czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 55

Już jest, więc...
... 3...
2...
1...
... Miłego czytania ♥♥♥♥
_________________________________________

***oczami Harry'ego***
Patrzyłem jak Rose bezradnie śpi na moich kolanach, bardzo się przejmowała stanem dzieciaków, zwłaszcza dziewczynki. Może początkowo ich nienawidziła ale teraz widząc je takie małe i bezbronne pokochała, chciała zabrać do domu i od ponad trzydziestu godzin nie opuściła szpitala.
- Co się dzieje?! - krzyknęła czując jak się poruszyłem.
- Spokojnie, nogi mi trochę zdrętwiały. Śpij spokojnie - znowu zacząłem ją głaskać po głowie.
- Na pewno nic się nie dzieje? - zapytała pół przytomna, właściwie pomimo tego że leży tak od kilku godzin przypuszczam że gdyby zliczyć cały czas który przespała to może zabrała by się jakaś godzina.
- Tak kochanie śpij - cmoknąłem ją w głowę nie przestając głaskać, byłem dla niej bardzo czuły. Tak ja Harry Styles, postrach wielu ludzi, zakochałem się i bałem się że stracę ukochaną. Patrzyłem za szybę gdzie leżały dzieciaki, zastanawiałem się dlaczego ich stan się nie poprawia. Rose była na skraju wyczerpania, nie umiała już racjonalnie myśleć. Kilka razy groziła już lekarzom i pielęgniarkom przez co starali się oni nas unikać, podchodzili do nas tylko w momencie gdy było to na prawdę konieczne. Jakiekolwiek prośmy by poszła ona do domu i się przespała kończyły się awanturą i rzucaniem krzesłami. Tym razem zasnęła po raz kolejny, ale wiedziałem że jeśli tylko się poruszę to ona od razu się obudzi.
- Panie Styles - usłyszałem cichy i przestraszny głos pielęgniarki, pokazałem palcem by mówiła cicho.
- Słucham - odszeptałem starając się nie ruszać.
- Może chce pan coś do jedzenia albo picia? Siedzą tu państwo dość długo i nigdzie nie odchodzili. Koleżanki mi powiedziały bym lepiej tu nie szła ale żal mi się państwa zrobiło.
- Spokojnie mam jeszcze trochę wody ale dziękuję za troskę - postarałem się do niej uśmiechnąć.
- Ale na pewno? Bo dla mnie to nie problem skoczyć do kafejki po jakieś kanapki czy coś.
- Ale pani ma swoją pracę a ja nie chce pani zawracać głowy.
- To ja zaraz coś przyniosę - szepnęła i odbiegła, a ja nie zdążyłem zareagować bo musiał bym krzyknąć co by obudziło Rose, a przypuszczam że to mogło by się źle dla kogoś skończyć.
Po kilkunastu minutach pielęgniarka wróciła przynosząc dwa papierowe kubki kawy i herbaty, do tego dwie sałatki i talerz kanapek. Wyciągnąłem portfel i podałem jej 50 funtów.
- Ale to za dużo - powiedziała i podała mi z powrotem banknot.
- Nie proszę to zachować, wszyscy się nas boją i unikają a pani pomogła choć wiem że na pewno targały w pani różne uczucia. Dziękuję, może Rose w końcu coś zje - szepnąłem, znów zacząłem ją głaskać po głowie, chciałem by czuła się bezpiecznie.
- Może troszkę ale nie mogę tego przyjąć, nie przyjmujemy łapówek.
- Ale to nie łapówka, nie mam panią po co przekupywać. To podziękowanie za śniadanie i za fatygę.
- Ale ja nie mogę - znów podała mi banknot, jednak ja uparcie go nie brałem.
- Nie, nie wezmę go - poczułem że Rose się rusza, za chwilę może wstać a widząc tu pielęgniarkę na pewno zacznie panikować.
- Ja też go nie wezmę - chciała go odłożyć na stolik ale Rose się obudziła i popatrzyła na nią, wiedziałem że jej oczy zaszły łzami.
- C-czy...
- Nie spokojnie, z dziećmi wszystko w porządku powiedziała pielęgniarka - pomyślałam że jest pani głodna i przyniosłam sałatki i kanapki. I gorącą kawę i herbatę - mówiła spokojnie a ja poczułem że Rose wstaje.
Podeszła do pielęgniarki i ją mocno przytuliła, szepcząc podziękowania. Po jej policzkach pociekły łzy, które otarła rękawem mojej bluzy którą miała na sobie. Inne pielęgniarki obserwowały wszystko zza szyby, pewnie zastanawiały się co się dzieje, Rose popatrzyła na mnie swoimi zapuchniętymi oczami i powiedziała bym zapłacił pielęgniarce za wszystko. A ja wskazałem na banknot w ręce młodej dziewczyny, która pokręciła głową.
- Nie mogę go wziąć.
- Musi pani - stwierdziła i zamknęła jej dłoń w której trzymała pieniądze - może pani kupić kanapki koleżanką lub zachować go dla siebie. Ale musi go pani wziąć - mówiła spokojnie, ale tonem który nie znosił sprzeciwu.
Zrezygnowana dziewczyna wróciła do pracy zachowując dodatkowe pieniądze, widziałem jak w czasie lunchu przyniosła koleżanką kanapki, za pewne kupione właśnie za pieniądze które jej daliśmy. W tym samym czasie jednak przyszedł lekarz by z nami porozmawiać. Rose ubłagała go by mogła wejść do dzieciaków.
- Ale tylko na chwilę - stwierdził oschle. Od razu weszliśmy do, sali i usiedliśmy koło inkubatora dziewczynki, chłopiec był silniejszy i zdrowszy.
- Harry musimy je nazwać - szepnęła dotykając plastikowego inkubatora.
- Wiem, wiem - pocałowałem ją w głowę i objąłem ramieniem.
- Theo - szepnęła i zerknęła na chłopczyka - niech się nazywa Theo... - powtórzyła patrząc na mnie.
- Dobrze kochanie, będzie się nazywał Theo - uśmiechnąłem się, jedna z pielęgniarek podeszła do mnie i szepnęła coś na ucho a ja tylko kiwnąłem głową, po chwili stała przede mną z Theo na rękach.
- Niech go pan weźmie, jest dość silny by wyjść z tego "pudełka" zaśmiała się. Poza tym jak dla mnie wystarczy im państwa miłość, widać że się w nich państwo zakochali - powiedziała odchodząc. Mały znajdował się na moich rękach i pomimo tego że był jeszcze bardzo mały uśmiechał się do mnie jakby rozumiał co się działo w około niego.
- Poczekamy jeszcze na siostrzyczkę i pojedziemy do domu. Tego prawdziwego domu - szepnęła Rose głaskając go po małej łysej główce. W jej oczach znowu były łzy, mieszała się w niej radość i strach. Radość spowodowana tym że nasz, tak NASZ syn był w miarę duży i co ważniejsze zdrowy. Ale także STRACH o życie małej istotki z krótkimi włoskami i pięknymi zielonymi oczami tępo patrzącej na nas zza szyby. Wydawać by się mogło że jej wzrok mówił "Mamo, tato chce do was. Do domu" natomiast Rose patrząca w jej kierunku przekazywała jej jedną wiadomość "Kocham Cię mała i już nie długo zabiorę do domu". Cicha, wręcz niema rozmowa dwóch kobiet, które były w moim życiu zdawała się trwać wieczność, Rose trzymała dłoń na szybie a mała próbowała położyć na jej dłoni swoją, jednak była za mała. Zbyt słaba. Zbyt chuda. Zbyt wątła.

_________________________________________
20 KOMÓW = NEXT
Hej kochani. Laptop u mnie :P
Znowu... Choć teraz nie mam pokoju bo jest w malowaniu xD
Ale co tam... Jak widzicie mały to Theo... A jakie imię będzie dla małej?
Ja już z kuzynką spośród waszych propozycji wybrałam (choć decyzję mogę jeszcze zmienić) ale jak sądzicie WY, jak będzie się nazywała mała panienka Styles?
Mam nadzieję że się podobał rozdział :P

7 komentarzy: