środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 42

Życzę MIŁEGO CZYTANIA *.* Kocham was... Dziękuję za wszystkie miłe (i za te nie miłe też) słowa...
___________________________________
Kolejne minuty mijały piosenki leciały, Wito był pijany. Jednak jego ochroniarze ciągle zbyt trzeźwi. Sama udawała bardziej pijaną niż byłam, oni zaczęli pić częściej jednak wiedzieli że są w pracy i się tego trzymali co zarówno mnie jak i Sop zaczęło denerwować.
***oczami Harry'ego***
*zaraz po wyjściu Lisy*
- O kurwa,  Liam popatrz Lisa wyszła.
- To dziewczyny idą za nią - szepnął i już chciał wyjść z samochodu jednak chwyciłem go. To nie możliwe, Lisa była słaba, nawet gdyby dziewczyny zareagowały od razu to powinna ponieść jakieś obrażenia a ona wyszła cała i zdrowa. Nie miała nawet jednej rysy.
- Coś jest nie tak... Popatrz - pokazałem na nią, szczerzyła się ale nie tak jakbyśmy wygrali tylko jakby ONA wygrała. Co ta suka narobiła...? Jeśli przez nią stanie sie coś Rose to ją zabije, zresztą tak samo postąpi Liam jeśli stanie się coś Sophie...
- Nie Harry, nawet o tym nie myśl. Jest okej. Na pewno...
- Ale popatrz. Ona nawet nie ma zadrapania - mówiłem przyglądając się dziewczynie idącej w naszą stronę.
- Może dziewczyny zareagowały szybciej niż przewidzieliśmy?
- Nie... Nie dało się szybciej i tak wzięliśmy pod uwagę najlepszą dla Lisy opcje... Ona wyszła dwie minuty temu. A one jeszcze nie. W dodatku nikt za nią nie wybiegł przestraszony. Nie da się całkowicie wyeliminować świadków. Chyba że by ich uśpiły lub zabiły.
- Harry... Nic... Im... Nie... Jest...
- Liam...
- Spokojnie stary. Są całe.
Wziąłem głębokie wdechy lecz zanim ona tu doszła minęła jeszcze minuta lub dwie a ich nie było.
- Coś ty idiotko zrobiła!!! - zapytałem, a raczej krzyknąłem na nią gdy tylko otworzyła drzwi samochodu, wyciągnąłem ją do środka i je zamknąłem.
- Nic. Znaczy to było tak że on na mnie nie poleciał. Za to przyczepił się do Rose wkurwiła mnie bo to ja a nie ona miałam być przynętą - no właśnie byłaś PRZYNĘTĄ a przez ciebie bo nie wypiłaś ani jednego drinka, przecież to czuje, jest nią teraz moja ukochana - więc się wkurzyłam.
- I wyszłaś - powiedzieliśmy równocześnie.
- Tak ale wcześniej na nią na wrzeszczałam. No i powiedziałam mu że ona jest twoją laską i chce go zabić - zaśmiała się a ja walnąłem ją w twarz. Gdyby nie to że w tym momencie Liam mnie odciągnął a Mick który przyniósł nam jedzenie przytrzymał ją to była by martwa.
- Coś ty kurwo zrobiła?? Liam puść musze iść jej pomóc.
- Hazz nie. Nic jej nie jest. Gdyby potrzebowała pomocy to Sop by przebiegła lub wstrzeła alarm. Może on jej nie uwierzył.
- Mam nadzieje że uwierzył. Chce zobaczyć jak ta suka umiera - zaśmiał się. Tym razem oberwała za równo ode mnie jak i od Liam'a.
- Cofnij to. To dziewczyna Hazzy. Przyjaciółka mojej ukochanej. Mam nadzieje że kiedyś moja przyjaciółka.
- To suka. Zabiera mi wszystko niech zginie.
- Hazz spokojnie. Mick zaknebluj ją - rzucił mu sznur, taśmę i małą poduszeczke do ust - Harry nic jej nie jest. Musimy w nie uwierzyć. Musimy.
- Ale jeśli...
- Hazz...
- Ale co gdy...
- Hazz...
- No ale...
- Boshe, Styles nic im nie jest. Ja w nie wierzę a ty?
- No ale...
- Wierzysz ?
-Tak. Ale się martwię.
- Musimy im zaufać w stu procentach. Im... W ostateczności ludzią którzy powinni wybiec gdyby coś się działo.
- Dobrze...
Wziąłem głęboki oddech i spokojnie czekałem na dalsze wydarzenia. Jednak z każdą kolejną sekundą bałem się o nią. O nie... Coraz bardziej.
Widziałem ludzi którzy spokojnie opuszczali klub. Wierzyłem że nic złego się nie dzieje, jednak tak bardzo się o nią bałem.
- Kocham Cię Rose - szepnąłem w powietrze.
Patrzyłem niecierpliwie w drzwi klubu, jednak przez wiele minut a nawet przez gm trzy godziny nic się nie działo. Spodziewałem się że to potrfa ale to nie moja dziewczyna miała być w niebezpieczeństwie.
*kilka godzin po wyjściu Lisy z klubu*
Siedziałem jak na szpilkach, wgapiałem się bez sensu w te drzwi. Liam mnie nie wypuścił więc jeśli coś jej nie daj Boże jest to się o tym nie dowiem. A jeśli nie to i tak nie wiem o tym i się denerwuje. Nie chciało mi się spać. Nie chciałem jeść. Tylko się wgapiałem w drzwi, zastanawiałem się jaki plan obrały. Jednak teraz się niczego nie dowiem... Rose nie może wyjść a Sophia nie zostawi przyjaciółki całkiem samej w klubie.
- Liam a jeśli jest ranna - zapytałem po raz kolejny.
- Nic im nie jest. Spokojnie. Zaufajmy im.
___________________________________
5 KOM = NEXT
Podoba się? To kolejny rozdział w którym Rose jest w klubie a Hazz martwi się o nią. Jak wam się podoba zmartwiony Hazz? Jak sądzicie co się stanie w klubie? Ktoś ucierpi?
5 KOM = NEXT

5 komentarzy:

  1. Genialne czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmartwiony Hazz jest słodki a co się stanie nie mam pojęcia w końcu to ty piszesz ty zdecydujesz

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebistyy . Szybko next !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Next next next !!!!!! Ja pitole nerwy mnie. zrzeraja xD

    OdpowiedzUsuń
  5. cudo. Sądzę że nic się nie stanie dziewczynom

    OdpowiedzUsuń