Rozdział pisany WSPÓLNIE.
*** Harry ***
Siedzę przy Rose już którąś godzinę, nawet sam nie wiem.. Chyba trochę przesadziłem.. Mam wyrzuty sumienia. Zanim zacząłem ją bić mogłem zapytać kto jest ojcem dziecka.. Ale ja zamiast tego zacząłem ją okładać. Zastanowiłem się i postanowiłem, że nie ważne kogo jest to dziecko, ale i tak wychowamy je jak własne. Wziąłem delikatną dłoń Rose. Ile ona przeze mnie już wycierpiała.. To już kolejny raz, kiedy ją pobiłem. Ale ja nad tym nie panuje !
- Przepraszam Rose - szepnąłem, całując rękę nieprzytomnej dziewczyny - tak bardzo Cię przepraszam.. Ja nad tym nie panuje Rose. Chciałbym, ale nie umiem..
- Musisz się postarać Hazz - wzdrygnąłem się. Puściłem rękę Rose i odwróciłem się w stronę drzwi - wtedy wszystko Ci się uda
- Co wy tu kurwa robicie ?! - warknąłem, wstając z krzesła
- Przyszłyśmy do Rose - odpowiedziała Sophia - a Ty ?
- Co ja ?
- Co Ty tu robisz ?
- Ja..Ja.. Przyszedłem do dziewczyny
- Chyba byłej - wtrąciła Pezz
- Właśnie Harry. Wątpię, czy po tym co zrobiłeś Rose będzie chciała z Tobą gadać
- Ja nad tym nie panuje, a wy dobrze o tym wiecie !!
- Rose chciała Ci pomóc - powiedziała Pezz - chciała wysłać Cię na odwyk, gdzie by Ci pomogli.
- Ale Ty jej nie posłuchałeś - dopowiedziała Sop. Te dziewczyny zaczynają działać mi już na nerwy
- Co was to w ogóle obchodzi ?! To jest spawa moja i Rose !
- Tak myślisz ? - Pezz spojrzała na Sophie - powiedz mu
- O czym Pezz ? - zapytałem
- Ok - przytaknęła Sop - Rose jest w ciąży, co już wiesz
- No wiem. Jest, ale nie ze mną !
- Posłuchaj. Nie będziemy tu siedzieć, skoro Ty tu jesteś - warknęła Sophia, podchodząc do drzwi - ale musisz wiedzieć, jako były Rose, że jej ciąża jest zagrożona
- S-słucham ?! - z wrażenia aż opadłem na krzesło
- Ale to nie wszystko - dokończyła Pezz - jedno z nich umrze. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie to Rose czy dziecko. Jeśli Rose.. Wiedz jedno. Nie będziesz miał spokojnego życia - dziewczyny wyszły, a ja schowałem twarz w dłonie i rozpłakałem się.
***
Obudziłem się w środku nocy. Rose już któryś raz z kolei mówiła przez sen. Próbowałem ją obudzić, ale nie dałem rady.
- Zabije Cię Liam.. - mówiła - zabije Cię. Zniszczyłeś moje życie. Moją rodzinę. Moją miłość..
- Rose, kochanie obudź się - szeptałem wtedy, ale ona tylko jęknęła cicho i zapadała w ponowny sen.
Co może oznaczać to mówienie przez sen ? O czym ona mówi ? Co zrobił jej Liam, że chce ją zabić ? Bedę musiał z nim pogadać, muszę wyjaśnić z nim wszystko.. - śpij dobrze skarbie - pocałowałem Rose w czoło i siadając z powrotem na krzesło, zasnąłem.
*** Kilka dni później ***
No dobra, chyba jestem tu niepotrzebny. Za każdym razem kiedy tu siedzę, Pezz i Sophia obserwują mnie zza szyby, jak jakiegoś skazańca. Pójdę lepiej do domu, Rose i tak się nie obudzi. Przynajmniej nie teraz.
Powoli spakowałem wszystkie rzeczy, które tutaj miałem i zacząłem kierować się do wyjścia, kiedy zatrzymał mnie jej głos. Czyli jednak się obudzi..
- H-harry..
- Witaj śpiąca królewno - zażartowałem, odwracając się przodem - jak się czujesz ?
- Dobrze.. Chyba - dziewczyna przyłożyła rękę do brzucha, ale widząc moją reakcje natychmiast ją wzięła - Harry ja.. Ja muszę Ci wszystko wyjaśnić..
- Co tu wyjaśniać ? Przespałaś się z innym. Zdradziłaś mnie.
- Nie prawda ! - w oczach Rose pojawiły się łzy - kocham tylko Ciebie, nie mogłabym czegoś takiego zrobić !
- Więc jak to dziecko się w Tobie znalazło ?
- Podejdziesz ? - zapytała cicho. Wykonałem jej prośbę i usiadłem obok - Harry, ja naprawdę Cię kocham. Chcę Ci tylko powiedzieć kto jest ojcem dziecka, a jeśli zdecydujesz się odejść, ja to zrozumiem
- Więc mów
- Ale uwierzysz mi ?
- Nie wiem. No mów
- Harry.. Pamiętasz jak mówiłeś, że widziałeś Liama jak do mnie przyszedł ?
- No pamiętam - zacząłem mieć złe przeczucia.. - i co z tego ?
- Wtedy.. W ten dzień on.. On.. - po policzku Rose spłynęły łzy - on wtedy dosypał mi czegoś i..
- I ?
- No wiesz..
- Nie wiem, może mi powiesz ?
- O-on mnie zgwałcił Harry - szepnęła, a potem rozpłakała się. No nie, teraz to przegięła
- Ty myślisz, że ja uwierzę w takie bajki ?! - wrzasnąłem - nie pozwolę, abyś obwiniała mojego kumpla ! Z Liamem znamy się od małego, a Ciebie znam może miesiąc.
- Harry, uwierz mi - płakała Rose, jednak ja zbliżałem się już do wyjścia
- Przykro mi. Nie wierzę. Nie będziesz oskarżać mojego przyjaciela - wyszedłem z sali, trzaskając drzwiami.
- Harry !!!!! - usłyszałem jeszcze krzyk Rose, a potem długą ciszę... Chciałem wrócić, ale nie chciałem więcej jej widzieć. Muszę sobie wszystko przemyśleć..
Wróciłem wściekły do domu. Nie mogłem uwierzyć w to że ona obwinia Liam’a o to że jest ojcem jej dzieci... Jeszcze zanim mi to powiedziała to powtarzała jego imię, ale... Może ona tak na prawdę mnie nie kochała, tylko jego. I od kiedy są kurwa takimi przyjaciółeczkami z Sop!?
- Harry? – zdziwił się Zayn widząc mnie tak wcześnie w domu, od tego wypadku przesiadywałem w szpitalu dopóki mnie nie wywalili.
- Co chcesz?!
- Co tu robisz? Przyjechałeś wziąć prysznic?
- Nie, mam dość nie będę słuchał jej kłamstw.
- Złapała Cię na tym że siedzisz przy jej łóżku...?
- Tak, i kurwa... A nie ważne. Ona obwinia o wszystko Liam’a –zaśmiałem się ale Lou nie, to było dziwne. Jednak postanowiłem na to nie zwracać uwagi. Poszedłem do sypialni i rzuciłem się na łóżku, ciagle można było poczuć jej zapach wtulając twarz w poduszkę. Tak też zrobiłem, zaczęłem płakać. Jednak drzwi były zamknięte więc nikt nie mógł tu wejść więc pozwoliłem łzą płynąć swobodnie.
Przyśniła mi się Rose, siedziała nad brzegiem jakiegoś jeziora. Jednak była młodsza niż ta którą ja znałem. Ta Rose miała może z trzynaście lat... Na jej ręce zauważyłem tatuaż, należała do gangu. Nie wiem czemu ale wzdrygnęło to mną, obok niej stał wysoki i potężnie zbudowany facet, cały w tatuażach. No my z chłopakami święci nie byliśmy ale aż tylu tatuaży nie mieliśmy... Z wody wyłoniła się kobieta, najwyraźniej nurkowała w momencie gdy zacząłem „obserwować” tą sytuację. Była śliczna, podobna do Rose ale inna. Miały podobne oczy i podobnego odcienia włosy jednak Rose była ładniejsza i wyglądała bardziej niewinnie.
- Jestem z ciebie taka dumna – powiedziała do Rose kobieta a moja malutka się uśmiechnęła.
- Ja też jestem z niej dumny – mężczyzna położył dłoń na jej ramieniu a na ustach ślicznotki pojawił się jeszcze większy uśmiech... Ściągnęła koszulkę i skoczyła do jeziora. Pływała a ja i ta dwójka ją obserwowaliśmy w pewnym momencie zniknęła nam w pola widzenia. Postacie stojące na pomoście się do siebie uśmiechnęły i obserwowały taflę wody ja jednak poczułem niepokój... Po chwili zobaczyliśmy czerwoną plamę na tafli wody, w moich oczach zebrały się łzy... Kobieta stała i się nie ruszała, mężczyzna skoczył do wody i podpłynął do plami krwi. Po chwili podniósł coś, co początkowo dla mnie nie miało sensu okazało się jednak ręką Rose...
- Nieeee.... Moja córeczka – krzyczała kobieta, mężczyzna wypłynął na pomost i ją przytulił. Płakał.
- Spokojnie kochanie, pomścimy naszą kochaną Rose – mężczyzna gładził kobietę po włosach... Obudziłem się!
- Nieee! – krzyknąłem – to tylko sen, ona żyje i jest bezpieczna w szpitalu.
*** Następnego dnia wieczorem, Hazzz ***
- Ten dzień był koszmarny – mówiłem do siebie. Nie byłem u Rose, nie wiedziałem co mam robić... Ciągle chodziłem po pokoju, nie było żadnej akcji więc nie mogłem się zająć pracę. Otworzyłem nawet stary pamiętnik i zapisałem w nim kilka zdań po czym ponownie ukryłem.
- Harry kolacja – zawołał Liam ale ja nie wyszedłem z pokoju, więc przyniósł mi kanapki i sok do pokoju po czym wyszedł bez słowa. Zegar wskazywał dziewietnastą, niby bardzo wczas jednak ja położyłem się do łóżka i znów wtuliłem twarz w poduszkę Rose, muszę zapamiętać jej zapach jak nalepiej...
Młoda dziewczyna stała w bramie do uliczki, tej samej w której nie tak dawno ja napadłem na Rose. Gdy się obróciła zobaczyłem twarz Rose, miała może z piętnaście lat. Na ręce miała tatuaż tym razem przeszedł mnie mniejszy dresz, ale jednak przeszedł.
- Kim ty jesteś?! – krzyknął nagle jakiś chłopak... Już go widziałem, u TinTina, jednak wtedy miał bliznę na twarzy i nie miał małego palca...
- Przyszłam coś odebrać - głos Rose był... Pełen grozy, suchy, zupełnie bez uczuć a mimo to ja ją kochałem nawet taką, pragnąłem stanąć obok niej i ją przytulić.
- Ale... – zaczął chłopak.
- Nie ma ale, Miti chce to co jej –zaśmiała się Rose i obróciła kilka razy nożem.
- Ty... Proszę Nie! – krzyknął chłopak a Rose z całej siły, albo nawet nie rzuciła nim o ścianę. - Powiedziałam Miti chce swoją własność...
- Nie mam... Zdobędę kasę i jej oddam.
- Ona chce teraz – w oczach dziewczyny pojawiły sie iskierki, te same co w moich gdy jestem w szale lub na akcji... Akcja... Tatuaż. Rose jest w gangu, niby takie oczywiste ale ja... Nie dopuszczałem tego do siebie wcześniej.
- Co teraz zrobisz?
- Mogłabym cię zabić, ale jednak Miti chce forse więc - zaśmiała się i pociągnęła nożem po twarzy chłopaka, mocno... Krew zaczęła się lać bardzo szybko a ona dźgneła go jeszcze w palec, ten którego nie miał i odeszła krzycząc – masz trzy tygodnie Rico.... Albo...
- Wiem... Zdobędę – chłoapk osunął się po ścianie wzywając karetkę. Rose odeszła ale nie za daleko w tym momencie się obudziłem...
- Rose – krzyknęłem – moja malutka, jesteś taka jak ja... – po policzku pociekły mi łzy. Opadłem głową na poduszkę. Zegar wskazywał pierwszą w nocy, znów zasnęłem. I znów widziałem młodą brunetkę... - Rose – szepnęłem do siebie, ona mnie nie usłyszała.
Tym razem leżała na trawie, nad nią pochylała się zapłakana kobieta z pomostu jak wnioskowałem jej mama... Mężczyzna cały zapłakany gdzieś dzwonił...
- To TinTin – szepnęła Rose i już nie wydała z siebie ani słowa. „Ona miała nie żyć” – powiedziała Sop, a właściwie przekazała słowa TinTina... On... Czy on ją próbował zabić? Mężczyzna klęczał już nad żoną i córką.
- Ona odeszła kochanie – szepnęłe kobieta do mężczyzny
- Jak... Jak to się stało?! Zabiła tyle osób! Tyle umiała a on... On nam ją odebrał – zapłakał mężczyzna.
- On... Ja go zabiję. Ten drań pożałuje! – krzyknęła kobieta wstając od martwej córki. Znów się obudziłem. - Teraz rozumiem o co chodziło Rose, to jej matka należała do gangu a ojciec... Ojciec po prostu był trudnym dziękiem więc tam wylądował. A ona ma charakterek po matce – zaśmiałem się.... – jednak ona w moich snach umiera – po policzku pociekły mi łzy.
*** Pięć dni później, Hazz ***
- Wyglądasz jakbyś nie sypiał – zaśmiała się Sop.
- Bo nie sypiam – byliśmy sami więc mogłem jej powiedzieć – ciągle śnią mi się koszmary z Rose. Ona... Umiera , w tych snach. Od czasu naszej kłótni – powiedziałem a Sop przyjeła to bardzo spokojnie.
- Hazz, ona... A nie ważne.
- Co?! - Kocha cię...
- Wiem – powiedziałem i wyszedłem. Nie mogę muszę się dziś upić, tylko kto by się napił ze mną? Zayn? Nie bo wychodzi z Pezz, Lou? Hmmmm on się ostatnio dziwnie zachowuje. Niall? On wyjeżdża na kilka dni. Więc Liam.
*** Wieczorem ***
- Jeszcze jeden? – byłem już porządnie wstawiony a Liam wręcz pijany, jednak ciągle piliśmy kolejne.
- Z chęcią – powiedział chłopak i upadł na kanapę – wiesz co?! – Liam był już tak pijany że każde słowo go śmieszyło.
- Nie stary nie wiem.
- Twoja niunia, ta Rose...
- Nie mam ochoty gadać o lasKach Liam – podałem mu szklankę z wodą.
- Dobra, to ci nie powiem że jest świetna w łóżku – zaśmiał się mój przyjaciel a ja o mało nie udławiłem łykiem piwa, nie musiałem nic mówić, sam zaczął – wtedy jak wyszła ze szpitala pojechałam sobie do niej i się z nią przespałem...
- Chciała tego? – zapytałem spokojnie, ale w środku cały buzowałem... Jeśli ona mówiła prawdę, co jeśli on ją zgwałcił?! Przecież był moim kumplem... Ona mi tego nie wybaczy, tego że jej nie uwierzyłem.
- Tsa, naćpałem ją proszkami i winem... A potem przeruchałem na kanapie – zaśmiał się a ja strzeliłem mu z liścia. Od razu wytrzeźwiał, ja zresztą już też.
- Jak mogłeś!? Wiedziałeś że ją kocham! Wiedziałeś!!!! – walnąłem mu jeszcze dwa razy po twarzy i chwyciłem kluczyki.
- Hazz! Nie możesz w takim stanie prowadzić. Poza tym ty z nią wtedy już nie byłeś!!! No i ona ciągle powtarzała że tego nie chce, prosiła i mówiła że kocha ciebie...
- Tym bardziej jesteś gnojem! Wynoś się ztad! – krzyknąłem a na schodach stanęła zaspana Sop.
- Co jest? - Zawieź mnie do Rose – rzuciłem jej kluczyki i wyszedłem z domu, ona rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na Liama po czym ruszyła za mną. Gdy dotarliśmy do szpitala lekarz nie chciał nas wpuścić, ale byłem w takim stanie że strzeliłem mu kilka razy po twarzy i od razu pozwolił mi wejść. - Masz szczęście że nie wezwał ochrony –zaśmiała się Sop nim ja weszłem do Sali Rose, ona została przed nią... Moja dziewczynka spała, chwyciłem jej dłoń i patrzyłem na jej spokojny oddech... Lekko się zawachałem i przyłożyłem rękę do jej brzucha. Te dwa maluszki i ona nie byli niczemu winien... Kocham ją, je też pokocham.
- Harry? – zdziwiła się dziewczyna, w końcu nie widziała mnie od kilku dni.
- Tak.... Ja.. – zacząłem ale ona tylko położyła swoją dłoń na mojej, na tej którą trzymałem na brzuchu i szepnęła:
- Ciii... Ja przepraszam, kocham cię. Nie chce cię stracić.
- Ja ciebie też kocham, Liam mi się przyznał do tego co zrobił. Przepraszam że ci nie uwierzyłem ale... Ja go znam całe życie.
- Spokojnie Hazz, wybaczam ci. Ja...
- Ty jesteś mną – szepnęłem przypominając sobie sny, ona zrozumiała o co mi chodzi. - Nie odwracaj się, nie ważne jaka jesteś kocham każdą ciebie – szepnąłem i pocałowałem ją namiętnie w usta.
- A skąd wiesz?
- Śniłaś mi sie, znaczy chyba ty i twoi rodzice. Tylko że ty w tych snach umierałaś...
- Zabijałeś mnie – zaśmiała się.
- Nie, ja płakałem... Ale... W jednym to na pewno był TinTin byłaś na łące. Innym razem w jeziorze...
- Ciii... Nic mi nie jest żyję – otarła łzę spływającą po moim policzku. Opowiedziałem jej o moich snach, ona powiedziała że była w tych miejscach i to nawet w tym wieku w którym mi się śniła. Tylko jeden sen był w stu procentach prawdziwy, ten w którym nie umarła tylko ja się obudziłem... Gdy stała w ciemniej uliczce i „gadała” z chłoptasiem TinTina...
Z samego rana Rose poprosiła o wypis, przed obiadem leżała już w domu na kanapie.
- Wynoś się! Jak mogłeś Liam! – krzyczała Sop wystawiając walizki chłopaka za drzwi. Liam wyszedł ale wszyscy wiedzieliśmy, nawet Rose że za niedługo się pogodzą.
- Wybacz mu – szepnęła moja ukochana Sop na ucho gdy ta usiadła obok niej.
______________________________________________
I już jest ! Kolejny rozdziałek gotowy do czytania ! Powiem wam, że to chyba najlepszy według mnie rozdział, który do tej pory był. A to wszystko dzięki mojej kochanej współautorce !
Razem z Doną czekamy na wasze opinie :3
Czytasz - skomentuj
Kocham! Next ♥
OdpowiedzUsuńAch :3
OdpowiedzUsuńNextttttt *_*
Neeext <3
OdpowiedzUsuńSzybko bo normalnie USCHNĘ xD
neext szybko *_*
OdpowiedzUsuńneeeeeeeeeeext
OdpowiedzUsuńsłodkieee <3
OdpowiedzUsuńsuper i czekam na next ;))) jeśli macie czas zapraszam do mnie http://unconditionally-love-louis-tomlinson.blogspot.com
OdpowiedzUsuń