamiętaj że przy mnie zawsze będzie puste miejsce dla ciebie. Za równo w łóżku jak i w sercu.

Kocham Cię
Twój na zawsze
Harry


PS. Żegnaj słońce

Włożyłem cały zeszyt do koperty na której napisałem DLA ROSE i wyszedłem z gabinetu, założyłem kurtkę i wyszedłem z domu idąc w stronę centrum, wiedziałem że musi być w swoim starym mieszkaniu więc skierowałem się prosto do niego, położyłem zeszyt na wycieraczce i wziąłem głęboki oddech po czym zadzwoniłem i zbiegłem kilka schodów w dół, musiałem się upewnić że to do niej dotrze już po chwili otworzyła drzwi i zaczęła się rozglądać. Wyglądała zupełnie jak wtedy gdy widziałem ją ostatni raz... Spała wtedy słodko w naszym łóżku a ja dałem jej całusa w czoło i zamknąłem się w gabinecie. Nawet nie wiem kiedy znów zacząłem płakać dopiero po chwili się ogarnąłem i zobaczyłem że idzie w moją stronę. Nie mogła mnie zobaczyć więc szybko zacząłem zbiegać na dół zakładając kaptur.
- Ej czekaj! Od kogo to?! - usłyszałem jej głos i obróciłem się na sekundę - Harry?! - krzyknęła ale ja wybiegłem a po chwili już mnie nie było. Biegłem ile tylko sił miałem w nogach by zatrzymać się dopiero u nas pod drzwiami, wszedłem do środka płacząc.
- Harry? - usłyszałem głos Eleanor popatrzyłem na nią po czym zamknąłem się w sypialni.

***Oczami Rose***

Patrzyłam na kopertę którą jeszcze chwile temu w rękach miał Harry, nie wiedziałam dla czego uciekł, usiadłam na fotelu i niepewnie ją otworzyłam. W środku był notes, pachniał nim zaciągnęłam się tym zapachem i zaczęłam czytać.

"Ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka – bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość"
W moim przypadku to ty zmieniłaś mnie... Rose kocham Cię i jesteś całym moim sercem, przykro mi że odeszłaś....

Na każdej kolejnej stronie było coraz więcej bólu, strachu i bezsilności... Pierwsze wpisy były na kilka tygodni po tym jak odeszłam... Byłam w połowie dziennika i płakałam jak małe dziecko, bardzo go zraniłam przez to że odeszłam. Zrozumiałam że nikogo wtedy nie miał, ale teraz było już za późno by wrócić. Ten ból... On był wszędzie, na każdej stronie w każdym słowie.

Najpiękniejsze jest to czego nie można mieć.
Najbardziej się kocha to czego nie można mieć...
Ja kocham Ciebie, najpiękniejsza jesteś ty.
Tęsknię za tobą i nigdy o tym nie zapominaj...

***

"Czas zapomnieć" ciągle słyszę te słowa. " Harry ona odeszła", "Harry ona nie wróci"
"Harry musisz się ogarnąć" ciągle ktoś mi coś nakazuje, mówi i powtarza a to tak bardzo boli.
Najbardziej chyba jednak boli to że nie mogę cię zobaczyć ani dotknąć. 
Że nie mogę ci dać całusa na początek i koniec dnia.
Że nie mogę się do ciebie przytulić...
Po prostu że cię nie ma.
Może mają rację i czas zapomnieć, ale ja nie potrafię.
Zawsze będę pamiętać.
Zawsze będzie dla ciebie miejsce przy moim boku.

***

Maluchy ciągle rosną...
Ciebie ciągle nie ma.
A ja umieram z tęsknoty każdego dnia

***

Zamykam oczy i widzę Ciebie.
Zasypiam i śnię o tobie.
Jesteś dla mnie wszystkim...
Szkoda że Cię nie ma.

***

Umarłem.
Choć właściwie żyję to czuję się martwy.
Brakuje mi twojej obecności
Sprawiałaś że chciało mi się żyć.
Rob za tobą tęskni
Tina jeszcze bardziej a ja...
Ja umieram z tęsknoty.
Dziewczyny chciałyby byś wróciła,
a chłopcy udają silnych ale tęsknią.
Dzieci... One Cię nie pamiętają ale...
Ale zrobię wszystko by Cię w jakimś stopniu poznały.

Płakałam, starałam się by nic się nie rozmazało, ale było to coraz trudniejsze bo miałam coraz więcej łez w oczach. Gdy doszłam do ostatniej strony nie mogłam w to uwierzyć.

Życzę Ci szczęścia w życiu, mam nadzieję że wszystko ułoży się po twojej myśli... Ale pamiętaj że przy mnie zawsze będzie puste miejsce dla ciebie. Za równo w łóżku jak i w sercu.

Kocham Cię
Twój na zawsze
Harry


PS. Żegnaj słońce

Popatrzyłam na mieszkanie wydawało mi się takie puste, zrozumiałam że teraz to już nic mnie tu nie trzyma, płacząc wstałam i wzięłam walizkę, która ciągle była zapakowana bo nie miałam siły rozpakowywać ubrań. Chwyciłam telefon i zamówiłam lot na samolot do Szanghaju i zarezerwowałam apartament w Holiday Inn Shanghai Pudong. Kilka godzin później siedziałam w samolocie lecąc do mojego nowego życia, w ręce trzymałam nowy dowód. Od teraz nie byłem Rose Black... Byłam Rosalie McCras, kimś zupełnie innym. Jedyną rzeczą jaka wiązała mnie w przeszłością był dziennik który trzymałam na kolanach, on już zawsze będzie przy mnie dzięki temu będę mieć jego zdjęcia, cząstkę niego. Cząstkę mojego serca, cząstkę jego te dwa kawałki będą utrzymywać mnie przy życiu już zawsze.

Jestem Rosalie McCras i zaczynam nowe życie, nową historie... 


The End

________________________________________
Serdecznie wszystkim dziękuję że ze mną byliście podczas trwania tej historii.
Jeśli chcecie zacznę drugą część tej historii (oczywiście bo mam na nią pomysł, ale nie wiem czy chcecie :P)...
Rzecz jasna będzie dotyczyć Harry'ego, Rose Black (Rosalie McCras) i całej reszty. Nie będzie oderwana od tego, będzie kontynuacją :*

Mam nadzieję że wam się podobała ta część a zakończenie was zaskoczyło, ale się wam spodobało <3

Do zobaczenia znowu kochani...


PS. Teoretyczna kontynuacja może być tu lub na nowej stronie jeśli znajdę kogoś kto zajmie się oprawą graficzną :P
Dokładniej chodzi mi o panel podziału na część pierwszą i drugą jaki jest na tym blogu: http://after-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Ankieta


Serdecznie dziękuję za wszystkie odpowiedzi na mojej ankiecie: http://goo.gl/forms/AoU6WlgKPt
Zapraszam do ankiety wszystkich, którzy nie wypełniali :)

Jesteście kochani, zwłaszcza mój wierny hejter... Którego serdecznie pozdrawiam jeśli to czyta :) Wiedz że przeczytałam twe odpowiedzi :P


Niektóre odpowiedzi mnie poruszyły lub podsunęły mi pomysły... Dziękuję autorom tych odpowiedzi:

  • "Właściwie nie pamietam ;P ale jak przeczytałam pierwszy rozdział zaliczyłam zgona *O* bo był boski :*"
  • "hmm... może by gdzieś przypadkowo spotkała Harrego? :) o, albo podczas czytania 68 rozdziału przyszedł mi pomysł - mogłaby po pijanemu do niego przyjść lub coś w ten deseń :) lub by go spotkała w klubie :o lub na którejś akcji :)"
  • "Uważam że Rosie powinna wrócić do Hazzy ale nie tak od razu.... Powinna Dalej pomagać "żółtodziobom" i on dalej jej powinni przekazywać listy od Hazzy i jak Loczek napisze jakąś taka ckliwą frazę typu "Kocham cie nie mogę bez ciebie żyć. Błagam!!! Jeśli to czytasz wróć do domu.... Wróć do mnie... Albo chociaż odpisz..." to powinna wrócić. Ale ja juz tak bardziej myśle tu o 2 cz. Bloga :# :3 Ale wiesz Dona to tylko taki mój pomysł."
  • "Ponieważ jest uzależniający, a dziewczyna która to pisała ma talent" - rozkleiłaś/rozkleiłeś mnie totalnie...
  • "Bo jest świetny. Super się go czyta i można się wczuć tą akcję i wszystko co tam jest. Czujesz jakbyś była na miejscu Rose i po prostu przeżywasz wszystko co tam się dzieje."
  • "Bo takich blogów jak twój jest bardzo mało :( a ja takie kocham :* <3"
  • "akcja niech cos sie dzieje nwm zdrada, np niech Hazz bedzie chcial odejsc z gangu dla Rose a ona jak sie dowie to mu na to nie pozwoli niech wroca do siebie niech Liam i Hazz sie pogodza zeby nie bylo spin ale wszystko zalezy od ciebie gdyz to twoja opowiesc twoja ksiazka twoja wyobraznia :3"
  • "Hmm....ciężko stwierdzić, ponieważ nie znam twojej koncepcji. Nie chcę ci dawać pomysłów, bo to jest twój blog i nie ważne co tam napiszesz i tak będzie genialny :) Ale moim zdaniem Rose i Harry powinni robić to co robią do tej pory. Dla mnie nic nie musi się zmieniać bo już jest świetne."
  • "Pojawi sie jakiś tajemniczy chłopak ;) może będzie potrzebował jej pomocy albo będzie dla niej niebezpieczeństwem ;) zaprzyjaźnią sie czym może kiedyś już sie znali ;)"



Dziękuję... Dziękuję. I jeszcze raz Dziękuję - KOCHAM WAS i gdyby nie wy to nic by nie było <3 Jesteście wielcy :*
Czekam na wasze komentarze pod rozdziałami :****

Niektórzy z was mają podobne do mnie pomysły, obiecuje że jeśli 2 część powstanie to będzie ciekawie :*

Rozdział 69

***oczami Rose***

Siedziałam na tej kanapie zamawiając tylko kolejne drinki, nawet przestałam je liczyć. Właściwie nic się nie liczyło poza tym by nachlać się w trupa i móc stawić czoła światu. Po kilku godzinach postanowiłam zmienić klub... Błąkałam się po okolicy aż w końcu postanowiłam wejść do klubu dla lesbijek, myślałam że to mi pomoże zapomnieć o loczku. Zamówiłam drinka i dałam kilku striptizerkom trochę kasy po czym poszłam do loży, rzuciłam się na kanapę i zamknęłam oczy.
- Hej śliczna - z zamyśleń wyrwał mnie delikatny, damski, głos.
- Heej - szepnęłam otwierając oczy.
- Co tu robisz sama?
- Piję...
- Sama?
- Jak widać - zaśmiałam się, dziewczyna która stałą przede mną miała długie i gęste kasztanowe włosy oraz zielone oczy, nie była gruba ale nie byłą też chuda.
- Mogę się dosiąść ?
- Emmmm... Jasne - szepnęłam i ponownie odchyliłam głowę zamykajac oczy.
Po chwili poczułam jej rękę na kolanie, powoli wędrującą w górę. Dziewczyna wiedziała czego chce, ale ja wiedziałam że tego nie chce. Wiedziałam że popełniłam błąd przychodząc tu, ale co mogłam teraz zrobić.
- Może pójdziemy w zaciszne miejsce? - szepnęła mi do ucha lekko je przygryzając.
- Nie, wolę tu zostać. Sama - powiedziałam i zrobiłam kilka łyków drinka, po chwili zobaczyłam jak dziewczyna odchodzi.
Pół godziny później zostawiając na stoliku kilkadziesiąt dolarów wyszłam z klubu, nie miałam większego planu więc po prostu szłam przed siebie, po godzinie zorientowałam się że stoję pod własnym mieszkaniem. Niechętnie wdrapałam się po schodach i weszłam do mieszkania zamykając drzwi i siadając na podłodze, czułam się bezsilna..

***

Obudziłam się rano z potwornym bólem głowy, na stole leżała koperta z listem, który napisałam wczoraj wiedziałam że muszę go wysłać teraz albo stracę odwagę ale nie byłam w stanie wyjść z mieszkania, nawet nie byłam w stanie wstać z kanapy.
- Rose, teraz wstawaj... Już! - krzyknęłam na samą siebie a po chwili stałam w drzwiach ubrana w szare rurki i czarną bluzkę... Zakładałam moje ulubione koturny, po chwili wzięłam ze stolika list i szybko wyszłam z mieszkania, podeszłam do jakiegoś chłopaka i namówiłam go by za 100 funtów zaniósł list do Harry'ego.

***oczami Harry'ego***

Wczoraj przekazałem list do Rose, mam nadzieję że go dostała i przeczytała, teraz siedzę w salonie i bawie się telefonem.
- Harry jakiś chłopak do ciebie! - krzyknęła Pezz z korytarza - my wychodzimy.
Musiałem wstać i podejść do drzwi, stanąłem przed nimi i w ogóle nie wiedziałem kim jest chłopak który stoi przede mną.
- T-ty jesteś H-harry? - szepnął.
- Tak, co jest?
- M-mam d-dla c-ciebie l-list - szepnął podając mi kopertę na której znajomym mi pismem było napisane Harry.
- Dzięki masz - podałem chłopakowi jakiś banknot i zamknąłem drzwi szybko idąc w strone mojego biura po czym się w nim zamknąłem. Siadłem w swoim fotelu i patrzyłem na kopertę przez jakiś czas w końcu go otworzyłem i zacząłem czytać.

Harry

minęło tak wiele czasu od kiedy... Nie ważne.
Tęsknię, ale nie mogę wrócić.
Wierzę że ułożysz sobie życie.
Kocham Cę
Nigdy o tym nie zapominaj
Wróciłam ale...
Odejdę byś był szczęśliwy
Żegnaj skarbie
Kocham was wszystkich
Bawcie się 
Do zobaczenia w innym świecie

Każdego dnia tęsknię,
śnisz mi się co noc.
Jesteś dla mnie ciągle bardzo ważny.
Dla twojego szczęścia jednak odchodzę
Ten aniołek z mojego ramienia ma rację, jeśli chce...
Jeśli chce byś był szczęśliwy muszę znikną...
Nie to nie ma sensu.

O już wiem, napiszę tak:

Kocham Cię

czwartek, 1 stycznia 2015

Życzenia Noworoczne

Z okazji nowego roku, 2015 wszystkim czytelnikom życzę :
♥Zdrowia
♥Szczęścia 
♥Miłości
♥Wiary w siebie 
♥Spełnienia marzeń 
♥Radości
♥Dobrych stopni w szkole
♥Osiągnięć w szkole/pracy
♥Wytrwałości 
♥Pomyślności 
♥Dobrych ludzi blisko 
♥Wspaniałych przyjaciół
♥ Dobrych wyników na egzaminach 
♥Dobrego świadectwa
♥ i czego sobie jeszcze zażyczycie 

♥A przede wszystkim cierpliwości do mnie xD 


sobota, 27 grudnia 2014

Koniec?

Kochani chciałabym was poinformować że zbliżamy się do końca...
Na razie nie wiem czy będzie to całkowity koniec, czy po prostu koniec części 1 i będę kontynuować opowiadanie... Teraz wszystko zależy od was. Od tego czy chcecie i czy WAM zależy :)

Chcielibyście kolejną część?

Ankieta na ten temat... Nie bójcie się ilości pytań, nie wszystkie są obowiązkowe :P (w sensie te do własnego opisu są opcjonalne) : http://goo.gl/forms/Yjl0cySwv4

Rozdział 68

***oczami Rose***

Wróciłam do domu i usiadłam na fotelu, w ręce cały czas trzymałam kopertę. Bałam się ją otworzyć, nie wiedziałam czego mogę się w środku spodziewać. Po policzkach ciekły mi łzy, nawet teraz czułam zapach jego perfum. Wzięłam głęboki oddech i drżącymi rękoma otworzyłam ją.
- Rose, dasz radę - szepnęłam sama do siebie - to tylko list, tylko list...


"Kochana, moja jedyna, Rose...
"I really can't believethat you are gone
feelings of misery
i`m feeling alone
how can i sleep at night
oh please harry home
let me apologize
cause i know i was wrong
Why did you leave me alone"

Nie wiem czy przeczytasz ten list.
Nie wiem czy za mną tęsknisz.
Nie wiem czy ciągle mnie kochasz.
Nie wiem czy kogoś masz.
Nie wiem czy chciałabyś wrócić do mnie, do nas.
Jednak wiem że ja Cię kocham, całym sercem pragnę byś wróciła.

Od kiedy odeszłaś nie przespałem ani jednej nocy spokojnie, budzę się w środku nocy z krzykiem i płaczem. Chyba nigdy tak dużo nie płakałem jak przez te ostatnie miesiące. Moje serce... Ono jest martwe, puste. Czasem mam wrażenie że zupełnie nie bije, tak jakby przestało, jakby odeszło razem z tobą pozostawiając po sobie pustkę i ogromną miłość jednej ze stron.

Mam nadzieję że gdy odeszłaś byłaś, że jesteś szczęśliwsza i że w końcu znalazł się ktoś kto umie... Kto na prawdę potrafi docenić uczucie tak cudownej kobiety jak ty, ktoś kto Cię nie opuszcza. Kto nie zamyka się przed tobą gdy ma problemy tylko uczciwie z tobą o nich rozmawia.

Czasem gdy zamykam się w gabinecie i siadam nad tymi samymi papierami co w noc w którą odeszłaś zastanawiam się co by było gdybym...
Gdybym Ci powiedział o problemach.
Gdybym był uczciwy.
Gdybym nie ukrywał przed tobą kilku spraw.
Gdybym tak bardzo się nie bał że ktoś Cię skrzywdzi.
Gdybym posłuchał Perrie.
Gdybym wyszedł wcześniej.
Gdybym poświęcił Ci przynajmniej jeden dzień.
Gdybym po prostu był, z tobą i przy tobie.
Gdybym powtarzał Ci że cię kocham
Gdybym pokazywał swoje uczucie....


Z każdą linijką, z każdym słowem płakałam coraz bardziej. Moje serce coraz bardziej pękało. Czułam ogromny ból i pustkę, tak bardzo za nim tęskniłam i tak bardzo go kochałam. By móc dalej czytać musiałam wstać napić się i wytrzeć oczy, przy okazji zabrałam paczkę chusteczek. Usiadłam i zaczęłam czytać dalej.

Każdy dzień jaki muszę przeżyć bez Ciebie jest...
Czymś strasznym.
Mam okropny zarost, myję się gdy ktoś mnie do tego zmusi. Nie potrafię nawet wyjść z dzieciakami na spacer, robi to głównie Pezz. Chodź wiem że Cierpi z powodu twojego braku. Nienawidzi mnie za to że Cię jakoś nie powstrzymałem, siebie za to że nie porozmawiała z tobą o tym dlaczego godzinami siedzę w biurze i dlaczego prawie z tobą nie rozmawiam.

Chciałbym Ci podziękować że może celowo a może zupełnie przez przypadek zostawiłaś koszulkę w której chodziłaś... Po dziś dzień pachnie tobą, gdyby nie ona na pewno nie potrafił bym zasnąć. Ona pomaga mi przynajmniej na chwile zamknąć oczy...
Czasem mam cudowne sny o tym że wracasz. O tym że się budzę a ty jesteś obok. Marzę o tym by te miesiące były tylko strasznym snem.

Załączam do tego listu zdjęcia Theo i Gemmy... Mam nadzieję że przynajmniej dzieciaki ciągle kochasz i że to zdjęcie sprawi Ci chodź odrobinę przyjemności.

Pamiętaj że Cię kocham, że możesz wrócić jeśli tylko chcesz. Że w moim sercu. Że w tym domu ciągle jest dla ciebie miejsce. Że my na Ciebie czekamy, a zwłaszcza ja. Że tęsknimy i że chcielibyśmy Cię zobaczyć choć na krótką chwilę."

Pod koniec list wypadł mi z rąk, nie dość że i tak ostanie zdania były rozmazane od jego łez i przez trzęsącą się rękę to ja sama zalewałam je łzami i czytałam strasznie się trzęsąc. Wyciągnęłam z koperty zdjęcie, gdy na nie popatrzyłam zalałam się jeszcze większą ilością łez... Poza zdjęciem i listem w kopercie były klucze do domu, te same które tak dawno zostawiłam na szafce nocnej a przy nich nowy breloczek z serduszkiem.
Wyciągnęłam z koperty jeszcze kilka karteczek, każda z nich była... Sama nie wiem czym.

"Rose... Dziękuję że jesteś. Że mi pomagasz"
"Rose, gdyby nie ty to nie potrafiłbym przeżyć wielu miesięcy. Teraz gdy Ciebie nie ma umieram"
"Minęły trzy miesiące. Dziś napisze krótko: NIE ZAPOMNIAŁEM, CIĄGLE KOCHAM"
"Czas mija tak szybko, znowu nie mam czasu pisać w pamiętniku...." 
Gdy to przeczytałam zerknęłam na własny pamiętnik, który aktualnie leżał na biurku. Sama dawno do niego nie zaglądałam, nic w nim nie pisałam od tygodni, wróciłam wzrokiem do karteczki.
"... napiszę więc dwa słowa, ale takie które znaczą najwięcej: Kocham Cię Rose"

"Pół roku. Tyle Cię już przy mnie nie ma. Tyle powiększa się dziura w moim sercu. Wróć proszę... Wróć"

"Wróć. Kocham Cię. Tęsknię"

"Nie umiem już tak dłużej, alkohol mi nie pomaga. Już nie..."

"Siedem miesięcy, tyle cię nie ma a ja jestem a skraju."

"Tak biorę, nikt o tym nie wie. I nigdy się nie dowie. Kocham Cię i tęsknię"

"Coraz częściej jestem na haju, już nie umiem inaczej funkcjonować. Narkotyki pomagają mi zapomnieć o bólu. Kocham Cię"

"Kolejny miesiąc. Już nie wiem który. Nie śnię już nawet marzyć byś wróciła... Jednak ciągle Cię kocham"

"Jeśli umre, jeśli tak... Jeśli dziś. Jeśli kiedykolwiek to pamiętaj: umarłem nie zapominając o tobie"

"K-ko-kocham C-iiiiię"

"Jesteś, byłaś i będziesz moim sercem"

"Żegnaj Rose. Uczucie nie przeminie ale ty... Ty... Odeszłaś"

"Przepraszam kochanie. Zostań. Wróć"

"Tęksnię"

"Pragnę być z tobą"

"Pragnę znowu być kochanym przez ciebie"

"Kocham Cię"

To było bardzo smutne, moje serce pękało. Płakałam i nie potrafiłam przestać, poczułam się jak suka, która zostawiła faceta bo się bała... Ale przecież ta było, zostawiłam go bo bałam się że mnie zdradza, że mnie nie kocha, że ma inne. Podeszłam do szafy i ubrałam moją nową sukienkę, postanowiłam że pójdę do baru i się upiję, nie mogłam wrócić. Nie teraz, A już na pewno nie na trzeźwo. Poszłąm do swojego ulubionego klubu i zamówiłam drinka, potem kolejnego.
- Nigdy więcej go nie zranisz Rose, obiecaj. Nigdy, bo nigdy więcej nie wejdziesz w jego życie. Lepiej zostań w ukryciu - szepnął aniołek, który znikąd pojawił się na moi ramieniu.
- Co ty? - szepnęłam i nagle poczułam ciepło na drugim.
- Ja wiem że to on zazwyczaj daje dobre rady... Ale zastanów się ty kochasz go, on kocha ciebie. Macie dzieci. Tęsknicie... Po co się ukrywać?
- A ty...? - szepnęłam zaskoczona do drugiej "postaci" na przeciwnym ramieniu.
- Nie gadaj głupot diable - zaśmiał się "anioł" - przecież jeśli teraz wróci a on kogoś ma to go zrani.
- A jeśli on nikogo nie ma to będą mogli być razem - zaprotestowała druga postać. Spierali się o to jeszcze z dziesięć minut a ja tylko patrzyłam to na jednego to na drugiego, o mal od tego nie zwariowałam.
- Dooooość!!! - krzyknęłam, niektórzy ludzie się na mnie popatrzyli ale chyba stwierdzili że jestem już bardzo pijana - to ma być moja decyzja... Moja a nie wasza... - szepnęłam i upadłam na kanapę w loży by przemyśleć kilka spraw.


Piosenka z początku listu

__________________________
Coś nie komentujecie ;/
Nie podobają się ? ;/
A może nikt nie czyta?
Kto czyta niech daje znać w komach lub na fb :**
Kocham was, dobranoc miśki :*

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 67

***oczami Harry'ego***

Umarłem, tylko tak można nazwać stan w jakim się znajduję... Po prostu jestem martwy. Gdy Rose zniknęła, czułem pustkę ale teraz był to już prawie rok... No dobrze może osiem miesięcy bez niej, ale zbliżały się święta. Te pierwsze które chciałem przeżyć jak należy a osoba którą kocham poprostu odeszła w dodatku zaczęły się dziać dziwne rzeczy...
- Harry - szepnął Zayn wchodząc do mojego gabinetu - możemy pogadać ?
- Emm... Musimy?
- Tak, chodzi o Rose.
- O... Rose? - szepnąłem zaskoczony, szczęśliwy i przerażony za razem.
- Yhym, to jak?
- Siadaj - wskazałem na kanapę i sam usiadłem na przeciw. Zayn zaczął opowiadać o ostatniej akcji, nie miałem pojęcia co ona ma z tym wszystkim wspólnego ale zrozumiałem gdy powiedział "NIEZNAJOMA DZIEWCZYNA NAM POMOGŁA", oboje doskonale wiedzieliśmy że musiała to być ona. Nie po raz pierwszy pojawiła się w miejscy gdzie była akcja ale nie było nikogo kto by ją rozpoznał. Pomagała gdy na akcję szły żółtodzioby bez pomocy starszych. Ale wszystkich nas zastanawiało skąd wiedziała kiedy i gdzie powinna być.
- Zayn, myślisz że kogoś ma? - szepnąłem, w ręce trzymałem ostatnie zdjęcie jakie zrobiliśmy sobie razem.
- Nie wiem stary, wiem że z jakiegoś powodu nam pomaga. Więc albo tęskni albo... Albo Cię dalej kocha.
Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę zastanawiając się nad tym o co w tym wszystkim chodzi, Zayn był jedną z niewielu osób która znała prawdę, wiedziała o wszystkim co działo się z nami. Ktoś nas niszczył, na rzecz konkurencji. Nie wiedziałem dlaczego, nie wiedziałem kto. Nie ufałem nikomu, nawet dziewczyną najlepszych kumpli... Zaufałem garstce... Dokładnie pięciu osobą - Niall, Liam, Louis, Zayn i Rob. Tylko oni wiedzieli o wszystkim, chodź tak na prawdę o niczym. Wiedzieli co się dzieje ale żaden nie wiedział o listach do Rose. One były do niej, one zniszczyły mój związek i tylko one mogłyby go naprawić pod warunkiem że ona dała by mi jeszcze jedną szansę.
- Harry, mamy malutką awarie - powiedziała Sophia wchodząc do środka - wyślij tam kogoś - rzuciła mi karteczkę.
- Znowu?
- Tak... Może...
- Wyślij tam nowych. A jeśli będzie tam ta dziewczyna co im "pomaga" niech jej dadzą to - podałem jej małą białą kopertę w środku której był list.

***oczami Rose***

Do "domu" wróciłam kilka tygodni temu, od tego czasu pomagam Harry'emu gdy jego żółtodzioby coś niszczą. Ciekawa jestem czy domyśla się kto mu pomaga. Mieszkałam w swoim starym mieszkaniu. Z tego co zauważyłam to z nikim aktualnie się nie spotykał, to nie tak żebym miała jakiegoś świta na jego punkcie ja po prostu chciałam by był szczęśliwy. Znowu pracowałam w kawiarni, ze swoim starym szefem, rzecz jasna młodym bo starym tylko dlatego że już był kiedyś moim szefem.
- Rose, możesz zamknąć dziś kawiarnie?
- Emmm... Nie bardzo, i tak muszę wyjść wcześniej - powiedziałam patrząc na niego.
- Znowu? Coraz częściej Ci się to zdarza. No dobra, masz szczęście że Cię lubię. Powiem Ci że dobrze że już nie jesteś z tym bandytą - zaśmiał się a ja miałam ochotę mu przywalić.
- Ale wiesz że to nie twoja sprawa z kim się spotykam? - zapytałam biorąc głęboki wdech.
- Ja tylko chce byś była bezpieczna - zaśmiał się - przypominam Ci że on to gangster, napadł na te bar. Porwał Cię. On był, jest i zawsze będzie niebezpieczny - zaśmiał się a ja chwyciłam go za koszulkę.
- Kurwa! To nie twój interes! Mam w dupie zdanie innych na jego temat! Mam prawo kochać kogo chce!
- Szkoda że on Cię nie kocha! - krzyknął mi w twarz za co dostał prosto w policzek.
- Wiesz co jesteś żałosny! Wychodzę. Pierdol się! - krzyknęłam i wybiegłam, po policzkach ciekły mi łzy - KOCHAM Harry'ego Styles'a - krzyknęłam i walnęłam w kontener. Popatrzyłam na zegarek, do kolejnej akcji żółtodziobów było dwadzieścia minut. Postanowiłam być w barze pierwsza więc pobiegłam do domu i ubrałam krótką mini i czarny top. W drodze do baru usłyszałam wiele uwag, ale miałam je w dupie.

*pół godziny później*

Tak jak myślałam młodzi, nie radzili sobie zbyt dobrze. Dziękowałam sobie za pomysłowość odrzuceniu kilku z nich podsłuchów do marynarek. Dobrze że żaden jeszcze ich nie znalazł. Gdy zaczęli zbyt bardzo obrywać włączyłam się pomagając im odeprzeć atak. Chyba po raz pierwszy byli mi na prawdę wdzięczni że się pojawiłam.
- Dzięki - szepnął jeden z nich na koniec.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się i już chciałam odchodzić gdy inny z nich mnie zatrzymał.
- Poczekaj, mam coś dla Ciebie. Szef kazał Ci to dać jeśli znowu się pojawisz chyba podziękowanie... - uśmiechnął się i podął mi kopertę pachnącą nim...
- Harry... - szepnęłam a w oczach zawirowały mi łzy.
- Tak to on - powiedział jakiś chłopak gdy odchodzili. Zamówiłam drinka i poszłam usiąść do loży by móc być samej gdy otworze kopertę.

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 66

*pół roku później*

***oczami Harry'ego***

Siedziałem na sofie w salonie i pusto patrzyłem w ekran telewizora, choć tak na prawdę mój wzrok był utkwiony w jakimś martwym punkcie na ścianie. Mijały minuty a ja tak po prostu siedziałem i patrzyłem.
- Nad czym myślisz piękny? - usłyszałem damski głos i poczułem dłonie na karku.
- O... Wszystkim - odpowiedziałem wymijająco - a co?
- Może byśmy poszli na jakąś imprezę? - zaproponowała dziewczyna.
- Nie wiem... A chcesz?
- Bardzo chętnie - powiedziała i przeskoczyła przez oparcie siadając mi na kolanach - więc jak?
- Dobra - szepnąłem a ona złączyła nasze usta w pocałunku.
- Która jest?
- Ósma. Za godzinę pójdziemy? Perrie zostanie z dziećmi - szepnęła i pobiegła w stronę pokoju.
- Yhym - szepnąłem i zamknąłem oczy przywołując obraz dziewczyny i starając się rozkoszować pocałunkiem.
Siedziałem tak kolejne pół godziny, myśląc o jej pięknych brązowych kręconych włosach i zielonych oczach. Była idealna, moja. Kochałem ją całym sercem i nigdy nie pozwolę by to uczucie zgasło. Pełna energii, chęci do życia. Kochająca mnie... Taka właśnie była moja Rose Black. Moja i nikogo innego.

***oczami Rose***

Podeszłam do chłopaka, który siedział na sofie w salonie i oglądał telewizor. Przynajmniej tak mi się zdawało, w końcu siedział już tak z dobre kilka godzin. Czasem zastanawiałam się czy po prostu nie śpi w takiej pozycji z otwartymi oczyma.
- Nad czym myślisz piękny? - powiedziałam siadając na oparciu i kładąc dłonie na jego karku.
- O.... Wszystkim. A co?
- Może poszlibyśmy na imprezę - zaproponowałam, bo miałam dość ciągłego siedzenia w czterech ścianach.
- Nie wiem... A chcesz? - zapytał i zerknął na mnie.
- Bardzo chętnie - powiedziałam i zsunęłam się z oparcia przeskakując na drugą stronę i siadając mu na kolanach - więc jak?
- Dobra - odparł a ja złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Która jest?
- Ósma. Za godzinę pójdziemy? - szepnęłam i pobiegłam do pokoju nie wiedziałam czy coś odpowiedział.
Zaczęłam się przygotowywać, wybrałam różową spódnicę i czarne szpilki a do tego body i ramoneskę. Gdy skończyłam makijaż usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy przywołując w głowie obraz chłopaka i rozkoszując się pocałunkiem. Kochałam go. Pomimo wszystko go kochałam. Ponad życie... Szalonego, niebezpiecznego ale mojego, kochającego mnie. Taki właśnie był mój Harry Styles. Mój i nikogo innego.

***oczami Harry'ego***

- Harry na prawdę idziecie na imprezę? - usłyszałem wściekły głos Perrie.
- Emm... Tak.
- I co... Wyjdziesz z nią a przyjdziesz znowu z inną?!
- Perrie.
- Co?! Kurwa tak robisz! Od trzech miesięcy co tydzień masz inną laskę, z inną wychodzisz a z inną wracasz. Tak się kurwa nie da! - krzyknęła i walnęła mnie w policzek - one nawet nie lubią twoich. TWOICH dzieci!
- Perrie! Nie ucz mnie jak mam żyć. Straciłem Rose. Pozwól mi pierdolić różne laski! Kurwa! - krzyknąłem i zobaczyłem zdziwioną Amy na schodach.
- C-co?!
- To co kurwa słyszałaś. Jesteś mi potrzebna do jednego - powiedziałem i szybko do niej podszedłem chwytając ją za nadgarstek, podwinąłem jej spódnicę i roztargałem bieliznę po czym wszedłem w nią palcem - jesteś mi potrzebna bo muszę kogoś bzykać. A myślałaś że co? - zaśmiałem się i podniosłem ją - wiesz co Perrie, masz rację nie muszę jej jeszcze zmieniać. Idę do sypialni. Zajmiesz się dzieciakami?
- Jasne - szepnęła, wiedziała że teraz jestem tym samym Harry'm którym byłem przed Rose. Tylko dla niej potrafiłem być czuły, delikatny i opiekuńczy cała reszta lasek na świecie, poza laskami moich najbliższych przyjaciół, było zwykłymi dziwkami do wybzykania i porzucenia.
Wszedłem szybko po schodach i zamknąłem drzwi do sypialni po czym podszedłem do łóżka i rzuciłem na niego Amy.
- T-ty...
- Cicho siedź! - zaśmiałem się i ściągnąłem własne spodnie, w tym czasie dziewczyna zeskoczyła z łóżka i chciała uciec ale drzwi były zamknięte.
- Pomocy! Pomocy! Daj klucz! Pomocy! - krzyczała a ja tylko się śmiałem i podszedłem do niej.
- Nikt Ci nie pomoże - chwyciłem ją na włosy i przygryzłem skórę jej szyi - oj Amy, Amy - ponownie chwyciłem ją i położyłem na łóżku. Rozłożyłem jej nogi i wszedłem w nią brutalnie, po jej policzku pociekła łza. Zaczęła się wyrywać, bić mnie i krzyczeć. Jednak nikt jej nie słyszał a sama była dla mnie za słaba, zacząłem się w niej szybko poruszać. Jej pięści uderzały w moją klatkę jednak  nic sobie z tego nie robiłem. W końcu przerwałem i podniosłem zapłakaną dziewczynę, chwytając ją za włosy zbliżyłem jej głowę do mojego penisa i włożyłem jej go do ust poruszając jej głową, dziewczyna ciągle próbowała się wydostać jednak to tylko bardziej mnie podjudzało. Po chwili ponownie leżała na łóżku tym razem jej ręce były przypięte do zagłówka a ona dokładniej mówiąc klęczała na łóżku, dzięki czemu mogłem w nią szybko i nachalnie wejść. Syknęła i jęknęła za razem. Zaczęła błagać bym ją puścił ale ja nic nie słyszałem poza własnym pragnieniem i pożądaniem.
Gdy skończyłem dziewczyna była cała zapłakana, zupełnie jak za starych czasów gdy to najbardziej mnie w tym wszystkim podniecało. Obróciłem ją by mogła położyć się na łóżku i rozpiąłem jej kajdanki. Nawet nie uciekała, podkuliła tylko nogi i zaczęła płakać a ja się zaśmiałem i wyszedłem z pokoju wpadając na Zayn'a na schodach.
- Witaj z powrotem Styles.
- Hej - uśmiechnąłem się - gdzie maluszki?
- Śpią u siebie w pokoju. Harry?
- Tak?
- Co byś teraz zrobił gdyby Rose wróciła?
- Pocałował bym ją, przytulił i nie wypuścił a czemu pytasz?
- Hmm... Może temu że właśnie zgwałciłeś laskę jak stary Styles.
- Stary Styles i ten Styles Rose się nie wykluczają. Kocham, będę kochał już zawsze tylko Rose i jeśli wróci i mnie zechce to będę jej. Ale muszę na razie jakoś żyć - szepnąłem - ide do biura, jak ta cipa się otrząśnie to...
- Mamy się jej pozbyć?
- Nie, wystarczy jak dacie jej jakieś ciuchy z starej szafy i wypierdolicie gdzieś w mieście. Niech wszyscy wiedzą że Styles poluje - zaśmiałem się i wszedłem do gabinetu, na biurku leżał mój zeszyt do Rose, otworzyłem go na kolejnej pustej kartce i zacząłem pisać.

Kochana Rose

To już osiem miesięcy jak Cię nie ma. Nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał.
Dopiero nie dawno wróciłem do "życia" w jakimś tam stopniu.
Rozmawiam z ludźmi, którzy tu mieszkają i wychodzę czasem na imprezy.
Dzieciaki już trochę mówią, szkoda że Cię nie znają.
Sophia, przejęła twoje obowiązki ale ona tak jak i ja liczymy na to że wrócisz.
Wszyscy bardzo tęsknimy.
A najbardziej ja.
Moje życie bez ciebie jest nudne.
Czarno-białe.
Bez sensu...
Melancholijne... Rytm mojego dnia wyznacza mój oddech.
Chciałbym byś wróciła.
Potrzebuje Cię...
Tęsknię, moje serce jeszcze bardziej.
Poza tym muszę w końcu powiedzieć Ci prawdę.
Coś jest nie tak i jak na razie nikt poza mną, Zayn'em, Pezz i Soph nie wie.
Wróć...

Kocham Cię!
Twój na zawsze
Harry

***Oczami Rose***
- Chad idziemy? - zapytałam chłopaka siedzącego na kanapie.
- Jasne - uśmiechnął się, a po chwili kierowaliśmy się w stronę pobliskiego pubu.
Zabawa była nudna, ale przynajmniej na chwilę pozwoliła mi zapomnieć o Harry'm. Może powinnam wrócić? Ta myśl coraz częściej krążyła mi po głowie. Osiem miesięcy byłam z dala od niego a mimo to nie umiałam zapomnieć o tym uczuciu, może pozwoli mi zamieszkać w domu w wolnej sypialni i przynajmniej być blisko. A może tak na prawdę on też mnie kochał a ja źle odebrałam to wszystko co się działo?
- O czym myślisz?
- O moim byłym.
- Mam być zazdrosny?
- Możesz. Bardzo go kocham...
- Chyba kochałaś.
- Nie. Ja go ciągle kocham - powiedziałam i wzięłam mojego drinka.

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 65

***oczami Harry'ego***
Minęły już dwa tygodnie od czasu gdy Rose opuściła nasz dom, ja ciągle nie umiałem pogodzić się z tym że już jej nie ma. Ciągle liczyłem na to że to tylko zły se z którego zaraz się obudzę, że poczuję zapach jej perfuj, jej ciepłe dłonie, drobne ciałko. Jednak mimo wszystko codziennie, nawet kilka razy budziłem się w pustym łóżku, pustym pokoju. Gemma i Theo przez większość czasu byli u siebie w pokoju z kimś, kto nie był mną. Ja nie potrafiłem na razie spojrzeć na żadne z nich bo oboje bardzo mi ją przypominali.
- Harry obiad, przyjdziesz? - w drzwiach sypialni stanęła El. Wszyscy się o mnie bardzo martwili ale ja miałem to gdzieś. Nie miałem ochoty się z nikim widywać ani tym bardziej rozmawiać.
- Nie. Nie jestem głodny.
- Harry... musisz jeść. Musisz się wziąć w garść, dla niej.
- Dla niej?! A po co?! Kurwa po co?! Bo jej na mnie zależy? Gówno! Gdyby jej zależało to by tu była a nie odeszła.Odebrała by telefon, odpisała na sms. Dała by mi szanse wytłuaczenia się. A ona po prostu zwiała. Mam to wszystko gdzieś! Zostawcie mnie - podeszłem do drzwi i trzasnąłem jej nimi przed nosem, przekręsiłem w nich klucz i wróciłem na łóżko.
Starałem się udawać że wszystko jest okej, niektórym wmawiałem że pogodziłęm się z jej odejśćiem ale tak na prawdę uierąłem z bólu i cierpienia.

***oczami Rose***
Od trzech tygodni jestem sama, czas leci mi powoli.. Ciągle zmieniam miejsce pobytu by nikt mnie nie rozpoznał, a nawet jeśli to gdby powiedział to Harry'emu lub komukolwiek to mnie już w tm miejscu nie ma.
Tęsknię za nim. Każdego dnia zastanawam się co robi. Jak się czuje. O której wstał i o której poszedł spać. Zastanawiam się czy zostawiłdzieci czy je oddał. Myśle o tym czy już kogoś ma.
Zastanawiam się dlaczego odeszłąm. Przecież to mj dom. Tina i Rob to moja prawdziwa rodzina. Mogłam zostać. Ale nie ja wolałam odejść. A teraz za nim tęsknię.
- Panienka Rose Black - usłyszałam czyjś głos za sobą odskoczyłam odwracając się i zobaczyłambagażowego.
- Proszę zabrać te walizki, ja zaraz zejdę.
To mój ostatni dzień na Krecie, teraz czas na Włochy i jakąś małą prowincję. Może zatrzymam się tam dłużej. Nie wiem co przyniesie jutro. Wiem tylko żenigdy nie przestanę go kochać.

*trzy tygodnie później*

Zatrzymałam się w małej miejscowości San Giorgio a Cremano na południu Włoch. Czasem zastanawiałam się co bym robiłą gdybym była tu z Harry'm jednak musiałam zacząć żyć bez niego a ta mała wioska była do tego świetna. To tak jakby drugi koniec świata, wątpię by ktoś mnie tu znał.
- Rose! Rose! - ten piskliwy głos,tylko to był minus mieszkania tu... Właścicielka hotelu w którym się zatrzymałam.
- Tak Bianca? - zapytałam wychodząc z pokoju.
- Pójdziesz ze mną dziś na targ?
- Z chęcią Bianca - starałam się uśmiechać i żyć z ludźmi ale to było trudne. Po raz kolejny uciekałam i musiałam zaczynać żyć od nowa bez osób które kochałam.
Szybko zjadłam śniadanie i ubrałam się w moją ulubioną sukienkę i ramoneskę. Zjadłam szybkie i lekkie śniadanie po czym wyszłam z Bianca na miasto w stronę rynku. Robiłyśmy zakupy, kupowałyśmy głównie warzywa i owoce. Chodziłam bardziej jak trup za nią między straganami, starałam się porozmawiać z każdym kto mnie zaczepił. Jednak nie zawsze potrafiłam, nie chodziło o mój włoski bo ten był doskonały ale raczej o mój ogólny nastrój. Niektórzy pytali co u mnie, a ja im tylko odpowiadałam że w porządku. Było to kłamstwem, każdego dnia czułam się bardziej martwa niż w dniu w którym opuszczałam dom Harry'ego.
Po godzinie powoli szłyśmy w stronę hoteliku, ona ciągle do mnie mówiła ale ja jej nie słuchałam potakiwałam tylko w odpowiednich momentach.
- H-Harry?! - szepnęłam na widok chłopaka, ale gdy do niego pobiegłam a on się odwrócił okazało się że to nie on - p-przepraszam - szepnęłam - to... Pomyłka, ja nie chciałam. Życzę miłego dnia - powiedziałam, co ja sobie myślałam że on mnie szuka?!? Że przyjedzie po mnie do tego zapyziałego miasteczka!
- Rose, co to było? - zapytała Bianca.
- Ja... Myślałam że to mój były - szepnęłam z łzami. Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy, nie miałam ochoty jak nigdy wcześniej na rozmowę. Dlaczego chciałam by to był on skoro sama go opuściłam? Weszłam do pokoju i wyciągnęłam pudełko i kartkę. Od miesiąca prowadziłam takie pudełko z kartkami na których były moje listy do Harry'ego i dzieciaków. Dziś też postanowiłam coś napisać, może kiedyś jakoś je im przekażę.

Nie boje się tego napisać, po raz kolejny - KOCHAM CIĘ Harry.
Każdego dnia od siedmiu tygodni o tobie myślę. Zastanawiam się jak sobie radzisz. Co robisz... Jak się czujesz. Czasem żałuję że odeszłam i nie mogę Cię widzieć codziennie, ale wiem że tak było lepiej dla ciebie. Tylko to trzyma mnie przy życiu... Każdego ranka powtarzam sobie "Zrobiłaś to by on był szczęśliwy".
Mam nadzieję że układasz sobie życie, że wrócił ten Harry który "porwał mnie" na początku naszej "znajomości" szczerze powiedziawszy bardzo mi się on podobał. 
Jak się czują Theo i Gemma...? Nie wiem czemu ale czuję że je zatrzymałeś, w końcu pokochałeś te dzieciaki całym sercem.
Jak Perrie, Zayn, Louis, Eleanor, Liam i Sophia no i rzecz jasna Niall...? Mam nadzieję że wszyscy są szczęśliwi. Może Niall ma już swoją drugą połówkę. Chciałabym by ułożyło im się wszystkim.
Wspominam czasy gdy byliśmy razem. 
Gdy byliśmy, ty byłeś, szczęśliwy.
Gdy się wspieraliśmy.
Pamiętam jak dowiedziałam się o ciąży, czułam że mój świat się wali.
I może wtedy się zwalił, może już mnie tak bardzo nie kochałeś jak wcześniej...
Jak już wiesz z poprzednich trzech listów jestem w San Giorgio a Cremano. Miasteczko jest małe i nudne ale pozwala mi, przynajmniej spróbować zapomnieć.
Jednak dziś pewien chłopak przypomniał mi o Tobie. Przez chwile pomyślałam że to ty, który szuka mnie. Jednak szybko uzmysłowiłam sobie że jednak nie.
Kocham Cię.
Kocham Cię
Kocham Cię...
Takie piękne słowa, których nie mogę Ci powiedzieć w twarz.
Szkoda że ty przestałeś kochać mnie.
Jeśli Theo i Gemma są z tobą chciałabym by kiedyś Gemma, jeśli tylko zechce przejęła moją część "firmy". A aktualnie niech zamie się nią Sop - mam nadzieję że i tak ona się nią zajmuje.
Kocham Cię.
Nigdy o tym nie zapominaj, gdy poczujesz się samotny pamiętaj że na świecie jest dziewczyna która kocha Ciebie.
Za 14 tygodniu pierwsze urodziny dzieciaków. Szkoda że mnie nie będzie. Mam nadzieję że będzie fajnie. 
Kocham Cię...
Twoja na zawsze
Rose.

Ostatnie linijki pisałam przez wielkie łzy, czas tak szybko leciał.

***oczami Harry'ego***

Rose nie ma z nami od trzech miesięcy, były to najdłuższe trzy miesiące mojego życia. Miesiące w których wylałem najwięcej łez i przespałem najmniej dni czy nawet godzin. Każdego dnia miałem nadzieję że ktoś mi powie "Widziałem ją w..." ale nic takiego nie następowało. Niestety... Ciągle tylko nadzieja i strach.
Theo i Gemma też źle znosili jej nieobecność, wszyscy chcieli by ktoś może ona otworzyli drzwi wejściowe a w nich stanęła ona. Sama lub z kimś ale by stanęła i pozwoliła mi się wytłumaczyć, może mnie dalej kocha ale wątpię przypuszczam że już kogoś znalazła była w końcu piękną dziewczyną. Wyciągnąłem notes, kolejny który od jej nieobecności zapisywałem listami lub po prostu słowami do niej.

Kocham Cię.
Tak Rose, kocham Cię całym sercem.
Nie umiem żyć bez ciebie.
Chciałaś dla mnie dobrze ale...
Ale przez to że odeszłaś już nie umiem żyć.
Chciałbym cię przytulić.
Pocałować...
Przeprosi cię za całe zło.
Za całe zło które ci sprawiłem
Za ten ból.
Mam nadzieję że jesteś szczęśliwa
I co ważniejsze BEZPIECZNA.
Zajmuję się dziećmi dla Ciebie.
Jeśli kiedyś wrócisz do miasta. Nawet jeśli z kimś...
Nawet jeśli mnie nie będziesz już kochać...
To możesz nas zobaczyć,
odwiedzić.
Czekamy...
Wszyscy.
Ja...
I dzieciaki.
I nasi przyjaciele.
I Rob z Tiną też czekają.
Twoja mama umiera ze strachu.
Kocham Cię ponad życie
Liczę na to że jesteś szczęśliwa.
Szczęścia skarbie
Twój na zawsze...
Harry

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 64

***oczami Rose***

Po raz ostatni dałam całusa w czoło Theo i Gemmie.
- Zawsze będę o was pamiętać. Wybaczcie - szepnęłam i podniosłam walizkę z podłogi. Po cichu otworzyłam drzwi i wyjrzałam na korytarz. Nikogo nie było, powoli przeszłam przez niego, zeszłam po schodach i wyszłam z domu. Po raz ostatni na niego popatrzyłam, po policzkach ciekły mi łzy. Moje serce pękało, ale musiałam to zrobić. By on był szczęśliwy.
- Jeszcze ktoś Cię pokocha Rose - szepnęłam sama do siebie i zaczęłam iść w stronę bramy - kocham Cię Harry, zawsze. Już zawsze będę Cię kochać. Żegnaj - szepnęłam i wsiadłam do taksówki która waśnie podjechała. Podałam taksówkarzowi adres.
- Dobrze robisz dziecko, to nie są dobrzy ludzie - powiedział w połowie drogi, ja ciągle płakałam.
- To nie tak jak pan myśli - powiedziałam i popatrzyłam za okno. Więcej się nie odezwał, ja zresztą też nie. W końcu dojechaliśmy pod moje stare mieszkanie, wzięłam swoją walizkę i weszłam do środka. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich płacząc

***Oczami Harry'ego***

Powoli szedłem do sypialni, nie miałem siły ani ochoty na nich. Chciałem tylko poczuć słodki zapach Rose, jej ciepło.
- Rose jestem - powiedziałem ale pokój był pusty, wszedłem do łazienki gdzie też jej nie było. Chciałem zejść na dół ale zobaczyłem że szafa jest otwarta, podszedłem do niej nie było tam części jej ubrań. Po policzku mimowolnie spłynęły mi łzy.
- Rose - szepnąłem zrozpaczony. Podszedłem do łóżka i zobaczyłem kartkę, zacząłem czytać i nie mogłem uwierzyć w to co tam pisze. Przeczytałem to jeszcze kilka razy, z każdym kolejnym słowem płakałem coraz bardziej.
- Nie... Ona nie mogła odejść - krzyknąłem przez co obudziłem Theo. Do pokoju wbiegł Zayn.
- Co jest?! - zapytał patrząc na mnie ze zdziwieniem a ja tylko rzuciłem w jego stronę kartkę papieru. Przeczytał to i popatrzył na mnie - chyba nie myślisz.
- Ja nie myślę. Ja wiem. Nie ma jej ubrań. I jej... Ten list - płakałem i upadłem na łóżko, mój przyjaciel podszedł do łóżeczka i zaczął uspokajać Theo.
- Przecież ona Cię kocha - powiedział.
- Ale myśli że ja jej nie - szepnąłem załamany, czyżbym to spieprzył! To nie możliwe, chciałem o nią dbać. Nie chciałem by cierpiała przez ojca. A co zrobiłem? Sam ją skrzywdziłem - Zayn, zajmijcie się dzieciakami. Muszę ją znaleźć - krzyknąłem i biorąc kluczyki z komody wybiegłem. Bez wahania pojechałem do jej starego mieszkania, byłem przekonany że to tam uciekła. Wbiegłem po schodach i zacząłem pukać w drzwi, nikt nie otwierał. Nacisnąłem klamkę, było otwarte. Wsedzłem do środka, ale jej tam nie było. Nie było też reszty rzeczy jakie tu zostawiła gdy się przenosiła do mnie, upadłem i zacząłem płakać. Podniosłem się po pół godzinie i wyszedłem z mieszkania. Walnąłem z wściekłością drzwiami.
- Co pan tak hałasuje. Szuka pan, panienki Rose? Oddała mi klucze, podziękowała i powiedziała że musi zmienić środowisko - powiedział gruby mężczyzna.
- Kurwa! - syknąłem i walnąłem pięścią w ścianę przez co odpadł kawałek tynku.
- Niech pan uważa. Nie stać mnie na remont.
Nie wdawałem się z nim w rozmowę zbiegłem i wsiadłem do samochodu. Walnąłem głową o kierownicę.
- Kurwa! Kurwa! Kurwa! Gdybym rozegrał to inaczej to teraz siedzielibyśmy w domu! Kurwa! - zacząłem klnąc Teraz jej tak łatwo nie znajdę. Może być wszędzie, dosłownie wszędzie. Z oczu znowu popłynęły mi łzy. Już po raz drugi dziś, jednak ciągle nie mogłem w to uwierzyć. Wyciągnąłem komórkę i spróbowałem do niej zdzwonić, lecz nie odbierała. Pomimo moich licznych prób ona nie odbierała. Włączyłem SMS:

Rose, kochanie nie rób sobie jaj. Ja Cię kocham. Wróć do domu.

Wysłałem do niej wiadomość i wróciłem do domu, wszyscy czekali na mnie w salonie, jednak gdy zobaczyli mnie samego w dodatku całego zapłakanego nie łudzili się dalej że wróciłem z Rose. Theo i Gemma spali w fotelikach.
- Harry - szepnęła Perrie.
- Miałaś rację - powiedziałem i usiadłem na kanapie.
- Będzie dobrze - powiedziała El.
- Nie, nie będzie. Chyba że ona wróci - szepnąłem i znów zacząłem płakać. Dawno nie płakałem, a zwłaszcza przy kimś kto nie był Rose.

piątek, 31 października 2014

Rozdział 63

***oczami Harry'ego***

- Nie Perrie - szepnąłem nie mając już na nic siły. Siedziałem załamany w fotelu i patrzyłem na kartki przede mną, miałem ochotę je spalić. Od kilku dni spędzały mi sen z powiek, oczywiście nieczego na razie nie powiedziałem Rose bo nie chciałem jej martwić jednak wiedziałem że to Perrie ma rację i muszę jej powiedzieć. Tylko jak?

***oczami Rose***

- Harry ewidentnie przede mną coś ukrywa. Tylko co? Czyżby miał inną? No właściwie ja bardzo zmieniłam jego życie, gdy mnie spotkał chciał się zabawić. Potem się okazało że jestem bardziej wplątana w to wszystko niż on sobie wyobrażał. Nie mógł się mnie pozbyć a na pewno miał taki plan na początku. Ale z drugiej strony przecież widziałam jak się mną opiekuje, jak się o mnie troszczy Przecież takiej miłości nie można udawać... A może można?! Sama już nie wiem, jak mam traktować człowieka który zamyka się u siebie w gabinecie i nie otwiera mi drzwi...? Może przerosły go obowiązki, może nie chce być ojcem!? Ale przecież sam chciał... - po policzkach pociekły mi łzy, usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi chowając w nie głowę. Płakałam. Zresztą ostatnio coraz częściej mi się to zdarzało. Łzy po prostu ciekły a ja bezsilnie upadałam na łóżko i pozwalałam im na to.
- Rose - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Zayn'a - hej mała, nie płacz - powiedział i usiadł na skraju łóżka.
- Łatwo Ci mówić - szepnęłam ocierając łzy.
- Kłopoty? - nie odpowiedziałam na jego pytanie słowami tylko lekkim skinieniem głowy - z dzieciakami? Nie? Czyli z Harry'm?
- Tak. Nie wiem co się kurwa dzieje.
- Spokojnie. Uspokój się.
- Zayn!
- Rose! Pogadaj z nim.
- Gdyby chciał... To nie takie proste.
- Masz dwa wyjścia. Pogadać z nim lub się spakować i rozstać.
- Zayn, ja nie chce - powiedziałam i popatrzyłam na niego - wyjdź, chce zostać sama.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za nim upadłam na poduszki i zaczęłam płakać. Miał rację muszę porozmawiać z Harry'm, tylko jak? Skoro on się ode mnie odizolował? Rzuciłam wściekła poduszką o drzwi, spadła i pozostała pod nimi. Nie miałam siły by wstać i ją podnieść.
- Porozmawiam z nim. Dziś... Muszę - szepnęłam sama do siebie i popatrzyłam za okno, zaczynało się ściemniać. Co oznaczało że za niedługo Harry wróci do pokoju, powie 'Hej' ściągnie koszulkę i rzuci ją do kosza. Usiądzie na łóżku i popatrzy przed siebie, nie popatrzy w moją stronę nawet na chwilę, nawet gdy coś do niego powiem. Wstanie pójdzie do łazienki i umyje twarz, wróci do sypialni trzymając ręcznik przy twarzy, rzuci go na fotel gdzie chwilę później powędrują jego spodnie. Położy się na łóżko odwrócony do mnie plecami, przykryje się. A gdy ja będę się do niego próbowała przytulić to albo odrzuci moją rękę albo będzie cały spięty - Jesteś idiotką! - krzyczałam sama na siebie a po policzku ciekły mi łzy - on już Cię nie kocha! Na prawdę przestał Cię kochać - jedynie tak potrafiłam sobie wytłumaczyć jego zachowanie, nic innego nie przychodziło mi do głowy - a co będzie rano pani głupia?! - zapytałam sama siebie - jak to co... Nie bedzie go gdy wstaniesz, a kiedy wróci?! W nocy... I znowu będzie to samo - szepnęłam sama do siebie i popatrzyłam za okno. Zwlekłam się z łóżka i usiadłam na parapecie patrząc w życie za oknem - tam gdzieś jest ktoś kto Cię kocha, może ty go nie. Ale on ciebie, znajdź go Rose, znajdź - szepnęłam sama do siebie i wstałam. Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam walizkę. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam pakować do niej swoje rzeczy. Nie próbowałam spakować wszystkiego, chciałam wziąć to co miałam nim się tu wprowadziłam i to w czym lubiłam chodzić. Moja walizka i tak była już pełna gdy dokładałam do niej jeszcze jedną parę butów i wisiorek, który od niego dostałam. Kochałam go więc postanowiłam go zachować.
Znalazłam jakoś notes i wyrwałam z niego kartkę:

Drogi Harry!

Na początku chciałam Cię bardzo przeprosić. Za wszystko. Za to że pojawiłam się w twoim życiu i w nim namieszałam. Za to że byłam. Że oczekiwałam. Za wszystko.
Wiem że będziesz szczęśliwy, wiem że będzie Ci lepiej beze mnie.
Nigdy Cię nie przestanę kochać, ale nie mogę patrzeć jak się męczysz. Postanowiłam więc odejść.
Jeśli masz kogoś to życzę Wam szczęścia. Mam nadzieję że się wam ułoży.
Jeśli nikogo nie masz to wierzę że szybko kogoś znajdziesz.
Nie jestem w stanie wziąć Gemmy anie Theo. 
Chyba kochałam je bo ty ich pokochałeś. Bez Ciebie nie będę dla nich dobrą matką.
Wierzę że zostawiam ich w dobrych rękach...
Jeśli nie podołasz, lub nie chcesz ich to oddaj je do adopcji.
Nigdy nie zapomnij że Cię kocham, kochałam i będę kochać.
Dlatego właśnie odchodzę,
bo chcę byś TY był szczęśliwy.
Mam nadzieję że ułoży Ci się w życiu.
Że znajdziesz swoją jedyną.
Ja miałam Ciebie i to było piękne, ale nie mogę.
Nie mogę patrzeć jak się meczysz.
Mam nadzieję że wszystko pójdzie po twojej myśli, że interesy się ułożą.
Jeśli będziesz wychowywał T i G to nie mów im o mnie źle. Proszę tylko o tyle.
Kocham Cię.
Moje serce będzie na zawsze o tobie pamiętać.
Tak jak i rozum.
Żegnaj...
Rose...

PS. Przeproś wszystkich że się nie pożegnałam, nie umiałam.

wtorek, 28 października 2014

Rozdział 62

***oczami Harry'ego***

- Musisz jej powiedzieć.
- Nic nie muszę!
- Harry!
- Perrie!
- Harry!
Nasza kłótnia trwała już z pół godziny, sam nie wiem dlaczego się o to kłóciliśmy. Ona wiedziała że ja i tak zrobię co będę chciał. A ja wiedziałem że muszę się zastanowić czy Rose musi o tym wiedzieć, ale jeśli jej ojciec uważał że mamy kreta to chyba dobrze by było wiedzieć. A tylko ona jest w stanie odczytać ten ostatni, krótki list:
Tina i Rob na pewno
Ci pomodą. Jednak uważaj
na siebie. Wszystko jest
tam gdzie zawsze. Alex nie
jest zamieszana w to wszystko,
ona nic o nas nie wie, więc
nie wciągaj jej. Tylko proszę uważaj
na nowych i starych pracowników.
Nie patrz nigdy za siebie
Uważaj nie tylko na
swoich bliskich. Zawsze zdradzaj
tyle ile potrzeba. Tini wie.
Jej możesz zaufać,
bardzo mi pomagała.
Niczego nie przegap, NICZEGO!
Kocham cię, tata
Semper unum et tria, quoniam

- Pezz ona się załamie, całe życie żyła w kłamstwach!
- I dla tego ty też postanawiasz ją oszukiwać?!
- Dla... Jej dobra - mogła mnie nie rozumieć, ona też by tak postąpiła na moim miejscu gdyby chodziło o Zayn'a. Ale teraz mnie pouczała, to nie fair.
- Nie Harry, ty to zrobisz dla siebie. A doskonale wiesz że coś tu jest ukryte - rzuciła we mnie ze złością kartkami - wiesz o tym kurwa! I wiesz też że tylko ona to rozszyfruje. Ale wolisz to przed nią ukrywać! Jesteś tchórzem?! 
- Perrie!
- No co kurwa?! Posłuchaj, weź to i jej pokaż! Bo możliwe że ktoś właśnie dostaje jakieś informacje które za raz kurwa przekaże jakiemuś innemu gangowi, lub kurwa policji! Tego chcesz?! No więc wypierdalaj jej powiedzieć! - wrzasnęła a ja dziękowałem że ten gabinet był dźwiękochłonny,
- Uspokój się - szepnąłem i popatrzyłem na nią, może miała rację. Ale jak ja mam powiedzieć Rose, że do niedawna jej ojciec żył. Czy nie wystarczy że matka się znalazła?! 
- A może Rob lub Tina nam pomogą?!
- A może są w to bagno wciągnięci?
- "Tina i Rob na pewno ci pomogą", czy nie tak tu jest napisane?!
- Może i jest, ale to jest list do Rose. A nie do nas. Poza tym tu pisze też "Jednak uważaj na siebie" i pisze też "Tylko proszę uważaj na nowych i STARYCH..."
- No błagam, Rob lub Tina?!
- Nie mówię że oni, ale lepiej dać to Rose. Harry.
- I co jej powiem? "Rose kochanie przepraszam że ja ci muszę to powiedzieć, ale nikt z twojej rodziny nie miał odwagi. A ja miałem pecha że otworzyłem list do ciebie i się dowiedziałem. Przepraszam. To na pewno będzie dla ciebie szok,więc lepiej sobie usiąć" kucnę przy niej i zacznę dalej "Jak wiesz twoja matka nie zginęła więc w pochowałaś albo pustą trumnę albo kogoś innego. Ale ja dowiedziałem się też innej rzeczy. Dowiedziałem się żę także twój ojciec nie zginął w tym wypadku. On też żył i się ukrywał. Przysłał Ci list, w którym mówi że mamy kreta. Ale nie mówi kto, albo ja tego nie rozumiem. Możesz na to poaptrzeć?" Przecież ona się załamie.
- Harry, ona musi wiedzeć.
- Nie. Lepiej to spalę.
- A jak przyjdzie do nas policja to im powiem "Wiedziałem że do mnie przyjdziecie. Ale byłem tchórzem i nie szukałem kreta" i oddasz się w ich ręce. Tak?
- Nie...
- Więc powiedz Rose, razem sobie z tym poradzicie. Ty wesprzesz ją, a ona uratuje rodzinny interes. Poza tym ma nas i dzieciaki. Będzie dobrze. Kurwa Styles. Ona musi wiedzieć!


__________________________
15 komów = NEXT
No dawać kochani!

piątek, 17 października 2014

Rozdział 61

***oczami Harry'ego***

Siedziałem u siebie w gabinecie i zastanawiałem się co mam zrobić, leżała przede mną kartka. A właściwie list, co prawda adresowany był do Rose ale nie mieliśmy przed sobą tajemnic więc go otworzyłem jednak jego zawartość mnie przeraziła. Patrzyłem na rzeczy znajdujące się na moim wielkim biurku i nie wiedziałem co mam z nimi zrobić.
- Może jej je pokażę? Przecież powinna wiedzieć - powiedziałem do siebie i przeczesałem włosy, popatrzyłem w okno znajdujące się w tym pomieszczeniu. Wychodziło ono na Big Ben'a i rzekę. Lubiłęm ten widok, uspokajał mnie i pozwalał się odprężyć ale dziś nic mi nie pomagało. Ktoś zapukał do drzwi.
- Czego!? - warknąłem.
- Hazz...? - Pezz uchyliła niepewnie drzwi a ja poczułem się głupio że na nią warknąłem,ale przecież ona nie musiała pukać więc nie sądziłem że to będzie ona.
- Sorry, wejdź. Co jest?
- Chciałam się zapytać czy wszystko w porządku. Zamknąłeś się tu kilka godzin temu i nie wychodzisz. Co jest? - zapytała i podeszła bliżej, a jej wzrok padł na biurko - boshe co to jest?!
- Nie wiem.
- To nie twoje?! - nie kryła zdziwienia, zresztą na początku pomyślałem o tym samym że to moje dzieło ale potem sobie uzmysłowiłem że to nie jest moje. A ten list tylko to potwierdził.
- A wygląda kurwa jakby było moje?! Czy ja wyglądam jakby to było moje? - zapytałem ironicznie, a blodnynka sięgnęła po list który leżał najbliżej mojego krzesła.
- No nie. Ale w takim razie co to... Rose?! - szepnęła przerażona - a co ona ma z tym wspólnego?
- Nie wiem - nic więcej nie powiedziałem, Pezz usiadła na sofie i zaczęła czytać list.

Jeśli to czytasz to znaczy że nie żyję.
Na pewno sądzisz że zostałem pochowany już dawno temu.
Ale tak nie jest, nie było...
Przepraszam że żyłaś w kłamstwie.
Pamiętaj że zawsze bardzo cię kochałem.
A teraz posłuchaj...

Nie wszystko jest takie jak nam się wydaje, nie wszyscy ludzie są takimi za jakich ich uważamy.
Każdy z nas ma mroczne tajemnice, o których nic jeszcze nie wiesz.
Ja też miałem takie tajemnice, i by chronić cię przed nimi musiałem uciekać.
Wiem że Amanda też to zrobiła.
Początkowo myślałem że zginęła ale jednak nie.
Z jednej strony to dobrze a z drugiej źle.
Ale nie o niej chciałem Ci mówić.
Zawsze byłaś naszym oczkiem w głowie, moim i Amandy. Bardzo was kochałem ale życie tak mi ułożyło życie że teraz mnie z tobą nie ma. Że przez ostatnie lata mnie nie było.
Jesteś już prawie dorosła, nie wiem ile dokładnie będziesz mieć lat gdy dostaniesz ten list ale mam nadzieję że o wiele więcej niż teraz, ale gdy do piszę to masz 16 lat. 
Jesteś jeszcze dzieckiem a ja powinienem być przy tobie. 
Bardzo żałuję że tak nie jest.
Jednak pamiętaj że zawsze cię pilnuję.
Córeczko posłuchaj mnie dobrze. Wszystko co wiesz, wszystko co mówiłem ci JA, MAMA I ROB jest prawdą. Ale ty musisz z niej teraz ułożyć jedną historię, usuń niektóre rzeczy z każdej z historii a na ich miejsce wstaw inną opowieść. Na pewno w końcu zrozumiesz.
Uważaj na każdego kto zna sekret.
Pamiętaj że tatuaż skrywa tajemnice o których nikt nie powinien wiedzieć.
Chroń sekretu. 
Uważaj na siebie.
Uważaj na swoich przyjaciół, uważaj też kto nim zostaje.
Uważaj na swojego męża, musisz o niego dbać bo będzie w niebezpieczeństwie. Niezależnie kto nim będzie. Tak jak Rob, tak jak ja, tak jak twój dziadek. 
Kochaj całym sercem bo tylko ono pomoże ci w ciężkich chwilach.
Nie zapomnij o jednym:
"Veritas licet non est mendacium scire.
Si quid Mendacium fit verum.
Virtus est in nobis.
Potentia in avem."(1)

Kocham cię
invenire clavis verba(2)

- Harry czy to jest...?
- Chyba tak.
- Ale...
- Popatrz - pokazałem jej inną kartkę, potarganą. Brakowało na niej fragmentu.

Choć minęło wiele czasu
choć straciłem to co miałem
to zawsze o was pamiętałem
Uważaj na siebie. Stare
wcale nie znaczy dobre
Chłopak który "pracował"
mnie i Rob'a 
bądź ten który dla twojej matki
dla Max'a i zdradził przejścia Uważaj!
caeruleum est in omnibus (3)
Nigdy nie zapomniaj o tym
czego Cię uczyłem
Fiducia \ostentatio\ numquam fallet
bo kto tak postępuje, ten może
Die vel innocens occisus est 
Nie popełniaj moich błędów.

__________________________
10 komów = NEXT
Chcecie więcej? Dawać komy kochani.... :P
Postaram się mieć kilka rozdziałów by móc dodać w późniejszym czasie (ale czytać i komentować!)