sobota, 3 maja 2014

Rozdział 34

Kolejny rozdział już jest. Mam nadzieję że się wam spodoba...
___________________________________________________

Rose po raz kolejny zasnęła, tym razem z zapłakanymi oczami. Ale szczerze powiedziawszy ja też miałem ochotę zacząć płakać, nie rozumiałem jak on mógł... Biedną, małą, niewinną pietnastoletnią Rose. Tak ja też nie byłem aniołkiem... Zabijałem ale NIGDY nie zgwałciłem dziecka. Tak gwałciłem, no w końcu tak poznałem Rose. Co za ironia, początkowo ją zgwałciłem i nie mogłem jej zostawić a teraz... Teraz nie mogę jej zostawić ale nie chce jej gwałcić, chce się z nia kochać ale tylko czasami, tylko wtedy gdy i ona tego chce. Jak w normalnym zwiazku. Przytuliłem dziewczynę i przykryłem kołdrą.
- Kocham cię - szepnąłem jej na ucho i też zamknąłem oczy, pomimo że zegar wskazywał już trzecią nad ranem postanowiłem się przespać.

***Liam***
Gdy Sop do mnie zadzwoniła i powiedziałe że chce się spotkać bardzo się zdziwiłem, kochałem ją ale... Nawet bardzo kochałem jednak zraniłem za równo ją jak i Rose, przez co straciłem najlepszego przyjaciela. Kiedyś gdy byłem mały chciałem mieć jednego przyjaciela, gdy poznałem chłopaków dostałem czterech braci a sam... Z własnej głupoty straciłem wszystkich.
- Sophie ja nie mogę tam przyjść, spotkajmy się gdzieś indziej - powiedziałem rozmawiając z nią przez telefon.
- Liam, musisz tu przyjść.
- Sophie...
- Liam przyjdź i tyle - powiedziała i się rozłączyła. Nie wiedziałem co mam zrobić, nie wiedziałem czego ode mnie może chcieć. Gdy się wyprowadzałem wszyscy całkowice zerwali ze mną kontakt. Nie uczestniczyłem w akcjach gangu, Rob tylko dwa razy mnie wezwał... Ale to były dwie łatwe akcje, które załatwiłem sam więc nie miałem kontaktu też z mniej ważnymi członkami. Rob miał prostą zasadę, członkiem gangu zostaje się do śmierci, więc albo mógł mnie zabić albo mógł pozwolić mi żyć i wybrał gorszą dla mnie opcję - życie. Musiałem sobie radzić z tym że straciłem Hazze, Sophie i resztę chłopaków. Otworzyłem drzwi do swojego mieszkania, rzuciłem zakupy na blat "kuchni", i usiadłem na kanapie (Mieszkanie Liam'a) i włączyłem telewizję. Gdy skończyłem oglądać filmy zegar wskazywał trzecią czterdzieści, wziąłęm telefon i sprawdziłem esy, nic nowego. Sop napisała tylko żebym był u niej, u nich przed siódmą, wiedziałem że nie zasnę cały czas myślałbym o niej. Podniosłem się z kanapy gdy zaczął dzwonić budzik ustawiony na piątą trzydzieści. Podeszłem do szafy i wybrałem czarne rurki, granatową koszulę w kratkę, założyłem zegarek i włożyłem na nogi supry (Koszula, spodnie, zegarek, buty) i wyszedłem z mieszkania. Trzasnąłem drzwiami, i przekręciłęm klucz w drzwiach.
- Cicho byś był! Ludzie tu śpia - wredny sąsiad z mieszkania naprzeciwko wrzasnął na mnie.
- Tsa, jasne spadaj - warknąłem i zeskoczyłem po dwa schody.
- Gówniarz - jęknął i zamknął drzwi. Skierowałem się w stronę swojej ulubionej restauracji. Wybrałem kanapkę tą co zwykle i kawę, jednak wziąłem wszystko na wynos. Pomimo że była dopiero szósta a do domu gangu miałem maksymalnie pół godziny drogi chciałem pokonać ją jak najszybciej.
Zastukałem w drzwi i liczyłęm na to że drzwi otworzy mi Sop, na szczęście miałem rację.
- Miałeś być o szóstej - powiedziała otwierając drzwi. Gdy ją zobaczyłem, zaparło mi dech w piersiach, Sop założyła na siebie kremową asymetryczna spódnicę, dżinsową bluzeczkę i czarno-kremowe szpilki (stylizacja Sop)
- Wyjdziemy czy będziemy gadać tu? - jęknąłem mając nadzieję że Styles jeszcze śpi.
- Możemy wyjść, jeśli chcesz. Chodźmy nad staw - chwyciła mnie za rękę przez co bardzo się zdziwiłem. Zabrałą z wieszaka torebkę i klucze z szafki. Pociągnęła mnie zakładając przy okacji okulary na nos.
- Siadamy? - zapytała wskazując moją i Harry'ego altanę (Altana chłopaków)
- Ale...
- Liam, boisz się?
- To teraz miejsce Hazzy.
- On zawsze będzie twoim przyjacielem.
- Nienawidzi mnie.
- Liam...
- Ale nie dziwie mu się, zgwałciłem jego dziewczynę - szepnąłem a w oczach Sop zobaczyłem łzy - przepraszam, zpieprzyłem.
- Liam - powtórzyła po raz kolejny.
- Sop, przepraszam - powiedziałem ale nie zdąrzyłem nic dodać bo dziewczyna wpiła się w moje usta - Sop?
- Liam, ja cię kocham. Nie wiem czy ty mniee...
- Tak kocham, bardzo tęskniłem. Żałuję tego co zrobiłem... Wybaczysz mi?
- Wybaczyłam... A Rose pozwoliła ci wrócić.
- A Hazz?
- On... Nie wiem pewnie się wkurwił ale nie odwołali tego. Więc proszę wróć ze mną - szepnęła patrząc mi w oczy.
- Sop, ja nie mogę...
- Proszę.
 - Sop...
- Liam, proszę wróć.
- D-dobrze - powiedziałem niepewnie. Większość moich rzeczy i tak tam ciągle była a w mieszkaniu nie miałem nic ważnego.
Poszliśmy w kierunku willi w której mieszkaliśmy, czasem zastanawiałem się dlaczego ludzi nie dziwił tak nowoczesny i drogi budynek w którym mieszkaja tacy młodzi chłopacy z dziewczynami jak my (willa gangu). Nim zdąrzyliśmy otworzyć drzwi stanęła w nich zdenerwowana Eleanor ubrana w centkowane czarno-białe leginsy, czarny t-shirt i czarną skórzaną kurtkę, na nogach miała czarne szpilki a usta miała pomalowane czerwoną szminką (stylizacja Eleanor, buty El).
- Liam! - krzyknęła - co ty tu kurwa robisz?! Sophie co on tu robi?! - trzymała moją ukochaną za ramiona i lekko nią potrząsałą.
- Ja mu pozwoliłam wrócić - powiedziała Rose, która schodziła po schodach miała na sobie czarne rurki, żółto-szary sweterek,na nogach miała czarne buty (Ubranie Rose). Za to pod jej okiem zobaczyłem lekko purpurowy odcień.
- Co on ci zrobił! - krzyknęła Sop puszczając mnie i podbiegając do przyjaciółki.
- Nic mi nie jest - powiedziała.

***Rose***
Usłyszałam krzyki z dołu, to była Eli. Najwyraźniej Liam i Sop już przyszli.
- Ja mu pozwoliłam wrócić.
- Co on ci zrobił! - krzyknęła Sop, o mało nie zabijajac się na schodach.
- Nic mi nie jest - zaśmiałam się i odsunęłam od siebie dziewczynę.
- Przecież kurwa widzę!
- Sop nic mi nie jest, zdenerwował się ale popatrz żyję.
- Mógł cię zabić.
- Nie zabił by mnie, kocha mnie i...
- Jak się kogoś kocha to...
- Błagam Sop odpuść - szepnął Liam i przytulił dziewczynę od tyłu.
___________________________________________________
Tak się zastanawiam ile osób czyta ten blog... Więc każdy kto czyta niech daje komentarz pod tym rozdziałem... Ilu was jest: 5? 10? 15? 20? 25? 40? 50?
Im więcej was się uzbiera tym lepiej...
A jak wam się podoba ten rozdział? Sądzicie że Harry i Liam znów będą się przyjaźnić? Rose weźmie dzieciaki? Harry uderzy Rose?
Chcielibyście by Hazz znów bił Rose? Czy nie?

10 komentarzy:

  1. Będą sie przyjaźnić, nie wezmie dzieci i niech już jej nie bije :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z kicuś echh

    OdpowiedzUsuń
  3. Będą sie przyjaźnić, wezmie dzieci i niech już jej nie bije

    OdpowiedzUsuń
  4. Super . Ale chciałabym żeby Rose i Harry nie wzieli tych dzieciaków bo one nie będą podobne do Hazzy i po prostu tak inaczej będzie jak wezmą te dzieci lepiej żeby mieli własne ale jedno :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne <3 chce aby Rose wzięła te dzieciaki c;

    OdpowiedzUsuń
  6. Beda sie przyjaznic, NIE weźmie dzieci i nie bedzie jej już bił

    OdpowiedzUsuń