Nim wysłucham że tak nie było w życiu Hazzy - to FANFICTION a ja mam nadzbyt wybujałą wyobraźnię i lubię komplikować. Poza tym tak jest zabawniej... buhahahahahah zła ja <3
Mam jednak nadzieję że się wam spodoba
__________________________________________
- Rose, Rose – szepnąłem uchylając drzwi.
- Czego chcesz? – warknęła dziewczyna ocierając łzy i
obracajac się w moja stronę na ułamek sekundy.
- Płaczesz? – usiadłem na brzegu łóżka, miałem zapytać czy mogę wejść. Jednak gdy zobaczyłem jej łzy
zmeiniłem zdanie. Kocham ją, ją a nie dzieci Liama. Pragne jej, pragnę jej
szczęścia. A te dzieciaki wychowam z nia bo chce jej szczęścia.
- Tak, nie można?
- Rose, ja wiem że to jest ciężkie... Ale, proszę wybacz mi.
Nie chce cię skrzywdzić. Chce twojego szczęścia, tylko ono się liczy – otarłem
łzę na jej policzku.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? – zapytałem, nie rozumiejąc.
- Dlaczego taki jesteś...?
- Ale jaki kochanie?
- Dlaczego jednego dnia jesteś słodki i kochany a następnego
mnie bijesz?
- Ja... – nie wiem, co mam jej powiedzieć? Mam jej
opowiedzieć historię swojego życia? Może tak będzie najłatwiej.
- Ty...? – dopytywała.
- Co mam ci powiedzieć?! Że ojciec mnie bił!? Że matka nie
miała na nic pieniędzy i żeby jej pomóc taki facet zabierał mnie i pozwalał
gwałcić?! A ona o tym nic nie wiedziała!? Że żeby pomóc siostrze zacząłem
napadać!? Że oni ciagle myśleli że jestem grzeczny, ze pracuję w piekarni! Pff...
Nigdy bym tam tyle nie zarobił – po policzku pociekły mi łzy, po raz pierwszy
powiedziałem komuś o moim potwornym życiu.
- CO?! – wyraz jej twarzy, ona miała w porównaniu do mnie
cudowne życie.
- Rosee... Ja...
- Hazz, proszę – usiadła obok mnie na łóżku. Po chwili
leżała głową na moich kolanach a ja głaskałem jej włosy.
- Moja mama bardzo mnie kochała, myślała ze przcuję w
piekarni. Na początku tak było, pracowałem tam. Jednak to były małe pieniądze,
kiedyś ktoś mi zaproponował sex za pieniądze. Chciałem pomóc mamie więc się
zgodziłem no i się zaczęło. Dużo zarabiałem ale coradz bardziej się
nienawidziłem. Doszło do tego że zacząłem bić inne osoby by odreagować. Teraz
gdy jestem zły wpadam w taki amok i biję na oślep... Ja tak nie chcę żyć, chce
żyć z tobą – płakałem, tylko przy Rose potrafiłem pozwolić płynąć łzą.
- Hazz... Ja...
- Rose, nikt o tym nie wie. Nikt, nawet mama. Proszę wybacz
mi ja cię nie chce stracić. Chce być twoim mężem. Jeśli mi pozwolisz chce z
tobą wychować twoje dzieci...
- Harry, ja...
- Co Rose?
- Zastanawiałam się nad oddaniem ich do adopcji – szepnęła
cicho a ja nie wiedziałem czy się cieszyć czy smucić.
- Jesteś pewna?
- Tak kochanie – pocałowała mnie – ja... Nie wiem czy będę
potrafiła kochać te dzieci, one mi będą przypominały o...
- Ciii – szepnęłem jej na ucho i pocałowałem w czubek głosy.
- Nie jesteś zły?
- Rose, rozumiem cię. Popieram twoją decyzję, ale proszę...
Uważaj na siebie w ciąży.
- Mogę zaplanować tą akcje z dziewczynami? Ja nie chce na
nią iść, obiecałam leżeć więc przeleżę jeszcze te dwa tygodnie...
- D-dobra – poddałem się – a mogę tu spać?
- Przecież wiem że i tak tu spałeś ostatnio – zaśmiała
się...
- Skąd?!
- Było trzeba uciekać wcześniej, Hazz ja śpię spokojnie
tylko gdy tu jesteś.
- K-k-kocham cię – pocałowałem ją namiętnie.
- Ja ciebie też – szepnęła i oparła się o mnie zamykając
oczy. Już po kilku sekundach oboje spaliśmy.
***Rose***
W końcu mogłam go mocno przyutulić i nie puszczać przez całą
noc, nie uciekł nad ranem. Gdy się przebudziłam o piątej nad ranem siedział i
czytał książkę jedna ręką ciągle przytulając mnie. Postawnowiłam mu nie mówić
że wstałam.
Wtuliłam głowę w jego klatkę bardziej i słuchałam spokojnego
bicia jego serduszka, wchłaniałam jego zapach tak jakby za kilka minut miał się
skończyć a ja miałam wylądować na głodzie. Tak, Harry Styles był moim
uzależnieniem, był dla mnie jak marihuana jak kokaina czy jak heroina... Był
jak alkohol dla alkoholika i tytoń dla palacza... Był jak leki dla
lekoholika.... Był moim wszystkim.
- Dzień dobry książniczko – niespodziewanie pocałował mnie w
czubek głowy.
- Skąd wiesz że nie śpię?
- Wiem o tobie wszystko, zauważam zmiany w ludziach jak nikt
inny. No we wszystkich tylko nie w sobie – zasmucił się.
- Ja je widzę w tobie. Trzy dni temu w nocy, gdy po raz
pierwszy przyszłeś tu ukradkiem byłeś spięty że się obudzę... Dwa dni temu
spałeś ale niespokojnie... Wczoraj w końcu się wyluzowałeś. Za to nie widzę
zmian w sobie, znaczy... Teraz ta zmaiana była taka duża że ją zauwarzyłam ale
wcześniej nie umiałam – szepnęłam i przykryłam się bardziej kołdrą.
- Chcesz śniadanie? – zapytał po jakimś czasie Hazz.
- Nieee! – zaprotestowałam, byłam głodna jednak wolałam
leżeć tak z Harrym do południa.
- Słyszę że jesteś głodna – zachichotał.
- Tak, ale wole tak z tobą leżeć.
- To przyniosę jakieś kanapki tylko, i sok.... Będziemy
sobie leżeć do popołudnia – zaśmiał się i zniknął za drzwiami. Po pięciu
minutach wrócił z tacą jedzenia.
- Mamy sok pomarańczowy, winogrona, truskawki, kanapki
robione przez Pezz, trochę twarożka, tutaj masz jakieś dobre ciasteczka zbożowe
od Sop a tu masz coś od Eli – wskazywał pokolei miseczki i talerzyki po czym
usiadł na wcześniejszym miejscu i mnie przytulił.
___________________________________________________
Dziękuję za komentarze i za nowego obserwującego <3
Jednak... Smutam bo coraz mniej tych komentarzy, wiecie jak ogromną motywacją one są? Ja dla was piszę a skoro wy wracacie to się podoba, to proszę w takim razie. SKOMENTUJCIE...
Kocham was myszki, przepraszam że tak długo czekaliście :(
Czytam od przedwczoraj...boskie<3 masz wielki talent...to jest najlepszy blog o harrym<3
OdpowiedzUsuńMasz talent <3 :* Kocham twoje blogi : * * ** * * ** Boskie :3
OdpowiedzUsuńMoje czy Jagi?
UsuńBo były dwie autorki, ja ciagle liczę że Jaga wróci...
C-U-D-O-W-N-E !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńnext :)
OdpowiedzUsuńJakie Słodkie *_*/Gabi Styles *-*
OdpowiedzUsuń